Winnicki Centralny Cmentarz im. Gorkiego – podolski „Katyń” (uaktualnione)

Rodziny szukają bliskich pomiędzy zwłokami ofiar NKWD, wydobytych z ziemu w winnickim parkuWe wspaniałej okolicy Podola nad Bogiem znajduje się miasto Winnica. Na początku II Wojny Światowej to miasto zamieszkiwali blisko 100 000 ludzi. Ogółem na Ukrainie (od Zbrucza) w 1939 roku mieszkało 27 mln. mieszkańców, gdy w 1929 – 31,2 mln. Biorąc do uwagi przyrost demograficzny na poziomie 20 na tysiąc – za dziesięć lat przed II Wojną Światową Ukraina straciła około 10 milionów mieszkańców. Gdzie się oni podziali? Co się z nimi stało?

Częściowe wytłumaczenie odnajdujemy w tysiącach opuchniętych ciał, ofiar Wielkiego Głodu, organizowanego przez komunistyczną Moskwę w 1932-1933 latach. Kolejne tłumaczenie jest schowane pod ziemią w masowych mogiłach w Winnicy i innych miastach Ukrainy. Te straszne odkrycia zaczęli robić Niemcy podczas II Wojny Światowej. Odkopywano ciała ludzi ze związanymi z tyłu rękami i przedziurawionymi czaszkami. W samej Winnicy było ich około 10 tysięcy. To miasto razem z Katyniem stało się symbolem  zamordowanych milionów niewinnych ludzi.

 

…Pociąg jechał do Winnicy. Ludzie z torbami, pomagając jeden drugiemu wciskali się  do podstawionych wagonów towarowych. Każdy ze swoim ładunkiem, siadał gdzie się dało. Czasami jedna czy inna kobieta po cichu wycierała łzy płynące po policzkach.
Jeszcze przed południem pociąg zatrzymał się na stacji Winnica. Ludzie powychodzili z wagonów. Przeszli szerokim bulwarem Kociubińskiego, przed drewniany most nad Bogiem i dalej po prospekcie Ukraińskim kroczyli ku celowi swojej podróży. Na końcu Ukraińskiego prospektu zaczyna się Lityńska  Szosa, właśnie tam kierują się te żywe ludzkie cienie.

Przy tej szosie w trzech miejscach – tak zwanym Parku Kultury, po prawej stronie – na terytorium  polskiego cmentarza oraz w sadzie owocowym. W tych trzech miejscach widnieją odkryte masowe groby ofiar komunizmu. Niemcy zaganiają do pracy robotników. Z dołów wyciągane są  przegniłe już ludzkie ciała ze związanymi z tyłu rękoma, z dziurami od kul z tyłu głowy. Tych trupów są setki oraz tysiące. Kopacze odnajdują coraz to nowe mogiły, pełne zamordowanych ludzi.

Kobiety rozpoznały ciała swoich bliskichNa wiadomość o odnalezieniu masowych mogił, ze wszystkich okolic Podola zjeżdżają się nędzarze, by odszukać jakąkolwiek wiadomość o aresztowanych przez NKWD w 1937  i 1938. Szukają ojców, braci, matek, sióstr, synów oraz córek. Zbliżając się ku głębokim jamom oni zrywają w przydrożnych rowach ostro pachnące zioła i trzymają ich blisko nosa. Trupi smród jest nie do wytrzymania. Niektórzy nie wytrzymują i zaczynają płakać już teraz, kilkaset metrów od masowych mogił. Inni siadają na ziemię, jakby nie rozumiejąc, co mają dalej robić. Iść czy wracać Jeżeli był kiedyś na świecie obraz tęsknoty i rozpaczu, to on jest tutaj.
Gdy ludzie z pociągu podeszli do pierwszej góry trupów, nagle jedna babcia ze starszych kobiet oderwała się od reszty grupy, odrzuciła swoją torbę i z krzykiem  rozpaczy padła na pierwsze z ciał. Ludzie podnieśli staruszkę i półżywą położyli na trawie obok śmiertelnego dołu. Gdy babcia kobieta oprzytomniała, to opowiedziała, że ona przyjechała aż z Czernihowa. Jej trzy noce z rzędu śnił się aresztowany w 1937 roku syn, błagając matkę o to, by ona przyjechała do Winnicy i odszukała jego ciało wśród innych trupów. Odszukała.  Rozpoznała po częściowo amputowanej lewej ręce i odzieży…

Od 24.VI do 26.VIII. 1943 roku w Winnicy rozkopano w trzech miejscach 91 zbiorową mogiłę, z której wydobyto 9432 ciała, w tym 196 kobiet. Na podstawie cech osobistych oraz odzieży zidentyfikowano 679 ciał, większość z których to – Ukraińcy, i Polacy. 161 osoba nie do końca zidentyfikowana. Z zawodu ofiary  to – rolnicy, robotnicy, urzędnicy, inteligencja.

Badaniami zajmowała się sądowo- medyczna komisja, składająca się z Niemców, jednego Ukraińca (doktora Doroszenka) i Rosjanina (Malinina). Do prac przy rozkopywaniu licznie dołączyła miejscowa ludność
W pamięci mieszkańców Sowieckiej Ukrainy (Polaków, Ukraińców, Rosjan) jeszcze tkwił obraz Wielkiego Głodu z lat 1932-1933, ale w latach 1936-1938 zachłystnęła ich nowa plaga bolszewickiego terroru. Naprawdę nikt nie znał ani dnia, ani godziny, kiedy do jego domu podjedzie „czarny woron” – (charakterystyczny samochód NKWD), w którym na zawsze zniknęli miliony ludzi. Najczęściej to zdarzało się w nocy, agenci NKWD wchodzili do domu, przeprowadzali „obszukiwanie” i niezależnie od tego, czy coś znaleźli, wydawali nakaz  „Zbierać się!”. Zarzut był jeden – „Wróg narodu”. Bezpośrednią przyczyną aresztu mogła posłużyć  pocztówka od rodziny z Polski, krzyżyk albo modlitewnik. Często aresztowano przez donos  bez podstaw i sensu.
Ta straszna fala aresztów trwała do wybuchu II Wojny Światowej. Bardzo mało rodzin nie „złożyło w ofierze” komunistycznemu bożkowi kogoś ze swych bliskich. Przepełnione więzienia, sądy tak zwanych „trójek” wydawały wyroki śmierci, w zakładach pracy obowiązywały bezsensowne „pięcioletnie plany” stawiania coraz to nowych rekordów.

Naiwne żony i matki próbowali pomóc swoim zaaresztowanym bliskim. W rozpaczy  „szukali sprawiedliwości”, stojąc całymi dniami pod murami i bramami więzień, chodzili do urzędów NKWD, naiwnie pisali listy do samego Stalina, prosząc by „towarzysz Stalin” dopomógł im w poszukiwaniach. Ale w 99 przypadkach ze 100 odpowiadano im, że aresztowanego ukarano za to, że był „wrogiem narodu” i wysłano w dalekie łagry „bez prawa pisania listów”. Prawie 10000 takich „wrogów”, „zasłanych w łagry”, znaleziono z zawiązanymi z tyłu rękami oraz porozbijanymi czaszkami w masowych mogiłach w Winnicy.
Najlepiej o tym co wydarzyło się w Winnicy w lipcu-sierpniu 1943 roku świadczą relacje samych członków rodziny, którzy rozpoznali kogoś ze swoich bliskich w zbiorowych winnickich mogiłach:

Halina Gruszkowska ze wsi Gorodnica, rejonu Niemirowskiego, tak opowiada o wydarzeniach 1937 roku:

– W październiku mojego ojca, rolnika Piotra Gruszkowskiego, 65 lat, aresztowali enkawudyści w Bracławiu. Tłumaczyli mojej matce, że tata jest „wrogiem narodu”. Wiem, że mój ojciec, który nawet nie skończył szkoły podstawowej, nigdy nie zajmował się polityką. Przez dwa tygodnie ojca trzymano w Bracławiu, potem zabrano do Winnicy. Moja mama codziennie chodziła do bracławskiego NKWD, żeby cokolwiek dowiedzieć się o ojcu. Funkcjonariusze powiedzieli jej, że tatę wysłano do Winnicy.
Od dnia aresztu, więcej o nim nie słyszeliśmy. Także całkiem nic nie wiadomo o innych dziesięciu osobach z naszej wsi, których aresztowano razem z naszym ojcem.
Przeczytałam w gazetach, że w Winnicy rozkopano zbiorowe mogiły, a potem od jednej sąsiadki dowiedziałam się, że ona znalazła tam ubranie swego męża. Dlatego pojechałam do tego miasta i spośród innych ubrań poznałam czapkę ojca. Teraz wiem, że jego zamordowali enkawudyści.
Winnica, 3 lipca 1943 roku.

Katarzyna Gorlewska ze Żmerynki opowiada tak:
– Wśród wykopanych rzeczy w byłym ogrodzie NKWD, rozpoznałam odzież mojego męża: wyhaftowaną koszulę oraz marynarkę z futrzanym kołnierzem. Mój mąż, Dymitr Gorlewski, urodzony w 1888 roku, pracował jako maszynista na dworcu kolejowym.
Aresztowali go 13 maja 1938 roku w Żmerynce. Po otrzymaniu wezwania do NKWD, mój mąż poszedł tam i nigdy więcej nie wrócił. Następnego dnia enkawudyści przeszukali dom, ale nic nie znaleźli. Przyczyną aresztu stało się oskarżenie męża o to, że jest on „wrogiem narodu”. Ale tata nigdy nie zajmował się polityką. Po trzech miesiącach przed aresztem nawet dostał nagrodę za swoja staranną prace…
Po dwóch tygodniach męża zabrano ze Żmerynki do Winnicy. Jeździłam często do niego, przywoziłam ubranie, ale żadnego razu go nie widziałam. Kiedyś jednego razu znów wróciłam,  powiedziano mi, że męża zabrano do  Kijowa. Pojechałam za nim, ale w Kijowie mi też powiadomiono, że męża zesłano do Sybiru. Wtedy zrozumiałam, ze on powinien leżeć wśród zabitych na byłym terytorium NKWD w Winnicy.
1 maja 1937 roku w Żmerynce aresztowano 60 osób w wieku od 35 do 50 lat, ślad po nich zaginął.
Winnica, 1 lipca 1943 roku.

Świadczenie Darki Bieleckiej, z rejonu Szargorodzkiego:

– Mego męża, Leonida Bieleckiego, 35 lat, aresztowano 24 września 1937 roku. Wieczorem  przeszukano dom i skonfiskowano ornaty, książki, dokumenty.
Mąż ukończył duchowne seminarium na Wołyniu i do 1935 roku pracował we wsi Pelewa. W 1935 roku cerkiew w Pelewie zamknięto i męża zobowiązano do zostawienia wszystkiego i wyjazdu. Przyjechaliśmy do wsi Grebla, gdzie mąż zaczął pracować jako drwal. Kiedy po niego przyszli, jeden z enkawudystów powiedział tak -„I tak już za długo ten pies żyje”.
Najpierw mego męża wsadzono do aresztu, potem za dwa tygodnie przewieziono go do Winnicy. Kiedy dostarczałam mu przesyłkę, nigdy nie pozwolili mi, bym się z nim spotkała. Za miesiąc dowiedziałam się, że męża zesłano. Dokąd, kiedy? – więcej niczego nie powiedzieli. Napisałam prośbę do Moskwy i za pól roku otrzymałam zawiadomienie o tym, że męża zesłano do Sybiru.
Przeczytawszy w gazecie o zbiorowych mogiłach w Winnicy, przyjechałam tam dlatego, żeby odszukać rzeczy, które należały do mojego męża. Odnalazłam jego ubranie, które sama mu uszyłam. Myślę, że mojego męża zabito, a nie zesłano.
Winnica 1 lipca 1943 roku.

W Winnicy nie było za dużo ludzi, którzy mogliby dokładnie opowiedzieć o tych miejscach, które NKWD wybrało dla ukrycia śladów po swoich zbrodniach. Ale znalazło się niemało takich, co wiedzieli i pamiętali o tym, co odbywało się w trzech miejscach w pobliżu Lityńskiej Szosy.

Pierwsze miejsce, – to wyżej wspomniany ogród  który należał  do kilku gospodarzy, którzy w 30. latach XX wieku przyjechali do miasta. Ogrodem zainteresowali się w marcu 1938 roku enkawudyści. Oni zaczęli mierzyć i otoczyli ten ogród 3-4-metrowym ogrodzeniem, rozstawiwszy wzdłuż niego warty. Okolicznym mieszkańcom wmawiano, że NKWD zabezpiecza drzewa przed dziećmi, albo tym, że na terytorium sadu odbywają się wojskowe ćwiczenia.

O istnieniu „Zamkniętego obszaru” w Winnicy świadczy jeden z protokołów Winnickiej Rady Miejskiej oraz kilka zeznań świadków:
Wypiska z protokołu № 1 posiedzenia Winnickiej Rady Miejskiej, od 01.IV. kwietnia 1936 roku.
– Słuchano: Zawiadomienie dowództwa NKWD o zamknięciu dla ludzi terytorium w pobliżu farmy mleczarskiej w Winnicy.
Zdecydowano: zamknąć przed ludźmi terytorium o rozmiarze 27 hektarów, należące do Winnickiej Rady.
Na tym terytorium zabroniono wszelkie budowy bez pozwolenia NKWD.

Granice zamkniętego terytorium:
a) od północy – miejski las i ziemie, należące do wsi Piętniczany,
b) ze wschodu – uliczne zabudowanie № nr 646,
c) od południa – ulica Lityńska.
Koszt nowych mieszkań byłym mieszkańcom opłaci Komisariat Ludowy.
Prezes Rady miejskiej Fursa, sekretarz Słobodianiuk.

Pracownik winnickiej hydro-biologicznej stacji Gulewicz mówi o masowych grobach, utworzonych przez NKWD:
– Mieszkałem w tej części miasta, do której najkrótsza droga prowadziła przez cmentarz. Idąc do pracy, często widziałem jak ludzie kopali groby. Nawet nie mogłem sobie wyobrazić w jakim celu. Wiosną 1937 roku zobaczyłem na głównej alei leżący kalosz, cały we krwi, wtedy zacząłem przyglądać się. Kiedyś szedłem główną aleją cmentarza i zobaczyłem że do strony bramy  podjechał samochód. Schowałem się w cieniu drzew i zobaczyłem, że ten samochód, jest załadowany ludzkimi ciałami i nakryty brezentem. Maszyna podjechała do wykopanych grobów. Wyraźnie słyszałem dźwięk zrzucanych na dół ludzkich zwłok. Szybko zasypawszy jamę kopacze wsiedli do ciężarówki i odjechali z cmentarza.

Pielęgniarka Eugenia Prolińska z Winnicy opowiadała tak:
– Wiosną 1937 roku pracowałam jako pielęgniarka w Pyrogowskim szpitalu. Często dyżurowałam nocą. Pewnego razu zauważyłam, że do szpitalu przyszedł lekarz więzienny NKWD. On zawsze nosił uniform, a teraz był w cywilnym ubraniu. Lekarz szukał grabarza. Razem poszli na cmentarz. Mego męża aresztowało 20 grudnia NKWD, dlatego ten nocny wypad (a było to ok. 2-3 godziny nocy) mocno mnie zainteresował. Zatrzymawszy się pod bramką cmentarza, usłyszałem rozmowę, ale nic z niej nie mogłam zrozumieć. Przy cmentarzu stali dwie ciężarówki nakryte brezentem.
Myślę, że w ciężarówkach znajdowali się zwłoki ofiar, zabitych w więzieniu NKWD. Zobaczyłam, że do ciężarówek zaczęli podchodzić ludzie, dlatego uciekłam. Następnego dnia przeszłam przez cmentarz, na którym dyżurował milicjant. Zauważyłam, że część ziemi została rozkopana i wyrównana. Kiedy zaczęłam wypytywać milicjanta, on odpowiedział mi, że to nie powinno mnie obchodzić. Takie przypadki powtarzały się dość często. Przecież na miejscu, gdzie zobaczyłam te groby, nigdy nikogo nie chowano.

Jak odnaleziono zbiorowe mogiły w Winnicy i jak zaczęło się ich rozkopywanie?

Jedno z miejsc, gdzie komuniści chowali ofiar - owocowy sad przy Lityńskiej SzosieWedług opowieści miejscowej ludności, wiosną 24 maja 1943 roku „ktoś coś kopał w parku” i znalazł częściowo już rozłożone ludzkie szczątki w zniszczonym ubraniu. Ten „ktoś”, kto znalazł zwłoki, przestraszył się i zawiadomił policję. Wtedy już zaczęły się poszukiwania. Znaleziono jeszcze jedne zwłoki, po nich jeszcze jedne i następne… Sprawą zajęły się władze lokalne, systematycznie rozkopując niezliczoną ilość zbiorowych mogił pod przewodnictwem dwóch specjalistów – Doroszenka, sądowego lekarza z Winnicy oraz Malinina, byłego profesora Krasnodarskiego uniwersytetu.
Sprawą zainteresowały  się także Niemcy, którzy po rozkopaniu dwóch masowych grobów (znajdowało się w nich około 200 ludzkich szczątków), utworzyli sądowo-lekarską komisję, która zajęła się zbadaniem skali stalinowskich-komunistycznych mordów z lat 1937-1938. Zwołano międzynarodowe konsylium składające się ze specjalistów z neutralnych krajów oraz zagranicznych dziennikarzy.
Wiadomość o strasznej zbrodni w Winnicy rozeszła się po całej Ukrainie i do obwodowego miasta zaczęli przyjeżdżać ludzie z nadzieją, że wreszcie dowiedzą się czegoś o losach swoich najbliższych.
Ludzie, którzy rozkopywali groby, najpierw wyciągali ubrania, którymi byli przykryte zwłoki, potem wieszali te ubrania pomiędzy drzewami. Ci, którzy przyjechali z innych miast, próbowali rozpoznać w ubraniach należące do ich bliskich: wyhaftowaną koszulę, na przykład. Z czasem ubrania zaczęły znikać, nocą kradziono bieliznę, spodnie, prano je a potem sprzedawano na targowiskach. Wtedy na drzewach zaczęto wieszać tabliczki następującej treści – „Za kradzież ubrań czeka śmierć”.

Miejsca rozkopów

Masowe groby w Winnicy znaleziono w trzech miejscach: w ogrodzie, na starym cmentarzu i w „parku kultury i odpoczynku”. Pierwsze masowe groby zostały otwarte w ogrodzie na Dolinkach, w odległości ok. dwóch mil od centrum, po prawej stronie od Lityńskiej Szosy. Powierzchnia ogrodu stanowiła 60 na 1000 metrów nierównej ziemi, zasadzonej starymi drzewami. Między nimi rosły także krzaki. Zimą 1937-1938 roku ten plac został zajęty przez NKWD, które otoczyło go trzymetrowym ogrodzeniem, zasłaniającym przed oczyma przechodniów, to, co się działo w tym ogrodzie.
Zimą 1942-1943 roku miejscowi rozkradli wszystkie deski z ogrodzenia. Wtedy już można było zobaczyć pogłębienia w ziemi. Potem przypadkowo odnaleziono jedne zwłoki i zaczęły się rozkopy terytorium terenu. Tylko w tym jednym ogrodzie rozkopano 34 jamy, w których znajdowały się szczątki 5644 osób. W pierwszym dole byli tylko dokumenty, w drugim ubrania, w trzecim tylko buty. Rozmiary pojedynczego dołu stanowił 2,5 na 3 do 2,8 na 5 metrów.

Stan rozkopanego ubrania i ludzkich szczątków

Ubranie i trupy leżały w masowych grobach bez żadnego porządku, ich po prostu wrzucano pochopnie razem do jednej jamy. Tylko część ubrań zachowała się, większość zgniła. W pewnych przypadkach ubranie spalono, o czym świadczy ten fakt, że w grobach znaleźiono także zapałki i niezgaszone niedopałki.

Identyfikacja zwłok

Międzynarodowa komisja potwierdza zabójstwo w tył głowy, jak w KatyniuWszystkie zwłoki mieli związane ręce, u niektorych także byli związane i nogi. Ofiary były ubrane prawie jednakowo: – koszula, spodnie i marynarka. Ze 196 trupów kobiet, 49 było całkiem nagie, inne – ubrane tylko w koszule. Większość z tych kobiet była w młodym wieku. Eksperci doszli do strasznego wniosku, że przed śmiercią, prawie wszystkie zgwałcono. Zwłoki kilku starszych kobiet byli  normalnie ubrane. Tylko niektórym z nich związano ręce.
Ludzi, zwłoki których odnaleziono we wszystkich trzech miejscach rozkopów, można podzielić na takie kategorie wiekowe:
– 20-30 lat – 638;
– 30-40 lat – 4,976;
– ponad 40 lat -1,366.
Wieku kilku zwłok nie udalo się określić.
Większość ofiar bolszewickiego terroru w Winnicy to – byli mężczyźni w wieku 30-40 lat.

Przyczyny śmierci

Wszyscy zabici zmarli od strzału w tył głowy. Tylko w niektórych przypadkach nie można było tego stwierdzić, bo niektóre zwłoki uszkodzono podczas rozkopów. W głowach większości ofiar znaleziono kule. W pewnych przypadkach strzelano więcej niż jeden raz, dwa strzały naliczono w 6360 przypadkach, trzy – 78, kilka mieli około 4 strzałów. Czaszki kilku trupów zostali  rozbite ciężkimi przedmiotami. Kilka trupów mieli pętle na szyjach.

Sposoby i miejsca rozstrzałów

Badania zwłok przez ekspertów podtwierdziły, że zabójstwa wykonali profesjonaliści. Wykorzystywali dwie metody. W pierwszym przypadku, strzelano ofierze w tył głowy. W drugim przypadku, człowiekowi strzelano w szyję zeby przebić «atlas», co prowadziło do śmierci. W obu przypadkach wykorzystano opracowany i przemyślany poprzednio system.
Sprawdzanie możliwych wariantów zabójstw potwierdziły teorię, że ofiary w większości przypadków zostały rozstrzelani na podwórzu NKWD. Na podstawie faktów,  i badań, komisja mogła ze ścisłością opisać zabójstwa.

Związanie rąk i zatykanie ust

Standardowy węzeł NKWDDla  związywania rąk wykorzystano fabryczny sznurek z konopli o 7 milimetrów średnicy i długości 1,20-1,30 metra. Technika związywania rąk była następująca: ręce ofiar wykręcano w różne strony, wiązano w nadgarstkach dwa razy sznurem, oba końcа sznura jeszcze raz przeciągano pomiędzy rękami i wiązano tak, by każda ręka była w oddzielnej pętli. Nie było możliwości, by samemu uwolnić się z takich pęt.
W kilku przypadkach wiązano także łokcie, takim samym sposobem.

Miejsce i szczegóły zabójstw

Dokumenty i opowiadania świadków pozwoliły podsumować, że rozstrzały ofiar przeprowadzano na terytorium NKWD oraz w jego pobliżu, otoczonym garażami. W jednym z garaży była myjnia samochodowa, na której zmywano krew zabitych. W czasie rozstrzeliwania uruchamiano silniki samochodowe, które zagłuszały strzały. Ale i tak znaleźli się świadkowie, którym udało się usłyszeć dźwięk pojedynczych strzałów.

Wykonawcy ludobójstwa w Winnicy

Wszystkie fakty świadczą o tym, że ludobójstwo w Winnicy wykonało NKWD:
1) Ofiary NKWD, zabici w Winnicy były aresztowane przez agentów NKWD w 1937-1938 latach.
2) Wszystkich aresztantów rozstrzelano na terytorium NWKD w Winnicy.
3) Przez cały czas bliskim więźniów tłumaczono, że brata czy tatę «wywieziono bez prawa do pisania listów».
4) W pewnych przypadkach bliskim ofiar NKWD dawano do zrozumienia, że oni swoich krewnych już węcej w życiu nigdy nie zobaczą.
5) Podczas masowych aresztóww Winnicy tworzono „zabronione strefy”, które były pod ochroną funkcjonariuszy NKWD oraz milicji.

Motywy ludobójstwa w Winnicy

Co mogło stać motywem takiego strasznego ludobójstwa w Winnicy? Z pełną pewnością można stwierdzić, że zabici nie popełnili żadnych kryminalnych oraz politycznych przestępstw, dlatego jest niezrozumiałe, dlaczego ich aresztowano i stracono. NKWD tłumaczyło, że aresztowany to – «wróg narodu». W większości przypadków, aresztowania przeprowadzano bez specjalnych na to przyczyn, tylko według oskarżeń NKWD. Jeden z zabitych był odpowiedzialny za chorobę koni w kołchozie, inny, bez pozwolenia zmienił miejsce pracy. Jedną z przyczyn zabicia było odnaleziene podczas przeszukiwań rewizji kartki pocztowej z Polski, Ameryki albo innych krajów.

Podsumowanie

Podwórko NKWD, na którym mordowano niewinnychNie tak dawno temu, dzięki zaangażowaniu mieszkańców Winnicy, odbyła się konferencja prasowa w związku z świętowaniem przez miejscową władzę 75. lecia Winnickiego Parku Kultury i Odpoczynku im. Gorkiego.
– Na całym świecie ludzie wiedzą, że ten winnicki park jest, po pierwsze, – polskim katolickim cmentarzem, a po drugie, – miejscem masowych mordów ofiar NKWD w 1937-1938 latach – opowiada  Sergiusz Swytko, deputowany do winnickiej rady obwodowej.
Niemcy podczas okupacji Winnicy w 1943 roku zaczęli badać teren parku, odnajdując 35 zbiorowych mogił, z których 14 rozkopano i podjęto próbę identyfikacji ciał. To znaczy, że na terytorium parku i dziś, oprócz 15 hektarów indywidualnych mogił byłego polskiego cmentarza, znajduje się 21. niezbadana zbiorowa mogiła ofiar, zamordowanych przez komunistów. Według specjalistów ilość ciał waha się od 2 do 5 tysięcy ciał. Celem utworzenia parku było zamaskowanie przez stalinowską władzą własnych zbrodni.
W 1944 roku postanowieniem winnickiej rady miejskiej na uporządkowanie parku z budżetu ZSRR wydzielono 10 tys. rubli a w 1945 roku – 2 miliony 308 tys. rubli. To były ogromne pieniądze dla powojennego czasu. Faktycznie te pieniądze były wykorzystane dla zamaskowania masowych mogił ofiar represji.
W20. I 30. latach XX stulecia w ZSRR był legalizowany państwowy terroryzm. Właśnie w 1937 1938 latach komuniści niszczyli potencjalnych oponentów: ukraińską i polską inteligencję, wczorajszych oficerów, duchowieństwo. Profesor historii Strukiewicz potwierdził, że Winnicki Centralny Park jest miejscem pochówku zakatowanych przez NKWD mieszkańców Kresów .Skrytykował on dzisiejsze władze miasta za huczne świętowanie rocznicy utworzenia parku im. Gorkiego, a tak naprawdę – specjalnego obiektu NKWD.
Były oficer KGB Wadim Witkowski jest specjalistą od archiwów służb specjalnych ZSRR. Dzisiaj prowadzi działalność dziennikarską. On też potwierdza, że te mogiły, które rozkopali Niemcy w 1943, to tylko część od ogólnej ilości grobów. Ale według niemieckich dokumentów są znane wszystkie miejsca masowych mogił. Według Witkowskiego, amoralnym jest przeprowadzać imprezy rozrywkowe w miejscu, gdzie leżą tysiące zamordowanych ludzi.
Świadek wydarzeń końca czwartej dekady XX wieku Switłana Maczulska tak opisuje to, co widziała, jako 11letnia dziewczynka:
– Moja rodzina mieszkała na terytorium parku obok stadionu, z 1930 roku. Dziadek pracował tutaj przez prawie 40 lat i opowiadał, że gdy rozstrzeliwano ludzi, to, aby zagłuszyć strzały włączano syreny, perforatory. Ciała zakopywano nad ranem. Mój tata przypadkiem zobaczył jedną z takich mogił. Powiedział, że mogiła była tak głęboka, jak wiejska chata z kominem. Winnicki park leży na mogiłach, na krwi.
Inny deputowany winnickiej obwodowej rady Mykoła Zieliński opowiada:
– Rozstrzelano moją babcię i dziadka. Są pochowani gdzieś w parku. Tych, kto ich rozstrzelał, już ukarał Bóg. Ale ja nie rozumiem, jak miejscowe władze mogą wydawać rozporządzenia, by przeprowadzać huczne świętowania na grobach naszych dziadków, ja tego nie rozumiem. Przecież Bóg wszystko widzi…

Jerzy Wójcicki, przy współpracy z Igorem Płachotniukiem i Sebastianem Reńcą,
Przy napisaniu wykorzystano materiały z książki Antina Dragana „Pamiętajmy o Winnicy”


Zdjęcia z miejsca zbrodni – parku kultury i odpoczynku im. Gorkiego w Winnicy

(naprowadzając myszką na zdjęcie, pojawi się opis)

{morfeo 249}

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *