Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Jedenastoletnia walka ks. Marcelego Wysokińskiego o przetrwanie Kościoła w Winnicy i na Podolu

Jedenastoletnia walka ks. Marcelego Wysokińskiego o przetrwanie Kościoła w Winnicy i na Podolu

Mogiła ks. Wysokińskiego na cmentarzu miejskim w WinnicyCo przeżyli wierni kościoła rzymskokatolickiego za Zbruczem po podpisaniu przez Polskę i bolszewicką Rosję Traktatu Ryskiego można opisać jednym słowem – „terror”. Represje wobec duchowieństwa i Polaków nie ustawały aż do 1941 roku. Dopiero z nadejściem Niemców do rozgrabionych świątyń wrócili księża a ówczesny ordynariusz diecezji łuckiej Adolf Piotr Szelążek zaczął nawet snuć plany, by wysłać na Podole 15 nowych duszpasterzy.

Jak tylko czerwoni wrócili, sytuacja Kościoła znów szybko się pogorszyła. Znów rozpoczęły się represje wobec księży. Ale w maju 1947 roku sowieckie władze wydały pozwolenie na „ograniczoną legalną działalność duszpasterzy”.

Pierwszym księdzem, który „legalnie” zaczął pełnić posługę duszpasterską na Winnicczyźnie był o. Marceli Paweł Wysokiński, jezuita obrządku wschodniego, później ksiądz unicki, a po likwidacji przez NKWD kościoła unickiego, służący wśród wiernych obrządku łacińskiego. Był jednym z ostatnich księży, który odprawiał Msze Święte dla rzeszy wiernych w kościele kapucynów w Winnicy przed jego zamknięciem.

 

Urodzony na Lubelszczyźnie

Marceli Wysokiński urodził się w połowie stycznia 1886 roku niedaleko Lublina w Zawadach. Po ukończeniu Lubelskiego Seminarium Duchownego przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Jaczewskiego. Gdy zakończył pracę jako wikary i proboszcz w podlubelskich wioskach, poszedł do zakonu jezuitów obrządku wschodniego, jako że dobrze znał języki rosyjski, ukraiński, białoruski a nawet słowacki. Na służbę do sińkowieckiej cerkwi unickiej skierował go biskup Jałbrzykowski. Tam Wysokiński pracował do 1935 roku. Po roku pracy wykładowczej w Seminarium w Dubnie został skierowany do Kuskowiec, a później – do Miatynia. Od 1938 po 1945 rok pracował w parafii w Gumniszczu, służąc katolikom obrządku wschodniego.

Kiedy w 1945 roku Ukraińców-unitów zmuszono by wrócili do prawosławia, Wysokiński wyjechał do Dubna, gdzie pełnił posługę w Mytnicy, zamieszkałej przez Czechów. Po czym wyjechał na Podole do Baru. Po pięciu miesiącach pracy w kościele Św. Anny (od 28 maja 1948 roku), został proboszczem w kościele kapucynów w Winnicy. Jak twierdził ówczesny przedstawiciel Rady Religijnych Kultów (RRK) obwodu winnickiego, Szumkow – „tam łatwiej było go przypilnować”. KGB charakteryzowało ks. Marcelego w następujący sposób: „Polak, grekokatolik, ukrywający swoje wyznanie, mówiący, że katolik. Nieustannie próbuje wzmacniać wiarę wśród wiernych”. KGB zdobyło wszystkie dokumenty, dotyczące poprzedniej działalności księdza, wiedziało nawet, że w 1900 roku dostał się on na studia filologiczne do Moskwy.

W grudniu 1959 roku, w wieku 74 lat ks. Marceli wyjeżdża z Winnicy do Miastkówki, gdzie wkrótce umiera. Na pogrzeb przybyło ponad 1500 wiernych oraz czterech księży, nawet z Połonnego.

Bilet w jedną stronę – na Podole

Według jakich zasad miał „funkcjonować” ksiądz katolicki w ZSRS, można dowiedzieć się z instrukcji Ogólnoukraińskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego, rozesłanej w 1932 roku, w której było napisane, że: „region działalności księdza był ograniczony miejscem stałego pobytu wiernych i miejscem lokalizacji budynku kultu; osoba duchowna, która pełniła posługę w dwóch albo więcej wspólnotach, była ograniczona miejscem stałego pobytu wiernych tych parafii, ksiądz ma prawo na udzielenie Sakramentów jak przed, tak i po ich rejestracji w organach państwowych”. Te postulaty zostały później potwierdzone przez nową instrukcję od 17 stycznia 1945 roku.

Marceli Wysokiński nie przestrzegał zasad ustalonych przez KGB. Jak tylko przybył na Podole, od razu zaczął energicznie przywracać życie duchowne wśród miejscowych katolików, niektórzy z nich nawet po 20 lat nie widzieli księdza! Właśnie za jedno z takich wykroczeń (odprawianie Mszy Św. w niezarejestrowanej parafii Kozarówka) Wysokiński stracił możliwość pełnienia posługi w Barze i został przeniesiony do Winnicy. Jakby tego było mało, „zuchwały” w grudniu tego samego 1948 roku ksiądz zwrócił się do przedstawiciela RRK z prośbą o wydrukowanie 10 000 kieszonkowych modlitewników w języku ukraińskim (w polskim nawet nie mogło być mowy). Władze jednak odmówiły, motywując to tym, że wśród 50 000 rzymskokatolików, mieszkających w obwodzie, zaledwie 11 856 to Ukraińcy, reszta – Polacy. Tym samym pomysł ks. Marcelego legł w gruzach, lecz duchowny nie poddawał się. Zabrał się do sprawy zwrotu wiernym świątyń w Czerniowcach (obw. winnicki), Telepeńkach, Komsomolsku (d. Machnówce), Zawałowie i innych miejscowościach. Dyktował przewodniczącym kościelnych „dwudziestek” (komitetów parafialnych) listy do Moskwy. Bardzo mocno zaangażował się w dzieło zwrotu pięknego kościoła w Samgródku, gdzie przewodniczący komitetu parafialnego własnoręcznie oddał klucze władzom komunistycznym. Przez taką aktywność przedstawiciel RRK obwinił Wysokińskiego o wtrącanie się w funkcje sowieckich organów władzy i zagroził, że ksiądz może w ogóle stracić prawo do pełnienia posługi duszpasterskiej.

 

Odrodzenie Wiary w Winnicy

Tymczasem Moskwa i Kijów w 1950 roku niespodziewanie pozwolili proboszczowi winnickiej parafii na tymczasowe obsługiwanie innych nie zamkniętych kościołów. Z tego pozwolenia skorzystali wierni z nawet bardzo oddalonych obwodów, prosząc ks. Marcelego, by ten, chociażby raz do roku przyjeżdżał do nich i odprawiał Mszę Świętą. Ostateczną decyzję miał wtedy podjąć przedstawiciel RRK na Winnicczyźnie Szumkow…

W pierwszej połowie 1949 r. w Winnicy podczas uroczystości i świąt Nowego Roku, św. Józefa, Zwiastowania i innych cały kościół wypełniony był wiernymi i nawet wokół kościoła stali ludzie. […] Zaobserwowano, że ludzie przyjeżdżający z rejonów, do organizacji obwodowych z jakiegokolwiek powodu starają się być w kościele i uczestniczyć w liturgii. Ochrzczono 163 dzieci, […] związków małżeńskich 37 zawarto 98. […] 29 pogrzebów odbyło się z udziałem księdza (Z dokumentów archiwalnych).

Do kościoła kapucynów (ks. Marcelego też z przyzwyczajenia nazywano kapucynem, chociaż im nie był) przybywali wierni ze wszystkich rejonów obwodu winnickiego, a często nawet z obwodu kijowskiego. Również w 1952 roku wierni mogli zaspokajać potrzeby religijne praktycznie tylko w kościele w Winnicy.

W innych kościołach na terenie obwodu ks. Wysokiński do sierpnia 1952 roku wyspowiadał 2350 osób, ochrzcił 850 dzieci i pobłogosławił 38 par małżeńskich, a do końca roku wyspowiadał jeszcze 696 osób, ochrzcił 235 dzieci i pobłogosławił 30 związków małżeńskich.

Oczekiwany w dziesiątkach parafii

Pozwolenie uzyskane w Kijowie i Moskwie wykluczało jednak pełnienie posługi przez ks. Wysokińskiego w parafii barskiej w dzień odpustu parafialnego (św. Anny). Jednocześnie pełnomocnik uprzedzał i ostrzegał przedstawicieli lokalnych władz, by nie przeszkadzali kapłanowi w wypełnianiu posługi duszpasterskiej w kościele parafialnym.

W latach 1952–1953 posługę duszpasterską niemal w całym obwodzie pełnił ks. Marceli. Kościoły, poza winnickim, mógł on „nawiedzać tylko jeden raz w roku i tylko w ciągu jednego dnia”, ale to i tak było małe zwycięstwo nad systemem komunistycznym. Chociaż do pracy duszpasterskiej na terenie obwodu winnickiego zaangażowało się trzech nowych kapłanów, E. Tyndyra, M. Wilk, W. Darzycki, to w tym okresie ks. Wysokiński nadal posługą sakramentalną obejmował najwięcej wiernych. Sprzyjał temu fakt, że Winnica była stolicą obwodu, i że znajdowały się na jej terenie urzędy administracji publicznej. Były one odwiedzane przez różnego rodzaju interesantów, którzy przy okazji nawiedzali świątynię winnicką i korzystali z posługi sakramentalnej. Charakteryzując katolików chodzących do kościoła w Winnicy, przedstawiciel RRK pisał do swych przełożonych: „Wierzący katolicy nigdy nie omijają kościoła, zawsze zachodzą, jeśli nie mają czasu, to na 5–10 minut, z jakiegokolwiek rejonu by oni nie przyjechali”.

Z kościołem winnickim identyfikowało się powyżej 3 200 wiernych, których udział zaznaczał się następująco: w dzień powszedni – 10–120 osób, w niedzielę – 200–500 osób, w uroczystości i święta – 900–3000 osób, „a czasami i więcej”.

Poza Winnicą natomiast ks. Wysokiński wypełniał obowiązki duszpasterskie jeszcze w Miastkówce, Krasnym, Listopadówce, Żmerynce i Brahiłowie. Podczas świąt Bożego Narodzenia 1953 roku, które tradycyjnie trwały 3 dni, w Winnicy każdego dnia w liturgii uczestniczyło około 3000 wiernych, podczas uroczystości św. Jana Apostoła we wszystkich świątyniach praktykowano zwyczaj święcenia wina, np. w Winnicy święcono „ponad 230 butelek wina należącego do wiernych i 25 litrów wina zakupionych ze środków parafialnych”.

W następnym roku podczas świąt wielkanocnych w Winnicy (3 Msze Św.) w liturgii wzięło udział niemal 9 tysięcy wiernych.

Sytuacja religijna stabilizowała się w miarę podejmowania posługi duszpasterskiej przez kolejnych kapłanów powracających z zesłania do Gułagów. Odtąd ks. Marceli Wysokiński otaczał troską duszpasterską wspólnoty parafialne w Winnicy, Listopadówce, Brahiłowie, Żmerynce i Lityniu.

W 1958 roku ks. Wysokiński interweniował u winnickiego przedstawiciela RRK, prosząc o wyjaśnienie, dlaczego w obwodzie chmielnickim wierni mogli modlić się na różańcu, a w obwodzie winnickim modlitwa różańcowa była zabroniona.

 

Nowa fala represji

Święta wielkanocne 1959 roku wierni przeżywali w nerwowej atmosferze. Odsunięcie księży W. Olszowskiego i M. Wilka nałożyło na pozostałych kapłanów dodatkowe obowiązki. Wśród wiernych parafii barskiej, kopijowieckiej i żmerynieckiej – pozbawionych możliwości uczestniczenia w liturgii sprawowanej przez księży, panowało przekonanie, że „odmówiono zezwoleń na sprawowanie liturgii w obrządku rzymskokatolickim, że księża są prześladowani i że niektóre kościoły będą zamknięte. […] że ksiądz Olszowski aresztowany”.

W takiej atmosferze, również świątecznej, bo zbliżało się Boże Narodzenie, świadek Jego miłości ks. Marceli Wysokiński zakończył swoje kapłańskie posługiwanie w Winnicy, mając 73 lata…

13 stycznia 1960 roku KC KPZR w swoim postanowieniu sprzeciwił się zbyt rozległemu zakresowi władzy duchowieństwa w parafiach. Zadeklarowano wprost, że „państwo sowieckie zachowuje dla duchowieństwa tylko taką »specjalizację«, której nikt oprócz niego wykonać nie może i na którą jest jeszcze zapotrzebowanie u osób wierzących”. Nowe wytyczne przedstawione przez K. Połonnika przedstawiciela RRK w Kijowie zapowiadały agonię i śmierć winnickiej wspólnoty parafialnej, której duszpasterzem był ks. Marceli Wysokiński. Instrukcja nie pozostawiała złudzeń: „Należy pomóc wiernym przyzwyczaić się do myśli, że stałego księdza u nich więcej nie będzie. […] Na razie zezwalajcie księżom w obwodzie wykonywać posługę duszpasterską w winnickim kościele, raz na 3–4 miesiące z tym, żeby później, może nawet w przyszłym roku, przyjazdy księży do tej parafii ograniczyć 1–2 razy na rok. Przy czym róbcie to tak, żeby w odczuciu wiernych parafia osądzała nie Was pełnomocnika, a księży, którzy nie chcą jechać do Winnicy”.

Rozpoczęła się agonia parafii, o której wierni nie omieszkali poinformować Leonida Breżniewa: „pozbawieni kościoła, jesteśmy zmuszeni dla modlitwy zbierać się na miejscowym cmentarzu miejskim, jest nam przykro, że my, obywatele sowieccy, uczestniczący w zdobyciu władzy sowieckiej, a także uczestniczący w wojnie, walcząc o wyzwolenie naszej ojczyzny z okupacji niemieckiej, pozbawieni modlitewnego domu, powinniśmy o każdej porze roku, zbierać się dla modlitwy pod odkrytym niebem, w tym czasie, kiedy obywatele innych wyznań: prawosławni, żydzi, ewangelicy i inni, mieli domy modlitewne, w jakich zbierali się dla modlitwy i spełniania obrzędów religijnych. Nie jest to nic innego, jak pozbawienie kilku tysięcy katolików praw obywatelskich”.

Kościół katolicki zarówno w Imperium Rosyjskim, jak i w Związku Sowieckim był szykanowany i ograniczany w działalności. Nie zważając na to, dziś ilość wiernych na mszach niedzielnych w podolskich kościołach często przewyższa ilość parafian, przychodzących na Msze w kościołach w Polsce. Wiara odrodziła się z nową siłą, niestety kosztem utraty ścisłej więzi z polskością…

Słowo Polskie, na podstawie książki ks. Józefa Szymańskiego „Świadek Wiary i Nadziei na Podolu”, 09.11.14 r.

GK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *