Odległość z Kijowa do Dołbysza stanowi zaledwie 200 kilometrów. Obecnie gospodarka tej bogatego w historię miejscowości przebywa w upadku. Fabryka porcelany, którą założył tutaj w 1923 roku Polak Przebelski, stanęła, i miejscowa ludność radzi sobie jak może, m.in. wyrębując okoliczne lasy.
Obecnie Dołbysz nie posiada nawet statusu centrum rejonowego. Jednak w latach 20-30. ubiegłego wieku ta miejscowość nosiła nazwę Marchlewsk – na cześć polskiego rewolucjonisty Juliana Marchlewskiego. I była wówczas centrum administracyjnym Marchlewskiego Polskiego Rejonu Narodowego, utworzonego na Żytomierszczyźnie w 1925 roku.
Od granic Rzeczypospolitej Dołbysz dzieli około 300 km. W czasach II RP ta odległość stanowiła około 100 kilometrów.
W przeciągu XVIII—XIX wieków tereny Wołynia masowo były zasiedlane przez Polaków – tych, którzy uciekali z Podnieprza przed zrewoltowanymi hajdamakami, jak i tych, którzy przyjeżdżali tutaj z Polski w poszukiwaniu wolnych ziem. Budowano kościoły i szkoły katolickie, Polacy odgrywali ważną rolę w życiu kraju. W Żytomierzu, urodził się wybitny generał powstania styczniowego Jarosław Dąbrowski, który dowodził później wojskami Paryskiej komuny. Niedługo po rewolucji władze sowieckiego Ukrainy postanowiły stworzyć na pograniczu Wołynia i Polesia polski rejon, zwany popularnie Marchlewszczyzną – z polskimi szkołami, gazetami i księgowością w języku polskim.
Ta polska „republika” istniała na mapie ZSRS w ciągu dziesięciu lat – do roku 1935, kiedy to Rejon Narodowy został rozwiązany, a większość jego mieszkańców wywieziono do Kazachstanu lub do Syberii. Wśród nich znalazła się także Helena Trybel, matka jednego z premierów Ukrainy – Jurija Jechanurowa, która udała się do Jakucji razem z represjonowanym ojcem. Marchlewsk w 1936 r. został Szczorskiem, na cześć bolszewickiego działacza wojskowego, który zresztą został zamordowany przez własnego żołnierza z nakazu władz w Moskwie.
Ale o poprzednim statusie dawnego Marchlewska nie zapominano i w powojennych latach. – Kiedy jeździliśmy do Dołbysza rowerami, mówiliśmy: „Jedziemy do Warszawy”. Tak u nas żartem nazywano go, jak miejscową polską „stolicę”, – wspomina Helena Stasiewicz, mieszkanka wsi Załużne, która za czasów Marchlewszczyzny nosiła nazwę Ludwikowa. – Kiedy chodziliśmy do technikum w Połonnem, czasem drażniono nas „Polakami”. Ludzie bowiem wiedzieli, że jesteśmy z polskiego rejonu. Choć nie obrażaliśmy się – dodaje.
W Dołbyszu, gdzie Ukraińcy mieszkają razem z Polakami, nie ma niezgody. Chociaż za czasów II wojny światowej to miasto i okoliczne wsie stały się przedmiotem ataków nacjonalistów ukraińskich. Starsze osoby do dziś pamiętają o tym, że po wojnie katolicy bali się dekorować swoje domy na Zielone Świątki – żeby bandyci nie mogli dowiedzieć się, gdzie mieszkają Polacy.
Dzisiejszy Żytomierz, do którego powróciło po deportacji wielu mieszkańców Marchlewszczyzny, jest jednym z najbardziej „polskich” regionów Ukrainy.
Starsze osoby we wsiach dawnego Rejonu Marchlewskiego do dziś ze sobą rozmawiają w języku polskim, mieszając go ze słówami ukraińskimi, a Kartę Polaka uzyskuje coraz więcej mieszkańców Dołbysza.
Irena Rudnicka, 17.03.16 r.