Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Marchlewszczyzna po turecku w obwodzie chersońskim

Marchlewszczyzna po turecku w obwodzie chersońskim

Źródło: idziemy.plTurcja wybuduje dla Tatarów krymskich kilka osiedli na Ukrainie. Dobry przykład do naśladowania dla Polski?

– Turecki rząd już dziś jest gotów do wybudowania ponad tysiąca domów mieszkalnych w obwodzie chersońskim dla Tatarów krymskich. Mówimy tutaj o dwóch – trzech wioskach, mających na celu zintegrowanie Tatarów krymskich, żeby nie asymilowali się zupełnie na terenie całej Ukrainy i żeby można było bardziej aktywnie realizować prawo do edukacji w języku ojczystym oraz inne plany zachowania tożsamości narodowej w lokalnych skupiskach ich zamieszkania. Rzeczą zrozumiałą jest, iż projekt z budowy sieci domów mieszkalnych w obwodzie chersońskim, pociągnie za sobą także inne projekty – socjalne, oświatowe i infrastrukturalne – opowiedział o planach Turcji przewodniczący Medżlisu krymskotatarskiego narodu Refat Czubarow.

Czubarow zapewnia, że turecki rząd może natychmiast rozpocząć budowę domów dla Tatarów krymskich, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia półwyspu wskutek rosyjskiej okupacji. Ale na początku władze ukraińskie powinny maksymalnie skoordynować swoje wysiłki, by przekazać ziemię, zatwierdzić dokumentację projektową, uchwalić niezbędne decyzję przez samorządy i władze centralne.

– Słowo za ukraińskimi resortami, żeby przekazywanie ziemi nie trwało rok, jak tu zwykle bywa, żeby szybko uchwalano decyzje – podkreślił lider Medżlisu.  Dodatkowo Turcja jest gotowa do przyjmowania absolwentów ukraińskich szkół krymskotatarskiego pochodzenia do swoich uczelni wyższych, także wojskowych i kształcić fachowców z tych kierunków, które w obecnej chwili najbardziej potrzebuje Ukraina.

Jeżeli „operacja” z próbą stworzenia krymskotatarskich kolonii na terenie Ukrainy uda się, to śladem Turków mogliby pójść także Polacy. Na Podolu i Wschodnim Wołyniu do dziś istnieją tak zwane „polskie” wioski, w których znaczną część mieszkańców stanowią etniczni Polacy, z dziada-pradziada tutaj mieszkający. Ale sądząc z polityki polskiego rządu, władze w Polsce są raczej nastawieni na repatriację swoich rodaków z okupowanych przez Rosję terenów Donbasu, niż na umożliwienie zapewnienia im lepszych warunków zamieszkania w kraju, w którym ci żyją. Z jednej strony to dobre posunięcie, które sprawi, że do historycznej ojczyzny przyjadą młodzi i aktywni ludzie, które założą tutaj rodziny i w najbliższej przyszłości będą sprawnie płacić podatki. Z drugiej strony, o wyjeździe do Polski przez wprowadzenie w najbliższym czasie nowelizacji ustawy o Karcie Polaka, coraz częściej myślą setki, jeżeli nie tysiące Polaków spod Lwowa, z Winnicy, Żytomierza, Charkowa i innych miejscowości, którzy są osobami, biorącymi aktywnie biorącymi udział w życiu społecznym i religijnym polskiej wspólnoty na Ukrainie – prezesi i członkowie organizacji polskich oraz wierni z rzymskokatolickich wspólnot parafialnych. Praktycznie każdy Polak, mieszkający w obrębie historycznych Kresów RP na Ukrainie ma znajomych, którzy wyjechali do Polski niedługo po otrzymaniu Karty Polaka.

Szerzej zakrojona fala repatriacji (chociaż to słowo nie jest wspominane w nowelizowanej Ustawie o Karcie Polaka) może doprowadzić do kolejnego exodusu polskiej ludności z Ukrainy (to dotyczy także i Białorusi), co poskutkuje w pozostawieniu bez opieki licznego polskiego dziedzictwa historycznego i narodowego na terenie tego państwa – kościołów, polskich nekropolii, „białych dwórków”, i in. Pozostawienie przez Polaków swoich rdzennych terenów zamieszkania, ziemi, gdzie leżą prochy ich przodków, w sytuacji, kiedy Ukraina zbliża się z Unią Europejską, może być pochopne i negatywne w skutkach w dalszej perspektywie.

Jeżeli mówimy o wsparciu dla Polaków z Donbasu, to może warto pomyśleć o „tureckim” rozwiązaniu? Jeszcze przed pierwszą falą ewakuacji Polaków z Donbasu przesiedlenie zagrożonych wojną osób polskiego pochodzenia do innych regionów Ukrainy (także do tych, gdzie istnieją zwarte skupiska ludności polskiej – Wschodni Wołyń i Podole) było tematem licznych rozmów wśród liderów polskiej mniejszości w tym kraju. Stworzenie ewakuacyjnych ośrodków w byłych sanatoriach resortowych, które niszczeją w ukraińskich lasach niedaleko wszystkich większych miast, byłoby wspaniałym rozwiązaniem, które także może posłużyć możliwością sprawdzenia, czy wśród domniemanych „zmęczonych wojną biednych Polaków” do Polski nie próbują uciec byli poplecznicy prorosyjskich separatystów, którzy podczas „rosyjskiej wiosny” na Donbasie gorąco witali okupantów na ulicach Doniecka i Ługańska?

Na terenie dzisiejszego obwodu żytomierskiego w latach 1925-35 istniał Polski Rejon Narodowy, zwany Marchlewszczyzną, gdzie na terenie ponad 650 kilometrów kwadratowych mieszkali etniczni Polacy. Na terenie autonomii działało ponad 50 szkół, językiem urzędowym w instytucjach był język polski jednocześnie z językiem rosyjskim. Marchlewszczyzna stała się swoistym centrum kultury polskiej, nie zważając na komunistyczną i bolszewicką propagandę wśród jej mieszkańców.

Problem wynarodowienia się Ukrainy pod względem wyjazdu miejscowych Polaków do historycznej ojczyzny daje dużo do myślenia bowiem z punktu widzenia historii Polski wielu z nich nie przekroczy historycznych i „przesuniętych” granic Rzeczypospolitej a pozostawione na  pastwę losu zabytkowych polskie nekropolie, kościoły i przepiękne rezydencje na głębokiej prowincji ostatecznie zmienią się w gruzy porośnięte krzakami i drzewami.

Możliwie zainwestowanie w kilka „polskich” wsi, podobnie, jak to planują zrobić Turcy względem Tatarów krymskich byłoby dobrym rozwiązaniem także względem Polaków z Ukrainy, szczególnie w zakresie przesiedlenia osób polskiego pochodzenia z okupowanego Donbasu?

Jerzy Wójcicki, K.B.,  12.03.16 r.