Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Egzystencja insurgentów styczniowych w kijowskim więzieniu

Egzystencja insurgentów styczniowych w kijowskim więzieniu

Rzeczy osobiste powstańców w twierdzy kijowskiej

Wśród więźniów oddziału, w którym siedzieli w fortecy kijowskiej powstańcy styczniowi, wyróżniali się szczególniej wielkiemi zaletami umysłu i serca: August Iwański, Hr. Roman Bniński, Józef Popowski, Hartung i Antoni Pietkiewicz (Adam Pług). Wspomnienie o nich miłemi i drogiemi dla nas do końca życia zostanie.

Po odkryciu tunelu, (Red.: którymi wydostało się kilka insurgentów) wkrótce też i nas wszystkich, podzieliwszy na partye, po stu kilkudziesięciu do dwiestu ludzi, wyprowadzono z baszty północnej i w więzieniach zwanych kaponierami ulokowano.

Partya składająca się z blisko dwustu ludzi, do której i grupa nasza należała, osadzona została w Kaponierze N˚1. Więzienie to było okropnem, wchodziło się doń długim podziemnym korytarzem, w końcu którego na dnie głębokiej fosy, otoczony ze wszech stron wysokimi wałami zbudowany jest w kształcie klina mały parterowy budynek, wewnątrz którego, skutkiem małych, grubemi kratami opatrzonych okien, wiecznie półmrok panuje, pokryte zaś pleśnią sklepienia i ściany tak były przepojone wilgocią, że ta kroplami na podłogę i głowy nam spadała, a po przespaniu nocy wstawaliśmy z włosami na głowach i bielizną tak zmoczonymi jakbyśmy z kąpieli wychodzili.

Dodawszy zaistniałą ciasnotę i liche pożywienie, którym nas, jak w początkach naszego uwięzienia, znowu karmić zaczęto, nic dziwnego, że położenie tu było bardzo ciężkiem i siły nasze wyczerpującemi, Jedyną tylko rozrywkę naszą stanowiły wspólne pogawędki i czytanie tych książek, któreśmy ze sobą przynieśli. Zaczęliśmy więc znowu po trocha chorować, a wielu z nas wyniosło stąd reumatyzm, który i teraz, dając się uczuć, pobyt w Kaponierze przypomina.

Po trzech miesięcznym pobycie w tem ciężkiem więzieniu, grupę naszą wezwano nareszcie do sądu wojennego, gdzie bez żadnych już badań i zapytań odczytano nam dekret, skazujący nas jeszcze na rok więzienia, po odsiedzeniu którego mieliśmy być oddani pod ścisły dozór policyi.

Po ogłoszeniu tego dekretu już żeśmy do kaponiery nie wrócili, lecz odprowadzono nas do więzienia, gdzieśmy karę odsiadywać mieli a była niem baszta prozorowską zwana, W nowem tem więzieniu zastaliśmy sporo już naszych więźniów. Byli to ci, którzy tak jak my, na karę więzienia skazanymi byli, lecz było zarazem nie mało i takich, którzy pod rozmaitymi pozorami, znacznie już później z domów zabranymi zostali. Za pretekst do uwięzienia obywatela służyło często zabranie z majątku kilku koni przez wychodzących do powstania jego sług i oficjalistów, zabranie ze dworu przez przechodzącą partyę powstańców trochę żywności, lub furażu dla koni itp.

Pobyt nasz w baszcie Prozorowskiej stał się trochę znośniejszym: nie byliśmy tak jak przedtem natłoczeni, pozwolono nam znowu przechadzać się w dziedzińcu wewnętrznym i pożywienie dostawaliśmy nieco obfitsze i smaczniejsze. Po upływie miesiąca do baszty, w której teraz siedzieliśmy, sprowadzono wszystkich pozostałych jeszcze więźniów wysyłanie skazanych na Syberyę znowu się rozpoczęło, odbywając się takim samym, jak dawniej, porządkiem.

Spowiedź Wielkanocną i Komunję, tak katolicy jak i prawosławni, których sporo bo około dwustu pomiędzy nami było, odbywaliśmy w więzieniu. Ewangelików zaś, których było nie mało, wodzono – dla dopełnienia tego obrządku do będącej w Kijowie Kirchy.
Drugiego dnia Wielkiej nocy, gdy dzień był pogodny i ciepły, na dziedzińcu baszty urządzono dwa ołtarze, przy których duchowieństwo obu wyznań odprawiło dla nas nabożeństwo, któregośmy  z przyjemnością i w wielkim skupienia ducha wysłuchali.
Ku końcowi naszego więzienia wydarzył się jeszcze tylko jeden dość charakterystyczny, lecz przykry dla więźniów wypadek.

W początkach już 1865 r. przywieziono do więzienia jednego z większych magnatów ukraińskich Hr. Młodeckiego. Uwięzionym on został najwidoczniej tylko w celu okupu, gdyż ogólnie wiadomem było, że do sprawy narodowej niczem się nie przyczynił i że dla uniknięcia wszelkich pozorów przed wybuchem powstania zagranicę wyjechał.

Młodecki znanym był ogólnie na Ukrainie, jako niesłychany tyran swych włościan, dumny i bezwzględny ciemiężca oficjalistów, których poniżał i krzywdził na każdym kroku. Otóż gdy z podniesioną dumnie głową zjawił się w więzieniu, w którym nie mało jeszcze było tych, którzy znali go dobrze, a nawet i byli przez niego pokrzywdzonym, postanowiono ukarać go okazaniem mu ogólnej pogardy, wykluczając w tym celu z naszego towarzystwa. Gdy jednak, że kilku z tych panów, którzy jak i Młodecki, z domów zabrani zostali, nie uznając dla siebie obowiązującemi poddanie się woli większości, stosunków z nim nie zerwali, a przytem gdy jeden z więźniów oficjalista Młodeckiego, Płotnicki człowiek ogólnie szanowany za zupełne poświęcenie się sprawie ojczystej, otrzymał zawiadomienie, że Młodecki po powrocie swym z zagranicy do majątku odmówił wypłaty kilkudziesięciu rubli, należnych Płotnickiemu z czasów bytności jego w majątku Młodeckiego, skutkiem czego rodzina jego w okropnym zostaje położeniu, gdyż z domu kazano jej ustąpić, oburzenie ogólne nie miało granic i wybuchu jego niepodobna już było powstrzymać.

Jednego więc dnia kilkunastu, przeważnie młodych ludzi, wpadłszy do kamery, gdzie kwaterował Młodecki, wymierzyło mu ciężką karę cielesną, a gdy tłum się powiększył, porwano go, chcąc przez okno na bruk dziedzińca wyrzucić, lecz tej katastrofy, która niezawodnie śmiercią Młodeckiego była by się skończyła, nadbiegłe warty więzienne nie dopuściły, a, wyrwawszy go z wielkim wysiłkiem z rąk roznamiętnionego tłumu, zbitego i oszarpanego, do Kordegardy odwiozły. Potem już Młodecki do więzienia nie wrócił, a po parodniowym pobycie w szpitalu zupełnie uwolnionym został.

Dłuższe więzienie fatalny wpływ na człowieka wywiera. Staje się rozdrażnionym, złym, opryskliwym, później przychodzi wielkie wyczerpanie fizyczne i moralne, mury więzienia stają się wstrętne, pragnienie swobody przechodzi w stan chorobliwy. Otóż i dla nas więzienie stawało się coraz cięższem, opanowało nas wyczerpanie i znudzenie, gnębiła tęsknota i niepokój o byt naszych rodzin. Nareszcie w drugiej połowie

1865 r. skończył się termin naszego uwięzienia. Z rana tego dnia opuściliśmy ponure mury baszty Prozorowskiej i pod eskortą jeszcze wojskową udaliśmy się do Komendantury, gdzie wezwany ksiądz wobec dwóch urzędników wysłuchał od nas wiernopoddańczej przysięgi, Stąd już bez eskorty odesłano nas do kancelaryi policmajstra, gdzie po dopełnieniu jakichś formalności dopiero na swobodę puszczono.

Powróciwszy do domu, zastaliśmy straszną reakcję. Jako oddanych pod ścisły nadzór policyi bano się i unikano nas. Odmówiono nam nie tylko wszelkiej na razie pomocy, o któreśmy co prawda nie zabiegali, lecz nawet pracy, która była teraz dla nas jedynym środkiem dalszej egzystencji, gdyż wszelkich zapasów byliśmy kompletnie pozbawionymi. A byli nawet tacy, którzy całą winę klęsk, jakie na kraj nas spadły, tych wyłącznie których przedtem bohaterami nazywano, przypisywali.

Cierpieliśmy więc straszliwy niedostatek, głód nawet. Lecz rzućmy zasłonę na te ciężkie, okropne czasy, których wspomnienie, dziś jeszcze duszę rozdziera. Dowiodły one jak niewyrobionem jeszcze było ówczesne społeczeństwo, które zamiast większego jeszcze zsolidaryzowania się i postawienia silnego moralnego oporu, bezradnie korzyło się przed tymi, którzy poniewierając go, gnietli ze straszliwą zaciętością.

Może teraźniejsze młode pokolenie, zrodzone i wyrosłe w czasach tak strasznego nacisku, jakim naród nasz obecnie jest gnębiony, potrafi wyrobić w sobie, tę tak niezbędną, siłę odporną, która da mu moc niewzruszenie wytrwać przy świętych ideałach narodowych i pozwoli im wcześniej czy później nad uciskiem zatryumfować.

My zaś, już bardzo nieliczni członkowie schodzącego ostatecznie do grobu pokolenia, uczestnicy wielkiej choć smutnej epopei narodowej 1863 r., wyczerpani życiem, które dla nas usłane różami nie było, pracy młodych pokoleń błogosławić już tylko możemy.

Stanisław Wacowski, opracowanie Waldemar Kruppe, 25 października 2020 r.

 

Część I
Część II

Część III

Część IV

Część V

Część VI

Część VII

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *