Ten ból nigdy nie minie… Cz. I

Fot. TVP

Dziś moja historia opowiada o 32-letnim Romanie Julianowiczu Jasińskim z Krasiłowa, który chciał żyć, pracować i wychowywać syna, ale jego życie przerwały represje bolszewickie w 1938 roku, czyniąc młodą żonę Romana wdową, sierotą 9-latka.

Zacznę jednak od początku…

W 2009 roku Wictoria Jasińska otrzymała gratulacje z okazji 100-lecia. Przy okazji postanowiła opowiedzieć coś ze swojego życia.

Zaczęła od żarliwej i wiernej miłości, która trwała zaledwie dziesięć lat, a potem pozostało 80 lat rozpaczy, łez i gorzkich wspomnień. Była pewna, że będzie żyła długo i szczęśliwie ze swoim ukochanym mężem, przystojnym Romanem, ale niestety tak się nie stało. Nadszedł czas, kiedy on i jej syn zostali jej zabrani. Na zawsze.

Dzień, w którym były zaręczyny jej starszej siostry Helenę, tkwił w jej młodzieńczych wspomnieniach. Wówczas wiele osób przyszło do ich małego domu, a ona usiadła na kuchence iz ciekawością patrzyła przez szczelinę, przyglądając się gościom. Jeden z gości, młodszy brat pana młodego, wszedł ostatni i zwrócił się do pieca:

– I kto to tutaj wygląda?
– Mamy kolejną dziewczynę!
-Ile ona ma lat?
-Trzynaście!
– No cóż, pozwól jej urosnąć i zobaczysz, zdobędę ją!

Dziewczyna zmarszczyła brwi na te słowa, a chłopak roześmiał się i poszedł za gośćmi. Kto by pomyślał, że te słowa okażą się prorocze?

Kilka lat później Roman znów przyszedł. Potem pobrali się w kościele krasiłowskim. Od bramy do ołtarza prowadziła ścieżka, a wszystkie ławki ozdobiono białymi wstążkami i kokardkami. Był maj, natura była w pełnym rozkwicie i wydawało się, że radowała razem z nimi.

Ojciec Wiktorii podarował młodym złote obrączki wykonane z dwóch królewskich złotych rubli.

W 1928 roku narodziła się rodzina Jasińskich – Wiktoria i Roman. Rok później doczekali się syna Eugeniusza, którego rodzina nazywała Henkiem.

W jednym domu mieszkały praktycznie trzy rodziny: rodzice Wiktorii, jej starszy brat Eugeniusz z żoną i ona z mężem. W jednym mieszkaniu zrobiło się ciasno i Roman postanowił zbudować własny dom.

Ojciec Wiktor, który pracował jako specjalista w cukrowni, postanowił porzucić pracę i wyjechać na zasłużone wakacje. Ale na jego miejsce musiał przygotować kogoś młodego. Kogo? Oczywiście synu! Jednak Eugene nie był w stanie opanować techniki, wtedy jego ojciec postanowił

przenieść specjalizację na swojego zięcia. Roman był bardziej zdolny i szybko opanował specjalizację.

A wiosną 1938 r. członkowie komitetu robotniczego cukrowni zaczęli odwiedzać domy, aby sprawdzić warunki życia robotników. Przybyli też do Jasińskiego.

To było 19 kwietnia 1938 roku, na trzeci dzień katolickiej Wielkanocy. Na czołowym miejscu w budynku stał stół, zasłany śnieżnobiałym obrusem, na nim – babka i jajka wielkanocne. Przybyli obejrzały dom, pięknie udekorowany stół, jednak nikt nic nie powiedział.

Po dwóch tygodniach zaaresztowano brata Wiktorii Eugeniusza. Za co – nie wiadomo, jednak długo nie trzymały i donikąd nie wiozły. Tydzień pobył w krasiłowskim oddziale milicji i wrócił do domu.

Tydzień wcześniej kuzyn przyszedł do Wiktorii i powiedział:

– Zobacz, co się dzieje! Niewinni Polacy są zabierani bez powodu! Wyślę męża do Odessy, zostanie tam przez jakiś czas, a potem będzie widać. Niech twój Roman idzie z nim.

Jednak Roman odrzucił ofertę. Dlaczego musi gdzieś iść? Tu jest w domu, ma rodzinę, syn dorasta, dom jest niedokończony, nie czuje winy i nigdzie nie pójdzie!

A rankiem 25 maja przyszli już po Romana Jasińskiego. Wiosna trwała pełną parą, w ich ogrodzie kwitły jabłonie, a za nimi – pachnące krzewy róż, głóg i las zaczynały się. Nagle Wiktoria usłyszała dźwięk zbliżającej się łyżwy. Moje serce zatrzymało się:

–Romek, uciekaj!

Koniec minęły ich dom i pojechała dalej. Zabrano sąsiada, a w drodze powrotnej zabrano również Romana Jasińskiego. Zarzucił kurtkę na ramię, pocałował śpiącego syna i przytulił żonę. Płakała, a mężczyzna powiedział:

-Wrócę niedługo. Nie zrobiłem nic nikomu, zorientują się i odpuszczą. Nie płacz! – I poszedł do więzienia…

Następnego dnia zawieziono Romana do Proskurowa. Wszystkich dziesięć aresztowanych zapędzono do ciężarówki bez ławek i przewieziono do miejskiego więzienia. Roman zdążył tylko pomachać czapką małemu synkowi i żonie…

…Sprawa nr 152166 Zarządzanie regionie NKWD Kamieniec Podolski, rozpoczętego przez Yasinsky Roman Julianovich 1906 r. urodzenia. Na stronie tytułowej, artykuły kodeksu karnego ZSRR zostały wymienione, który go oskarżył: 54-2 (zbrojne), 54-7 (szkodników), 54-9 (sabotaż), 54-11 (udział działalności antysowieckiej).

Zgodnie z uchwałą z 27 maja 1938 roku Jasiński został zatrzymany na podstawie „zeznań aresztowanych” jako czynny uczestnik POW („Polska Organizacja Wojskowa”).

Przed rozpoczęciem przesłuchań zebrano referencje i charakterystykę, które najwyraźniej zostały napisane pod „dyktowkę”. Bo jak inaczej wytłumaczyć charakterystykę referencyjną wydaną przez radę Krasiłowa, która w szczególności stwierdza: „…w 1929 Jasiński R. był organizatorem marszu na granicę w celu wezwania papieża do zniszczenia władzy sowieckiej. Obecnie zajmuje się działalnością kontrrewolucyjną, rozsiewa pogłoski o wojnie, w której władza sowiecka zginie”.

Dopiero w dniu 8 czerwca 1938 r. odbyło się pierwsze przesłuchanie z udziałem oskarżonego. Roman miał się przyznać do winy. Miał niby działać razem z Michałem Buniewiczem, z którym pracował razem. Miał niby przekonać Romana, do przygotowania powstania zbrojnego podczas przyszłej wojny Polski z ZSRR. Kiedy się miała zacząć wojna, Jasiński jakoby musiał wysadzić most w pobliżu elektrowni hydroelektrycznej…

W końcu do więzienia za nadumanym oskarżeniem trafiło aż 25 Polaków, w tym Michał Buniewciz, Adam Wezdecki, Franciszek Buniewicz, Ludwik Zalewski, Hryhorija Wołyniec, Marian Dombrowski i inni.

Halina Kosiuk, Krasiłów, 30 sierpnia 2021 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *