Obóz zagłady, jak skrajnia forma totalitaryzmu – w książce Tadeusza Borowskiego „U nas, w Auschwitzu”

W Czerniowcach ukazała się ukraińska wersja książki polskiego pisarza oraz poety Tadeusza Borowskiego (1922-1951) „U nas, w Auschwitzu…”. Jej autor urodził się w Żytomierzu w polskiej rodzinie, represjonowanej przez władze bolszewickie za udział w Polskiej Organizacji Wojskowej a potem wyjechał do Warszawy.

Druku tej mrocznej opowieści podjęło się czerniowieckie wydawnictwo „Knyhy-XXI”. W krótkim czasie po tym, jak książka pojawiła się na półkach ukraińskich księgarń, zaczęły nadchodzić pozytywne recenzje od czytelników a przewodniczący jury tegorocznego lwowskiego Forum wydawców Bogdan Morklanik uhonorował „U nas w Auschwitzu” głównym odznaczeniem. Na popularność tej książki wpłynęły zarówno mrożąca krew w żyłach treść, temat obozów śmierci i osobistej odpowiedzialności więźniów, i zresztą – samobójstwo Borowskiego, które próbował popełnić trzykrotnie. Dzięki mistrzowskiemu  tłumaczeniu Aleksandra Bojczenki ukraiński czytelnik czasami zapomina, że oryginalna wersji „U nas, w Auschwitzu…” powstała w języku polskim.

Książka mieści 9 rozdziałów, napisanych prostym i zrozumiałym językiem, w których autor opowiada różne historie o życiu w obozach koncentracyjnych. Na przykład o matce, która chcąc uratować własne życie, udaje, że nie zna własnego dziecka, o „sprytnym” Abramie, który wymyślił nowy sposób spalania dzieci w piecu: „Przecież w Auschwitzu musimy szukać sobie jakiejś rozrywki. Jak inaczej można tutaj wytrzymać?”, o ludziach, którzy siedząc nocą w barakach wyliczają, kto następnego dnia zostanie zamordowany i inne.

Napięcie w książce rośnie od tekstu do tekstu. Na początku umieszczono najłatwiejsze do zaakceptowania historie a im bardziej czytelnik wciąga się i kontynuuje czytanie książki, tym okrutniejsze wątki zaczyna rozwijać Borowski. Nie może szokować także i kontrast opisów malowniczych krajobrazów ze scenami tortur i śmierci.

Borowski po lewejW obozach zagłady ludzie stawali się obojętni na cierpienie innych, stopniowo przyzwyczajali się do strasznej realności, stopniowo tracąc cechy ludzkie. Dlatego Borowski chciał donieść światu, że każdy, kto pozostał żywy powinien nieść odpowiedzialność przed tymi, którzy zostali zamordowani i nie mogą opowiedzieć prawdy. „Żywi zawsze mają rację w porównaniu z martwymi” – mówi jeden z bohaterów książki.

Jedna z pierwszych książek o Auschwitzu „Z otchłani” pojawiła się już w 1945 roku. Jej autorka Zofia Kossak-Szczucka również była w obozie ale wykonywała stosunkowo łatwą pracę i nie umierała z głodu czy zimna. Ta autorka, jak twierdzi Tadeusz Borowski, zrozumiała obozowe reguły nie bardziej, niż Alicja – zasady Krainy Czarów. Swoją książkę napisała w trzeciej osobie a makabryczne rzeczy opisywała w następujący sposób: „Tam działy się straszne rzeczy, które nie jest sposób opisać”, „strażnicy oraz więźniowie czasami dopuszczali się zwierzęcych zboczeń, o których lepiej nie wiedzieć”, „kobiety używały słów, których lepiej nie powtarzać”.

Borowski był oburzony. W swoim artykule opisał własną koncepcję, jak trzeba pisać o obozie koncentracyjnym. Po pierwsze – jeżeli autor przeżył Auschwitz, to powinien pisać w pierwszej osobie. Po drugie – nie warto nadużywać wspomnień o Bogu. Po trzecie – pisać wyłącznie w martyrologicznym stylu, opisując siebie jak niewinną ofiarę, a wszystkich Niemców, jako zwyrodniałych katów, to znaczy fałszować rzeczywistość.

W Auschwitzu Naziści stworzyli antyludzki system, którego największy horror polegał na tym, że w tym systemie więźniowie znęcali się jeden nad drugim. Próbowali przetrwać za cenę życia innego… W swojej książce Borowski chciał pokazać, że każdy, kto przeżył obóz zagłady jest winny. Z tym poczuciem winy on sam nie potrafił sobie poradzić. W 1951 roku popełnił samobójstwo, celowo pozostawiając otwarty zawór gazowy w mieszkaniu. Takim sposobem urządził sobie własną kamerę gazową…

Jaka jest skrajna forma totalitaryzmu możemy dowiedzieć się z książki Tadeusza Borowskiego: „U nas w Auschwitzu”. Ludzie, którzy żyją na granicy przetrwania, tracą cechy ludzkie, pozostają wyłącznie instynkty zwierzęce – znaleźć coś do jedzenia, schować się podczas selekcji – odroczyć śmierć chociażby na jeden dzień. Polak demonstruje, że w zwierzęcych warunkach człowiek przestaje być człowiekiem. I to nie zależy od narodowości, płci, wieku, edukacji czy wychowania. Doprowadzić do stanu zwierzęcego można każdego – za pomocą zagłodzenia i stałego strachu przed śmiercią…

Lilia Szutiak

GK

 

Okładka książki „U nas, u Auschwitzu”

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *