Smutna wiadomość dotarła z Polski. W dniu 9 stycznia we Wrocławiu zmarł kpt. Franciszek Jakowczyk ps. „Karny”, żołnierz AK, który spędził 21 lat w sowieckich łagrach.
Pan Franciszek mieszkał w Dowbyszu na Żytomierszczyźnie. Niespełna rok temu, z pomocą Stowarzyszenie Odra – Niemen, przyjechał do Wrocławia. W tym czasie w październiku ubiegłego roku z rąk prezydenta RP Andrzej Dudy otrzymał polskie obywatelstwo, które nieuczciwie zostało mu odebrane przez reżym komunistyczny.
Warto przypomnieć biogram śp. Franciszka Jakowczyka przygotowany we wrześniu 2018 roku przez druha ćw. Łukasza Kępę z 5 Głubczyckiej Drużyny Harcerzy „Wilczy Bór” im. mjr. Z. Szendzielarza „Łupaszki”, który odnalazł i odwiedził pana Kapitana w ramach zadania kończącego próbę na stopień.
Pan Franciszek Jakowczyk urodził się 12 maja 1928 roku w Samołowiczach na Białorusi. Pochodził z rodziny inteligenckiej i miał kilkoro rodzeństwa. Do końca pamiętał słowa ojca: „Franek, musisz umieć walczyć o siebie, ale nigdy nie obrażaj młodszych i słabszych, walcz w słusznej sprawie i zła się nie trzymaj”. Małego Franciszka ceniono przede wszystkim ze jego inteligencję oraz sprawiedliwość.
W 1935 roku Franciszek poszedł do szkoły. Jego pierwszy nauczyciel bardzo cenił sobie patriotyzm i często powtarzał uczniom: „Jeżeli kochasz Ojczyznę, jak ojca i matkę to nigdy jej nie zdradzisz, a będziesz za nią walczył a może i życie oddasz.”
Kiedy w 1939 r. wybuchła II wojna światowa nauczyciel zabrał klasę Franciszka do pobliskiego lasu, gdzie stał pomnik Józefa Piłsudskiego i poinformował ją o tragicznym wydarzeniu. Franciszek szczególnie zapamiętał nauczyciela, który ze smutkiem opowiadał im o wojnie, ale i starał się pokrzepić młodych ludzi i zachęcić ich do oporu.
Po ukończeniu szkoły Franciszek zaczął uczyć się zawodu szewca. Jego nauczycielem był Jan Żukowski. Z czasem pozwolił mu roznosić buty do domów mieszkańców okolicznych wsi. Często w butach były listy, jednak Franciszek nigdy ich nie czytał. W tym zawodzie najbardziej cieszyło go to, że mógł pomagać ludziom w tak trudnych czasach.
Niemcy zaczęli robić naloty na losowo wybrane domy w poszukiwaniu broni, ale też sprawdzali, czy nikt nie łamie ich zakazów. Pewnego dnia trafili także do domu Jakowczyka. Tego dnia ojciec zabił świnię, a Niemcy zabraniali tego robić.
Za karę żołnierze zabili psa i aresztowali ojca. Wtedy Franciszek zapłonął nienawiścią do okupantów. Kilka dni później wraz z kolegą zorganizowali akcję odwetową. Znaleźli karabin maszynowy, zaczaili się w krzakach przy drodze i czekali aż ktoś nadjedzie. Wieczorem przejeżdżało tamtędy dwóch Niemców i kiedy znaleźli się kilka metrów od zasadzki Franciszek otworzył ogień. Niemcy padli martwi, a ich motocykl wybuchł. Franciszek wraz z kolegą szybko uciekli i nikt nie dowiedział się kto był sprawcą tego zdarzenia.
W końcu o wszystkim dowiedział się Jan Żukowski, który niezwłocznie zabrał Franciszka na spotkanie z oficerem Armii Krajowej – Alfonsem Kopaczem ps. „Wróbel”.
Po spotkaniu Franciszek zaciągnął się w szeregi AK i otrzymał pseudonim „Karny”.
Został aresztowany przez sowieckie organy ścigania w 1948 roku, na wolność wyszedł w 1969. Podejmował próby wyjazdu do Polski, ale nie otrzymał na to zgody władz ZSRR.
„Karny” poznał pewną młodą wdowę i ożenił się z nią, wybudowali dom i tak żyli razem. Zamieszkali w Dowbyszu – miejscowości na Żytomierszczyźnie, gdzie do dziś jest największy na Ukrainie odsetek Polaków.
Gdy w 2017 roku zmarła żona, Franciszek w swojej starej drewnianej chacie żył sam. 17 stycznia 2018 roku po wielkich staraniach Panu Franciszkowi wydano paszport, który pozwalał mu na przyjazd do historycznej Ojczyzny. Mieszkał we Wrocławiu u swojej siostry.
Walentyna Jusupowa, Żytomierz, 11 stycznia 2019 r.
lp
Leave a Reply