Sprzątanie polskich cmentarzy na Podolu

Pobudka o 05.00. Członkowie winnickiego polonijnego stowarzyszenia „Kresowiacy” wyruszają do Brahiłowa, by posprzątać tam zabytkowy polski cmentarz przed świętem Wszystkich Świętych 1 listopada. Ekwipunek składa się z kilku grabii, łopat, siekiery, noża, farby z pędzlem – wszystkiego, co przydaje się w takich ekstremalnych warunkach, jakie panują na opuszczonych polskich nekropoliach na Ukrainie. Oczywiście, wieczorem poprzedniego dnia sprawdzona była pogoda w Internecie: -2 nocą, +6 w dzień, słonecznie.

Dotarcie na miejsce o godzinie 06.45. Jeszcze ciemno. Stary cmentarz powitał wolontariuszy zabytkową bramą, pamiętającą jeszcze Franciszka Salezego Potockiego i Piotra Czajkowskiego. A za nim ciemno i strasznie. Po odczekaniu jeszcze 15 minut, „Kresowiacy” odważyli się na wejście na teren cmentarza, a i miejscowi nie pomyślą już nic złego, bo na ulicy już rozwidniało się. Oczywiście, miejscowy proboszcz ksiądz Piotr był uprzedzony o przyjeździe członków winnickiej Polonii.

Jednym z celów podróży było doprowadzenie do porządku nie tylko polskich mogił na terenie cmentarza, ale i zbiorowej mogiły polskich legionistów oraz pułkownika Gutkowskiego, którzy zginęli w walce pod Mieżyrowem 27 kwietnia 1920 r. i pochowanych w głębi cmentarza.

Pierwsza reakcja – to oszołomienie. Wspaniałe pomniki z połowy XIX w. i początku XX wieku poprzewracane, kamiennym figurom NMP i Jezusa poodbijano głowy, krzyże leżą kilka metrów od podstaw pomników, a te, których nie można było przewrócić, oderwano  i rzucono obok. Grobowce i krypty rodzinne rozkopano, wszędzie dziury, a w dziurach – części trumien i resztki szkieletów pochowanych ludzi…

Ogrom roboty jest nie do pokonania za pół dnia. Zdecydowano się uporządkować mogiły legionistów, postawić, gdzie się da krzyże na pomniki, usunąć grabiami suchą trawę i odszukać pod trawą pamiętne tablice z nazwiskami pochowanych tutaj Polaków.

W pobliżu centralnej alei jeszcze można było coś zrobić. Ale im dalej w prawo, tym gęstsze chaszcze, ale – o dziwo – pomniki zachowały się w lepszym stanie(widocznie barbarzyńcy zdołali tylko te bliższe do drogi pomniki zniszczyć). O całkowitym oczyszczeniu tych pomników z gałęzi i winorośli nie ma mowy, ale w odległości metra -półtora – jeszcze da radę.

Im dalej w prawo – tym więcej człowiek rozumie, ile pracy jest przy tym cmentarzu…

3 godziny pracy za plecami, a rezultat – znikomy. Godzina pracy przy mogile legionistów, godzina zbierania liści i rąbania gałęzi, godzina podnoszenia krzyży i poprzewracanych pomników.

Przy okazji „Kresowiacy”, czyszcząc napisy na pomnikach, czytali nazwiska zmarłych, modlili się, jak by na prośbę, wyrytą w kamieniu: „Proszę o westchnienie do Boga”, „Anioł Pański”. Wielkie wzruszenie i emocje towarzyszyły wolontariuszom w czasie pracy na cmentarzu brahiłowskim. Warto było czytać nazwiska na pomnikach. Jeden ze zdewastowanych pomników mieścił napis: „Jan Drohomirecki – sierżant 4 pułku Legionów – zmarł 21.12.1918 roku od ran z rąk morderców”. Kolejny polski żołnierz ocalony od zapomnienia, kolejna historia ma prawo na odtworzenie. Dlaczego właśnie w Brahiłowie jest pochowany ten sierżant? Czy został zabity w czasie wojny polsko-ukraińskiej, czy zwykli bandyci przyczynili się do morderstwa? Trzeba szukać w polskich wojskowych archiwach, trzeba odnowić odbity krzyz na pomniku i ogrodzenie – to minimum, co możemy zrobić dla uczczenia pamięci bohaterów narodowych.

Pod koniec prac przerażenie i udręka zmienia się w radość z wykonanej pracy i to, że udało się kolejny raz „ocaleć od zapomnienia” imiona i tradycje naszych przodków. Może latem bardziej licznie uda się przybyć na stary cmentarz w Brahiłowie, może znajdą się chętni studenci i członkowie kresowych towarzystw w Polsce, chętni popracować w imię tych, którzy mogli być ich pradziadkami czy prababciami? I chodzi nie tak o pieniądze na odnowienie pomników, a o poczucie obowiązku, o znalezienie czasu na zwiedzenie Kresów nie tylko na Podolu, ale i na Litwie, Galicji i Wołyniu. Mamy dawać przykład swoim dzieciom, jak szanować przeszłość. Już czasy komuny są za nami. Warto już zacząć się zmieniać.

Z „westchnieniem o pochowanych na Kresach” – Jerzy Wójcicki – prezes winnickiego stowarzyszenia polonijnego „Kresowiacy”

{morfeo 86}

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *