…Od Czerwonego do Berdyczowa, miasteczka otoczonego ze wszystkich pałacami, odległość wynosi 31 km. Przed samym miastem, w Semeniwce, skręcamy w lewo, mijamy tory kolejowe i za kilkaset metrów trafiamy do Iwankowiec. Szukamy szkoły.
150 lat temu gości do tego majątku przyciągała jedna z największych kolekcji malarskich w okolicy, zgromadzona przez Marcelego Żurowskiego, który i wybudował rezydencję w Iwankowcach około 1820 roku. Podróżnik Aleksander Przeźdiecki pisał: „Nie zważaj ani na wielki park Miklera, ani na wspaniała architekturę pałacu. Jeżeli jesteś miłośnikiem sztuki, poproś, aby zaprowadzili cię do salonu z obrazami, zamknij się tam i spijaj słodycz tych wspaniałości”. Zbiór naliczał ponad 150 obrazów różnych szkół europejskich.
Najwięcej było dzieł włoskich mistrzów, a szczególnie Veronese, Bassano, Ferrari, niemiecka szkoła była przedstawiona Dietricha, Mettenleitera, flamandzka – Bega, Maris, francuzska – Greuze, Mignot i inni. Niestety, kolekcja nie zatrzymała się na długo w tej miejscowości. Marceli Żurowski przekazał majątek synowi Eugeniuszowi, przenosząc się do swego podolskiego pałacu i zabierając większość obrazów i cennych mebli. Jednak do 1917 roku część malowideł wciąż znajdowała się w Iwańkowcach.
Wygląd zewnętrzny rezydencji prawie się nie zmienił, chyba że zburzono schody od strony ogrodu i bramy wjazdowej z kordegardą. Najpierw w stylu klasycznym został wzniesiony pałac i osobno oficyna. Później zbudowano stajnię z ujeżdżalnią i połączono oficynę z pałacem półokrągłą galerią. Innowacje miały cechy neogotyckie.
W ogrodzie, zaprojektowanym przez Dionizego Miklera, było kilka szklarni z kwiatami i owocami egzotycznymi.
Pałac naliczał 12 większych i mniejszych pomieszczeń. Najpiękniejsza była Sala balowa, w której po części zachowała się rzeźba z wizerunkami lwów i roślin. Mieściła tutaj się cześć kolekcji obrazów, czarny fortepian firmy Blüthner i marmurowy wazon kararyjski rozmiarem z dorosłego człowieka. Mały salon wyróżniał się dużym żyrandolem z brązu i kryształu; jadalnia odsłaniała srebro stołowe i porcelanę, a w bibliotece stało dwanaście szaf z książkami w języku francuskim i polskim. Powiem tylko, że w byłej Białej Sali (obecnie pokój nauczycielski) w kątach widoczne są resztki rzeźby z wizerunkami lir, zniczy oraz kołczanów ze strzałami, wykonane z gipsu lub stiuku.
Odwiedziwszy Iwankowce 9 grudnia 2011 roku, zobaczyłem, że okazała wieża, będąca częścią ówczesnej ujeżdżalni i ozdobą wsi, runęła w gruzach. Od tego, co widziałem w 2008 roku, pozostał tylko fragment budowli, a to dlatego, że strażacy nie dali rady go całkowicie zniszczyć – pękła stalowa lina. Myślę, jednak, że w 2013 roku i tego nie pozostanie. Według głównego architekta berdyczowskiego rejonu Niny Kłymenko, po przywiezieniu kilka lat temu do Iwankowiec głównego specjalisty obwodu Wiktora Medyńskiego, ten zadecydował, że dla 150-letniej neogotyckiej budowli z pięknie udekorowanym poddaszem nie ma miejsca na liście zabytków architektury rejonu. W skutek tej decyzji miejscowi złodzieje dostali cichą zgodę na rozciąganie darmowej cegły i złomu z tej budowy i rozebrali ją doszczętnie już pod koniec listopada 2011 roku. Wójt Mykoła Szeretun wezwał tylko straż, by ta ostatecznie demontowała ruinę, i nie zrobiła przypadkiem szkody dzieciom (przecież obok znajduje się szkoła). À propos, Medyński nie wpisał do rejestru dwór Żurowskich, mimo ocalałej bezcennej rzeźby sal.
A niegdyś w stajni, obecnie zniszczonej, wyżej wspomniany Marceli Żurowski trzymał konie bardzo rzadkiej rasy angloarabskiej, które były nadzwyczaj cenne. Konie dotąd chodzą po podwórku, ale jest mało prawdopodobne, aby w ich żyłach płynęła arabska czy angielska krew.
Wracamy na trasę i wjeżdżamy do Berdyczowa. Kierując się drogowskazami zmierzamy w kierunku Winnicy, opuszczamy miasto i w pobliskich Chażynie skręcamy w prawo do Terechowej. Są to rodzinne strony światowej sławy pisarza Josepha Conrada. Prawdziwe jego imię to Józef Korzeniowski. Obok małego muzeum znajduje się szkoła, która była skromnym dworem matki pisarza, Ewy Pilchowskiej. Na fasadzie umieszczono tablicę pamiątkową z napisem, że właśnie tutaj urodził się przyszły autor „Lorda Jima”. Za udział przedstawicieli tej rodziny w powstaniu 1831 roku dwór powinien był być skonfiskowany, ale pozostawiono go ze względu na wiek pani Ewy, aby ta spokojnie spędziła tutaj resztę życia. Z wnętrza ocalały skromne rozety na sufitach, na ulicy – mały czterokolumnowy portyk. Dookoła dworu widać resztki dawnego parku i alei, prowadzącej do wejścia głównego.
Znowu przemierzamy Berdyczów i jedziemy w kierunku Żytomierza. Interesuje nas miejscowość Halczyniec (Halczyn), usytuowana po prawej stronie trasy w odległości 6 kilometrów od centrum rejonowego. Myślę, że nawet nie warto pisać, czego szukamy. Sami domyślicie się, że szkoły. Właśnie w tym pomieszczeniu skromnego majątku rodziców we wrześniu 1804 roku urodził się przyszły słynny powstaniec, pisarz i działacz polityczny Michał Czajkowski. To znaczy, że budowa powinna pochodzić co najmniej z XIX w. Za udział w Powstaniu Listopadowym majątek w Halczyńcu skonfiskowano i Czajkowski wyemigrował do Paryża, gdzie aktywnie współpracował z wiceprezesem nieoficjalnego polskiego rządu na uchodźstwie Adamem Jerzym Czartoryskim. Jako jego poseł pan Michał dostał się do Stambułu, gdzie zaapelował do sułtana by ten przystąpił do nowej wojny z Rosjanami. W Porcie Ottomańskiej Czajkowski został Sadykiem Paszą, przyjął islam i przeszedł do służby tureckiej. Mieszkał w Stambule do 1872 roku, kiedy car amnestionował Czajkowskiego. Wróciwszy na Ukrainę, pan Michał znowu całkowicie zmienił swoje poglądy polityczne i religijne, wzywając Słowian do jedności pod berłem Aleksandra II. Powodzenia wśród rodaków nie miał i, widocznie, rozczarowawszy się, odebrał sobie życie strzałem w głowę. To tragiczne wydarzenie miało miejsce w miejscowości Borki, podarowanej mu przez cara, w obwodzie Czernihowskim. Halczyńca Czajkowski nie odzyskał. W roku 1868 wieś posiadał Iwan Rostowcew, a na początku XX w. majątek został wykupiony przez Tereszczenków.
Architektura zewnętrzna zabytku zachowała się dosyć dobrze, czego nie można powiedzieć o całkiem zmienionych wnętrzach, które udało mi się zobaczyć przez okno.
Wracając do Czajkowskiego, przypomnę, że za jego najwybitniejsze dzieło literackie uważa się powieść historyczną „Wernyhora”, napisaną w Paryżu w 1838 roku.
Po raz kolejny wracamy do Berdyczowa – dobrze, że wszystkie majątki znajdują się w odległości 10-15 km od miasta – i zmierzamy w kierunku Chmielnika. Nasz cel – to wieś Rajgródek. W centrum skręcamy w prawo, w stronę parku leśnego, który widać z drogi. Niedługo zobaczymy część starej bramy, a więc dobrze trafiliśmy.
Gdzieś w głębi parku do 1917 roku jeszcze znajdowały się ruiny zamku, w którym z Marianną Szeniowską wziął ślub Zachariasz Jaroszyński, znany ze swoich ataków zbrojnych na sąsiadów. Faktycznie, był to zamek zbójecki. Odnaleźć go mi się, niestety, nie udało.
Pod koniec XVIII w. w Rajgródku pojawił się dwór, który należał Sarneckim czy Mieleniewskim. Od niego pozostała tylko klasyczna oficyna z miniaturowym portykiem. W połowie następnego wieku tą wieś przez ślub otrzymał Mieczysław Mazaraki (ród, prawdopodobnie, nie polski, ale wszyscy jego członkowie uważali się za Polaków).
Dla Mazaraków stary dwór był za ciasny i niewygodny, dlatego w 1887 roku dzięki staraniom architekta Stanisława Boreckiego powstała nowa rezydencja w stylu willi toskańskiej. Nad jej wnętrzem pracowali warszawscy mistrzowie, którzy stworzyli rzeźbę, parkiet, malowidła ścienne i dębowe boazerie w jadalni. Wiele z tego przetrwało do naszych czasów.
Jadalnię, dekorowaną dębem, zdobił duży kominek, również wyłożony dębowymi boazeriami. Stał na nim zestaw porcelanowych baranowskich filiżanek z portretem Józefa Poniatowskiego. Przy jednej ze ścian znajdował się stolik z kości słoniowej z dwoma srebrnymi wazonami. Ich powierzchnię ozdabiały monety staropolskie, starożytne greckie i rzymskie, złote dukaty i talary. Rodzina Mazaraki posiadała również sporą kolekcję współczesnych polskich obrazów, którą dostała od krewnego Adolfa Mostowskiego z jego majątku w Mytniku Wielkim. W jednym z salonów zadziwiała swoją majestatycznością brązowa rzeźba króla Jana III na koniu z szablą o wysokości 1 metr. Była również tutaj biblioteka i ogród zimowy. W parku, którym opiekowała się Oktawia Mazaraki, znajdowały się szklarnie z palmami i ananasami. W 1917 roku najcenniejsze rzeczy przewieziono do piwnic klasztoru karmelitów bosych w Berdyczowie, ich dalszy los jest nieznany.
Obecnie majątek Mazaraki jest równie atrakcyjny i należy do pewnego gospodarstwu rolnego. Koniecznie znajdźcie możliwość dostać się do środka, żeby podziwiać zachowane wnętrza, rzecz jasna, bez majątku ruchomego. Mimo moich trzykrotnych odwiedzin Rajgródka, tak i nie udało mi się dostać do tych komnat. Do niedawna przed wejściem stały oryginalne posągi lwów z marmuru kararyjskiego, ale widocznie ktoś je ukradł. Ukraina…
Dmytro Antoniuk
Leave a Reply