Jan Kochanowski jest jednym z najsłynniejszych polskich poetów doby Renesansu. To także pierwszy polski poeta tak wielkiego formatu.
Kochanowski był osobą niezwykle wykształconą, oczytaną, dużo podróżował po Europie, był wzorem Człowieka Renesansu. Przeniósł na polski grunt większość antycznych gatunków – pieśń, tren i fraszkę. Odwołując się do kultury i literatury antycznej, czerpiąc z nich wzorce razem z Mikołajem Rejem stworzył podwaliny polskiego języka literackiego. Do najsłynniejszych dzieł poety należą cykle utworów: „Pieśni”, „Fraszki”, napisane pod koniec życia „Treny”, oparty na historii wojny trojańskiej dramat „Odprawa posłów greckich” oraz „Pieśń o spustoszeniu Podola”.
Jan Kochanowski urodził się w 1530 roku w Sycynie niedaleko Radomia; zmarł nagle w Lublinie w 1584 roku, pochowany został w Zwoleniu, gdzie znajduje się nagrobek z jednym z dwóch zachowanych wizerunków poety. Wychował się w rodzinie ziemiańskiej. Od 1544 studiował w Akademii Krakowskiej, później w Królewcu i Padwie. Od około 1563 był dworzaninem i sekretarzem Zygmunta Augusta. Po śmierci króla osiadł na stałe w rodzinnym Czarnolesie, biorąc okazjonalnie udział w życiu publicznym. Spokojne życie ziemianina przerwała śmierć ukochanej córeczki Urszulki, której poświęcił „Treny”, a następnie drugiej córki Hanny. Pieśń
Powstanie „Pieśni o spustoszeniu Podola” było ściśle związane z wydarzeniem, jakie miało miejsce w 1575 roku, kiedy to Tatarzy dokonali napaści na wschodnie Kresy Rzeczypospolitej. Pieśń nie tylko upamiętnia to wydarzenie, ale także stanowi przestrogę dla szlachty polskiej, by wyciągnęła właściwe wnioski z zaistniałej sytuacji. Pieśń V (znana również jako „Pieśń o spustoszeniu Podola”) – napisana prawdopodobnie w 1575 roku, opublikowana po raz pierwszy w 1586 roku. Utwór powstał w reakcji na napad tatarski na Podole w czasie bezkrólewia.
Pieśń o spustoszeniu Podola
Wieczna sromota i nienagrodzona
Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona
Podolska leży, a pohaniec sprosny,
Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny!
Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,
Którzy zagnali piękne łanie twoje
Z dziećmi pospołu a nie masz nadzieje,
By kiedy miały nawiedzić swe knieje.
Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano,
Drugie do hordy dalekiej zagnano;
Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!)
Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże.
Zbójce (niestety), zbójce nas wojują,
Którzy ani miast, ani wsi budują;
Pod kotarzami tylko w polach siedzą,
A nas nierządne, ach, nierządne, jedzą!
Tak odbieżałe stado więc drapają
Rozbójce wilcy, gdy po woli mają,
Że ani pasterz nad owcami chodzi,
Ani ostrożnych psów za sobą wodzi.
Jakiego serca Turkowi dodamy,
Jesli tak lekkim ludziom nie zdołamy?
Ledwieć nam i tak króla nie podawa;
Kto się przypatrzy, mała nie dostawa.
Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie,
Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie
Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku
Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku!
A teraz k’temu obróć myśli swoje
Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje
Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,
Którą dziś niesiesz prze swej ziemie skazę.
Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?
Biedne półmiski, czego te czekają?
To pan, i jadać na śrebrze godniejszy,
Komu żelazny Mars będzie chętniejszy.
Skujmy talerze na talery, skujmy,
A żołnierzowi pieniądze gotujmy!
Inszy to darmo po drogach miotali,
A my nie damy, bychmy w cale trwali?
Dajmy; a naprzód dajmy! Sami siebie
Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie.
Tarczej niż piersi pierwej nastawiają,
Pozno puklerza przebici macają.
Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”:
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Słowo Polskie, 13.02.16 r.