Nowy Zawód – Dziwna nazwa, ciekawa historia

Nowy Zawód jest jedną z wiosek Czerwonoarmiejszczyzny, leżącą w odległości 35 km od Żytomierza. Nazwa wioski jest związana nie z przyrodą, a z przeróbką drewna. Nowy Zawód, bo jego mieszkańcy zajmowali się rzemiosłem. Na ziemiach, gdzie obecnie leży wioska, w pierwszej połowie XIX wieku został zbudowany niewielki zakład (ros. zawod) produkcji potasu, a w roku 1908 – najnowszy tartak. Miejscowość została nazwa Nowym Zawodem, bo w okolicznych wioskach zakłady przemysłowe istniały wcześniej, więc do nowopowstałej wioski przylgnęła nazwa z przymiotnikiem „nowy”.

Tu kurzyły się budy, gdzie produkowano saletrę, węgiel drzewny, dzięki którym utrzymywało się   kowalstwo, majstrowie wydmuchiwali niewyobrażalnie piękne szklane wyroby, produkowali smołę i dziegć.
Wioska została założona przez Henryka Rzewuskiego na początku XIX wieku. Połączyła kilka małych, rozrzuconych po leśnych zaroślach chutorów, składających się z 5, 6 domów. W chutorach przeważnie mieszkali Polacy. Chociaż osadnictwo Polaków na Wołyniu Wschodnim sięga XVI wieku, jednak osady polskie na terytorium Nowego Zawodu powstały dopiero w końcu XVIII i początku XIX wieków.
Gdy Rzewuski został właścicielem tych niepokaźnych ziem, gdzie było więcej lasu aniżeli pól, a wilgoci więcej, niż lądu, pomyślał sobie o tym, żeby wcielić tych pojedynczych rzemieślników do nowego zakładu. Ten będzie miał większy przerób, a tym samym da ludziom większe zarobki zaś właścicielom ziemi – dochody. Ponadto społeczność jest jednej wiary, więc będzie pod opieką jednego duszpasterza.
W wyniku kolonizacji, we włościach Henryka Rzewuskiego powstał majątek Nowozawodzki, do którego w XIX wieku należało 19 wiosek. Pierwsza znana wzmianka o Nowym Zawodzie pochodzi z roku 1823. Koloniści polscy zasiedlając nowe ziemie, dzierżawili u Rzewuskiego, a później u Weinstaina i Szlenkiera działki z prawem spadkowego użytkowania. Po 1840 roku większość mieszkańców Nowego Zawodu, jak i innych wsi polskich, straciła prawa szlacheckie i została poniżona do stanu chłopów albo mieszczan.
W Nowym Zawodzie większość chłopów – a później „wolnych ludzi”, zamieszkała od ok. 1837 roku. Taka jest historia powstania tej wioski.
Niestety, nie tylko cudowny świat przyrody otaczał chłopów, nie tylko umiejętności starszych pokoleń gospodarowania na tej skąpo obdarzonej przez naturą ziemi mnożyły dostatek. Na los kilku pokoleń wypadły ciężkie próby. Przeżyli oni dwie rewolucje, a I Wojna Światowa zabrała życie niejednego rolnika. Jednak największym złem stały się bolszewicka kolektywizacja i głód 1933 roku oraz okrutne represje, które na następnych pokoleniach zostawiły znamię „członków rodziny wroga narodu”. Z tym strasznym znamieniem żyli przez lata ich dzieci i wnuki. Miały zamknięte drzwi do wyższych uczelni, a na możliwość pracy w wielkich zakładach przemysłowych trzeba było zasłużyć się nie jednym i nie dwoma latami ciężkiej pracy. Setki rodzin zostały wysiedlone do donieckich stepów, do dalekiego i obcego Kazachstanu i zaśnieżonej Syberii.
Gdy II Wojna Światowa ogarnęła ogniem cały kraj, niektórzy nowozawodczanie poszli do wojska, inni do oddziałów partyzanckich. Wioska żyła na złość oprawcom i patrzyła z lasów na świat swym piwnym okiem. W chatach matki śpiewały przy kołyskach z córeczkami gajowych i rolników. Nikt nie wiedział, do którego z tych małżeństw uśmiechnie się los, a komu przypadnie gorzkie sieroctwo.
Starsze pokolenie dobrze pamięta koniec wojny i wielkie nadzieje. Żony czekły na mężów powracających z frontu, dziewczyny – na narzeczonych, matki – na synów. Ileż z nich nie doczekało się swego szczęścia.
Żadne tortury stalinowskie, żadne „mądrości” enkawudzistów nie zmniejszyły ich miłości do ziemi i pragnienia do nauki. Co roku w szkole dziewczęta i chłopcy tańczyli na balach maturalnych, szli na studia, do pracy, wyjeżdżali w poszukiwaniu lepszego życia. Znaleźli je, więc teraz nowozawodczanie są dumni ze swoich sławnych akademików i profesorów, którzy osiągnięciami oraz nagrodami zadziwili niejeden kraj. Dumni są ze swych budowniczych, medyków, nauczycieli, gajowych i zwykłych rolników.
Dziś tak samo, jak setki lat temu, w Nowym Zawodzie szumią potężne dęby i strojne jesiony, tak samo uroczyście brzmią dzwony kościoła, wzywające żywych i opłakujące zmarłych.
Najświętsza i najdroższa połać ziemi, nieoznaczona na wielkich mapach świata, jest najcenniejsza dla tych wszystkich, którzy urodzili się w Nowym Zawodzie, mieszkali i mieszkają w tym cudownym zielonym świecie. Kto raz tam był, temu na zawsze pozostają w pamięci zalewy wśród bagien i torfu, porosłe mchem, niewielkie jeziora z czarna wodą z białymi liliami na nich, brzozy i olchy.  Wszystko, co lubi wilgoć i ciągnie do niej.

Tetiana Denisiewicz

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *