Eksperyment z szybkiego przekroczenia polsko-ukraińskiej granicy przeprowadzili wspólnie ukraińscy i polscy celnicy na przejściu Szegini-Medyka.
Ukraińcy, którzy często jeżdżą do Polski wiedzą ile czasu i nerwów kosztuje przekroczenie granicy.
Jadąc z Winnicy przez Chmielnicki, wspominając po cichu wszystkich świętych po trafieniu w kolejną dziurę na trasie – kierowca wie, że największe wyzwanie czeka na niego na przejściu granicznym. Czy Szegini, czy Krakowiec – nie ma większej różnicy. W kolejce na granicy polsko-ukraińskiej można stać od dwu do pięciu godzin. A czasami i 8-9 godzin. Oczywiście, istnieją „inne” możliwości szybszego przekroczenia granicy, ale są one zbyt kosztowne dla przeciętnego Polaka i Ukraińca.
Oczywiście, że ten problem stanie się bardzo aktualny podczas mistrzostw EURO-2012, gdy każde przejście dziennie będzie przekraczało nie 500 samochodów jak dziś, a 3-5 tysięcy. Ale przy wspólnych dobrych intencjach celników i pograniczników Ukrainy i Polski procedurę przekroczenia granicy można znacznie usprawnić – tworząc wspólne ukraińsko-polskie grupy kontroli samochodów.
Efektywność takich grup sprawdziła się podczas treningu ze wspólnej procedury kontroli aut, który przeprowadzono w trzeciej dekadzie marca br. Samochody, które jadą ze strony Polski sprawdzano tylko jeden raz – na stronie polskiej. Kontrolę graniczną robiono w jednym miejscu z udziałem od razu czterech służb. Dzięki temu sprawdzenie jednego samochodu trwało kilka minut i odpowiednio, trzykrotnie więcej samochodów przekroczyło granicę.
Już od ponad 10 lat toczą się rozmowy o utworzeniu na polsko-ukraińskiej granicy wspólnych grup kontroli. Naczelnicy ukraińskich i polskich celni kilkakrotnie spotykali się z tego powodu. Ale tylko kilka dni temu udało się zrealizować wspólną kontrolę – eksperyment z pewnością udał się.
Lwowski urząd celny powiadomił, że podobne wspólne treningi odbędą się jeszcze dwukrotnie – w kwietniu i maju. A z 8 czerwca – z początkiem EURO-2012 tryb wspólnej kontroli będzie wprowadzony do 1 lipca – dnia, w którym po raz ostatni arbiter zagwiżdże na meczu finałowym z mistrzostw Europy z piłki nożnej.
Na myśl przychodzi jedno pytanie – jak dadzą sobie radę ukraińscy celnicy z zmniejszeniem prywatnych dochodów z pracy na celni? Przecież nie jest sekretem, że doświadczony kierowca zawsze wie – jaka jest zmiana i komu ile trzeba zapłacić. Padnie system korupcyjny, i celnik nagle straci źródło utrzymania, przecież za oficjalne 1700 hrywien daleko nie zajedziesz.
Ale można sobie pomarzyć, że nowa ”żelazna kurtyna” kiedyś padnie i jak kiedyś – 80 lat temu panowie będą jeździły na kawę z Mościsk do Przemyśla, a dojazd z Rzeszowa do Lwowa będzie zajmował 3,5 godziny jak w dalekim 1935 roku…
Deutsche Welle/WIZYT.NET
Leave a Reply