W szeregach ukraińskiego wojska, walczącego na wschodzie kraju przeciwko prorosyjskim terrorystom, walczą także Polacy. Broniąc swojej ojczyzny i rodziny przed destabilizacją i chaosem, który niesie „Russkij mir”, giną śmiercią bohaterów na polach i na ulicach miast Donbasu.
Jednym z bohaterów, walczących w słynnej 95. żytomierskiej brygadzie powietrznodesantowej, był śp. Wadim Zabrodzki, zastępca dowódcy sztabu tej jednostki wojskowej. 13 maja razem z towarzyszami zabezpieczał on konwój z zaopatrzeniem niedaleko Kramatorska. Blisko południa trafili w zasadzkę pod Oktiabrskiem. Podczas zaciekłej walki zginęło siedmiu żytomierzan, także Polak Zabrodzki.
– Mój mąż zawsze stwarzał pozytywną atmosferę – wspomina Julia Zabrodzka (z domu Gwozdowska, po mamie – Kamińska) – przed ślubem podarował mi dwa kubki. Zawsze, gdy zmieniałam miejsce zamieszkania, zabierałam te kubki ze sobą. Niedługo przed tragedią jeden z nich się rozbił. Potem przyśnił mi się mąż… Kilka dni po tym dowiedziałam się, że zginął.
Wadim Zabrodzki był zawodowym wojskowym. Swobodnie rozmawiał w języku angielskim, był członkiem misji pokojowej w Kosowie. Ale kiedy wracał do domu, stawał się kochającym mężem i ojcem dwójki córeczek. Jak wspomina jego żona, zły humor i problemy zawodowe Wadim zawsze pozostawiał za drzwiami. Lubił z przyjaciółmi i rodziną wyjeżdżać na przyrodę, razem z dziećmi jeździł na rolkach. Każdej niedzieli odwiedzali rodziców. W wolnym czasie pisał wiersze i grał na gitarze. Swój ostatni wiersz przed śmiercią poświęcił córeczkom – Annie i Anastazji.
– To był prawdziwy patriota. W dzieciństwie Wadim lubił majstrować, wymyślać własne wynalazki. Wszystko doprowadzał do końca. Nasza córka Aleksandra bardzo lubiła Wadima. Bez namysłu wybraliśmy go na ojca chrzestnego – opowiada Natalia Melnyczenko, bliska znajoma rodziny Zabrodzkich.
– Do swojego jubileuszu 35-lecia Wadim Zabrodzki nie dożył, zabrakło zaledwie miesiąc. Jego rodzony brat zmarł w wieku 33 lat, dlatego Wadim bardzo cenił rodzinę. Zawsze mówiliśmy z mężem, że mamy „złotego zięcia”. Nie mogę uwierzyć, że nie ma go już wśród nas – przez łzy dzieli się wspomnieniami teściowa Zabrodzkiego, Ludmiła.
13 maja 2014 roku Polak, razem z swoją ekipą w samochodzie opancerzonym jechał w kolumnie samochodów ciężarowych z zaopatrzeniem dla ukraińskich oddziałów wojskowych, walczących pod Kramatorskiem. W okolicach Oktiabrska (rejon słowiański) na górce przed mostem trafili w zasadzkę. Separatyści dwoma strzałami z granatnika unieruchomili pierwszy BTR, a ciężarówki ostrzelali pociskami zapalającymi. Te od razu zaczęły płonąć.
– Wszystko odbyło się w mgnieniu oka – wspominają uczestnicy boju kapitan Bechter oraz sierżant Bielawski – Terroryści chowali się w gęstej roślinności, bardzo trudno było dostrzec, skąd strzelają. Nasi żołnierze z BTRów w odpowiedzi zaczęli strzelać.
Drugi samochód opancerzony ruszył na pomoc pierwszemu, by uratować tych, którzy byli na linii ognia i nie mogli wydostać się na zewnątrz. Ale jak tylko zbliżył się do przodu kolumny, granat trafił w jego silnik. Po przejechaniu blisko 20 metrów stanął w płomieniach. Jego załoga nie mogła opuścić maszyny bojowej, ponieważ bandyci tylko czekali by rozstrzelać żołnierzy z bliskiej odległości.
Raptem odgłosy strzałów zostały zagłuszone rykiem silników pierwszego BTRa! Jego kierowca, Sergiusz Sołowiow zdołał uruchomić samochód i teraz sam zabrał się do ratowania swoich przyjaciół, wypychając ich zniszczony samochód jak najdalej z linii ostrzału. Pchał ich tak przez kilometr.
Dojechawszy do bezpieczniejszego miejsca, desantowcy wyskoczyli z płonącego wozu. Ledwo zdążyli się przesiąść do pierwszego, kiedy ich maszyna eksplodowała, nawet przez mocną warstwę metalu odczuli, jak zatrzęsła się ziemia.
Kapitan Bechter za pomocą stacji radiowej poprosił o wsparcie, tymczasem sanitariusz nakładał opatrunki medyczne i ratował ciężko rannych żołnierzy. W krótkim czasie na miejsce boju przybyły oddziały szybkiego reagowania. Helikopter Mi-8 zabrał dwóch najbardziej potrzebujących pomocy. Za chwilę miejsce, w którym chowali się terroryści zostało „oczyszczone” przez bojowe Mi-24.
Niestety podczas tego boju zginęli starszy lejtnant Witalij Dulczyk, sierżant Oleg Sawicki, młodszy sierżant Witalij Rudy, żołnierze Aleksander Jakimow i Siergij Chruszcz a także kapitan Wadim Zabrodzki. Wszyscy byli członkami 95. żytomierskiej brygady powietrznodesantowej, każdy oddał swoje życie w obronie ojczyzny i swoich rodzin…
20 czerwca 2014 roku prezydent Ukrainy wydał rozporządzenie Nr 543/2014 o pośmiertnym nagrodzeniu Wadyma Zabrodzkiego orderem „Za męstwo” III stopnia z nadaniem mu stopnia majora.
Włodzimierz Iszczuk, Alina Dębicka, 09.10.14 r.
GK
Leave a Reply