Czy można mówić o zniknięciu Kamieńca Podolskiego i Podola z pamięci Polaków? Chyba nie. Można zastanawiać się nad przemianami wyobrażeń o Podolu w świadomości Polaków. Niewątpliwie taki proces musiał mieć miejsce. Myślę, że zanim nastąpi to, co zapowiedział na lata dziewięćdziesiąte Stempowski czyli zniknięcie Wilna i Lwowa, następować będzie sui generis schematyzacja wyobrażeń o dawnych Kresach, co wcale nie musi oznaczać mitologizacji.
Jak wynika z przedstawionego rankingu, kwestie magnacko-ziemiańskie nie mają monopolu, ani nawet nie dominują w tematyce podolskiej. Jednakże na poziomie symboli jest kilka przykładów mogących świadczyć o istnieniu pewnych stereotypów:
Profesor Zbigniew Horbowy, w wywiadzie udzielonym po objęciu stanowiska rektora wrocławskiej ASP, stwierdza między innymi: “Musimy uporządkować tę uczelnię, bo na razie wygląda jak dwór polski na Podolu, po przejściu Armii Czerwonej”, natomiast w innym artykule areały zawłaszczanych przez nomenklaturowych bonzów poPGRowskich gospodarstw na Pomorzu porównywane są do magnackich majątków na Podolu czy Wołyniu.
Są też: rotmistrz ułanów z Podola wynajmujący mieszkanie w telewizyjnym serialu “Dom”, anonimowa hrabina z Podola przechowująca w pokoju stare rodzinne fotografie i “bibeloty z jej Atlantydy”, są też tajemnicze “weksle majątków” na Podolu, wspominająca majątki na Podolu żurawiejka 12 pułku ułanów podolskich, Helena Trembecka z Podola recytująca poezję Leopolda Staffa na Zanzibarze (“Heban” Ryszarda Kapuścińskiego) oraz Zdzisław Mątkiewicz powołany w sierpniu 1994 r. przez Ministra Lesława Podkańskiego na członka zarządu przedsiębiorstwa CIECH (“kiedyś przedstawiał się jako potomek szlachty podolskiej, ostatnio preferuje pochodzenie robotnicze. Wie, gdzie jest biznes”).
Profesor Roch Sulima przeciwstawia śmierć w kontekście heroicznym: śmierć rycerza, husarza, powstańca – śmierć w Kamieńcu Podolskim, pod Somosierrą i w kolejnych powstaniach współczesnej polskiej śmierci, która “bywa często śmiercią byle jaką. Ktoś zapił się na śmierć, utopił w przerębli podczas kłusowania, dostał nożem w kuchennej sprzeczce.“
Sfera symboliki Podola jest jednym z wielu wątków jakie przewijają się na łamach prasy. Bez wątpienia jest to pryzmat przez który wielu Polaków nadal lubi patrzeć na Podole.
Oprócz omówionych grup tematycznych w poddanych analizie wycinkach prasowych występują: Tatarzy, podolski złodziej, lirnik, wróżycha, cukrownie, pędzone na zachód podolskie woły, duży podolski kapelusz i wszystko, co występować powinno.
Z postaci historycznych brakuje niewątpliwie generałów Józefa Dwernickiego i Benedykta Kołyszki. W niedostatecznym – moim zdaniem – stopniu pisze się o Paderewskim i Korzeniowskim. O braku Iwaszkiewicza z Illiniec i Szymanowskiego nie wspominam, gdyż Kalinówka jak i Tymoszówka to formalnie Kijowszczyzna, a nie Podole. Nie mówi się też wcale o mniej w Polsce znanych zrusyfikowanych Polakach z Podola takich jak Konstanty Ciołkowski (1861-1956) pionier radzieckiej kosmonautyki, Stefan Drzewiecki (1843-1938) konstruktor pierwszych łodzi podwodnych, Mikołaj Zieliński (1861-1956) chemik, profesor Uniwersytetu w Moskwie, który w 1915 roku zastosował węgiel aktywny jako masę chłonną w maskach przeciwgazowych czy Aleksander Juszniewski (1786-1844) jeden z założycieli Towarzystwa Południowego Dekabrystów.
Reasumując, oba dzienniki o Podolu piszą – w moim subiektywnym przekonaniu – niemało (ocena czy to dużo czy mało wymagałoby porównania z terminami takimi jak Żmudź, Polesie, Huculszczyzna, Pokucie, Ziemia Dobrzyńska, Grody Czerwińskie, Orawa czy np. Inflanty – a wnioski byłyby i tak nader wątpliwe).
Tak więc kwestia braku dostępności fotografii Kamieńca nie musi wcale świadczyć o zniknięciu miasta z pamięci Polaków. Liczba publikacji w prasie lat 90-tych XX wieku, będąca pochodną miejsca tego miasta w społecznej świadomości Polaków, niewątpliwie byłaby dla Stempowskiego zaskoczeniem. Liczba ta w obu tytułach z roku na rok rośnie (tylko w roku 1999 w Gazecie Wyborczej ukazało się 99 artykułów, a w Rzeczpospolitej – 45), pomimo, iż liczba osób urodzonych, wychowanych, spędzających wakacje i biorących udział w wojnie 1920 roku i w II wojnie światowej na terenie Podola jest niewielka i nieuchronnie zbliża się do zera, a wspomnienia i pożegnania takich osób mają pewien wpływ na statystykę.
Tak więc fizyczny odwrót Polaków z terenów Podola nie pociągnął za sobą orwellowskiego wymazania z pamięci wszelkich śladów ich wielowiekowej obecności na tych terenach. Zresztą, niewątpliwie mający miejsce, proces “odwrotu” przebiega niezwykle powoli. Przykładem może być – wydawałoby się dawno już zapomniany – Bracław – stolica dawnego województwa, które następnie weszło w skład guberni podolskiej. Pomimo, iż nigdy nie miał takiego znaczenia administracyjnego, wojskowego gospodarczego ani kulturalnego jak Kamieniec, oddalony od Warszawy o blisko 700 kilometrów, będący dziś zapadłą mieściną, Bracław nadal “pokutuje” na łamach Gazety Wyborczej jako: miejsce działalności Baal Szem Towa (35% ogółu wzmianek), nazwa ulic w Warszawie i Olsztynie (33%), miejsce związane z postacią Bohuna, pułkownika nomen omen bracławskiego (15%), nazwa województwa, wymieniana prawie wyłącznie przy nazwiskach wojewodów (12%) i tylko raz (niecałe 2%) jako nazwa stolicy powiatu na przełomie XIX i XX wieku. Ponadto Bracław jest dwukrotnie mylony z Brasławiem na Białorusi (leżącym w granicach międzywojennej Polski).
Andrzej Emeryk Mańkowski, 13.12.16 r.