Legendy krzemienieckie

Fot. Polona

Podczas deszczów spadzistymi ulicami Krzemieńca płyną z gór całe szumiące potoki, kierując swe nabrzmiałe fale do Ikwy.

Główna ulica „Szeroka” nazwana tak dlatego, że dwa wozy dość łatwo mogą się z sobą na niej rozminąć. Położone pionowo lub równolegle do niej boczne uliczki biegną to w dół, to ku górze, niezmiernie oryginalnymi spadkami. Nawałnica porywa z falą, płynącą ulicą Szeroką, to drzewinę potarganą, to słomianą strzechę z dachu chłopskiego, a nawet ludzi…

W lipcu roku 1908 po burzy, z górnej części ulicy tale porwały chłopka i wóz z parą koni. Spotkałaby ich zguba w nurtach rozszalałych, gdyby nie pomoc pewnego subjekta handlowego, który wyciągnął na miejsce bezpieczne chłopka, a potem z jego pomocą powstrzymał konie.

Nic się pod tym względem nie zmieniło od czasów Mintza, w roku 1782, gdy ten wędrowiec się skarżył w swym dzienniku, że pod Krzemieńcem, w wąwozie, wywrócił się z powodu złej drogi.

Zdarzają się wypadki, jak np. w r. 1887, że część bruku zapada się pod ziemię: wtedy na placu pomiędzy soborem a seminarium, w dzień targowy, podczas zjazdu wieśniaków, zapadl grunt pod wozem z parą koni. Utworzyła się wówczas wyrwa głębokości 5/2 łokcia. Ledwo udało się ludziom, z pomocą sznurów, wyciągnąć stamtąd konie i wóz.

Świadczy to, że w Krzemieńcu istnieje dużo korytarzy podziemnych, które niegdyś, podczas napadów tatarów, turków i kozaków, służyły za miejsce schronienia ruchomości i zapasów przed wrogiem. Powiadają, że jedno z takich przejść podziemnych łączy lochy policealne ze studnią na górze Bony.

Istniała nawet śród ludu legenda, że ten, ktoby pragnął posiąść skarby, zawarte w lochach, winien stawić się na górę Bony, przy studni, w noc Zmartwychwstania Pańskiego, i czekać; bez trwogi, aż biała daina wręczy mu, trzymany… w zębach, klucz do lochów.

Śmiałek, spuściwszy się do studni, winien tam operować prędko, bo na zabieranie skarbów ma tylko czas — do końca nabożeństwa rezurekcyjnego… W przeciwnym razie, grozi mu zguba niechybna. Podobno już wielu śmiałków, trzymających się wskazań legendy, zginęło bez śladu…

Dziś minęły czasy legend, a przecież jak gród z bajki wygląda Krzemieniec w cichą, pogodną, księżycową noc zimową, przypruszony śniegiem. Tak się nam przedstawia na rysunku, podług podobizny, zdejmowanej przez miejscowego fotografa, p. Oppitza, ze szczytu góry Krzyżowej, nocą, w ciągu dwóch godzin…

Słowo Polskie za: POLONA, Karol Hoffmann, 1909, 1 lutego 2024 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *