Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Wołyniacy w powstaniu listopadowym. Część I.

Wołyniacy w powstaniu listopadowym. Część I.

Pułk Jazdy Wołyńskiej. Fot. wikipedia.org

Pierwszą swą prelekcję o epoce porozbiorowej poświęcił poseł Hoffman działalności niepodległościowej Wołyniaków w czasie od insurekcji kościuszkowskiej po powstanie listopadowe włącznie.

Idea insurekcji powstała na Wołyniu w okolicy Cudnowa i Żytomierza, inicjatorami i głównymi motorami jej byli Ignacy Działyński, Karol Prozor i Karwiccy z Mizocza W ruchu o podkładzie społecznym wziął udział element drobnoszlachecki oraz lud i wojsko.

Gdy sprawa wybuchu była dostatecznie przygotowana na Wołyniu, obejrzeli się czołowi działacze po Polsce w poszukiwaniu kogoś z imieniem, znanego i budzącego zaufanie w całym kraju. Wybór padł na Tadeusza Kościuszkę, opromienionego sławą walki, o wolność za Oceanem.

Przebieg insurekcji na Wołyniu wykazuje silny charakter społeczny: kiedy ogół wojska plonie zapałem walki, oficerowie stawiają opór. Dochodzi do tego, że żołnierze wieszają opornych oficerów. Po załamaniu się insurekcji przejawiają się na Wołyniu słabo usiłowania ludzi, stojących w kontakcie z Wileńskiem Towarzystwem Szubrawców oraz prowadzi się bez znaczniejszego powodzenia akcję niepodległościową i społeczną na terenie Lóż Masońskich.

Przez szereg lat cicho było na Wołyniu, aż na terenie powiatu Łuckiego stykać się poczęli Krzyżanowski i Jabłonowski, wysłannicy Towarzystwa Patryjotycznego, którem kierował Walerjan Łukasiński, z oficerami rosyjskimi, należącymi do „Związku południowego dobra publicznego”.

Owe poczynania, mające wcielić w życie najwznioślejsze ideje wolności i braterstwa, po zniweczeniu dekabrystów i członków T-wa Patryjotycznego przyniosły śledztwa i więzienie.

Ks. Jabłonowski, który prowadził rozmowy z Pestlem, a także Ogiński i Oborski załamali się w śledztwie i przyczynili się do zaaresztowania szereg osób: Moszyńskiego P., Sobańskiego L., Puławskiego K. Karwickiego St., Tarnowskiego Marcina, Worcella Mikołaja, Poniatowskiego Jana, Chodkiewicza Aleksandra i in.

Z Wołyniakami tymi car obszedł się srogo, większość z nich skazano na Sybir, lub długoletnie więzienie. Wielu już nigdy nie powróciło w rodzinne strony. Mikołaj Worcell, syn magnackiej rodziny ze Stepania na wołyńskiem Polesiu nad Horyniem leżącego, skazany został na Kaukaz, jako szeregowiec, pozbawiony szlachectwa. Powrócił w 1856 do zrujnowanego Stepania.

Jego młodszy brat przyrodni Stanisław Gabryel był Krzemieńczaninem (m. in. T-wo uczniów ćwuczących się w porządnem mówięniu i pisaniu dn. 2.II. 1820 wezwało jednogłośnie na swego członka St. Worcella „znanego z zatrudnień literackich i bawiącego teraz jedynie z przywiązania do nauk. Też utrzymywał kontakt z T-wem Patrjotycznem i wolnomularstwem. Wezwanie Dwernickiego poruszyło Wołyń. Worcell jeden z pierwszych porzucił żonę, dzieci i na czele znacznego oddziału ruszył ku Kowlowi, choć pono pierwszy raz na koniu się znalazł i z bronią nie umiał się obchodzić. Wskutek braku sprężystego dowódcy — współcześni obwiniają bardzo Olizara—oddział już 1000 ludzi liczący został rozproszony, włościanie, których było najwięcej, wrócili do domów, wielu ze szlachty schroniło się do Galicji, Worcell na czele nielicznej garstki wytrwał w lasach, aż poprowadził go za Bug, przechodzący przez Rafałówkę — Karol Różycki.

W Warszawie będący Wołyniacy, obrali za swoich posłów Olizara Godebskiego i St. Worcella, jako przedstawiciela pow. Równieńskiego.

W Sejmie zaznaczył Worcell swój postępowy pogląd na szereg spraw. Został wybrany do Komitetu Ziem Ruskich.

W wrześniu razem z Henrykiem Chońskim (też krzemieńczaninem) ruszył, by wezwać Ramorinę do szybkiego powrotu; nie mogąc nakłonić pełnego złej woli generała do posłuszeństwa rozkazem naczelnego dowództwa, razem z całym korpusem przeszedł do Galicji.

Wołyniacy na Rusi Czerwonej czuli się prawie jak w domu. Worcell jednak już w połowie 1832 r. znalazł się w Paryżu, i bardzo czvnny wziął udział w T-wie Litewskim i Ziem Pruskich, był za wznowieniem prac Sejmu.

Bywał u Mickiewicza — do którego napisze pełen wzruszających akcentów list, gdy w Anglji dotrze do niego w kilka lat po wydaniu Pan Tadeusz. Politycznie zbliżył się do Lelewela. Wchodzi do T-wa Praw Człowieka, jest „mówcą“ w loży Trójcy nierozdzielnej w Paryżu, popiera wyprawę Załiwskiego.
Za swe stosunki z węglarstwem zostaje aresztowany i wydalony z granic Francji. Worcell zatrzymuje się w Brukselli pisze odezwy, artykuły do „La voix du peuple“ i zarabia jako zecer, porozumiewa się z Lelewelem, przyjaźni z Budzyńskiemi i styka się z typami w rorodzaju Krempowieckiego, ks. Puławskiego, bardzo czerwonemi demagogami.

Liczne artykuły Worcella z tego czasu są pełne myśli głębokich i szlachetnych pisane są przytem żywo, z zacięciem publicystycznem. Często porusza w nich sprawy polskie, pisze o braterstwie ludów. Jest jeszcze demokratą, nie socjalistą.

Mimo fatalnych warunków materjalnych (pieniądze z kraju go nie dochodziły, a żona mało dbała o niego), gdy w La voix du peuple ukazał się artykuł, popierający jakby zamiary dynastii holłenderskiej (t. zw. oranżystów ) — Worcell natychmiast ustąpił z redakcji i wyjechał do Anglji: W Londynie trafił w wielkie wewnętrzne tarcia między polskiemi emigrantami, zorganizowany przezeń „ogół” demokratyczny nie myśli o zrezygnowaniu z pomocy A. Czartoryskiego, oszukany raz i drugi, bo był w stosunku do ludzi słaby i łatwowierny, zniechęcony, wyjechał na wyspę Jersey, i zerwał zupełnie kontakt, nawet z Lelewelem. W owym czasie powstały w Anglji Gromady Ludu Polskiego (bogate materjały dotyczące tej organizacji są w dziele Zenona Świętosławskiego: „Lud polski na emigracji”).

Słowo Polskie za: Życie Krzemienieckie, marzec 1936 r., 30 stycznia 2022 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *