Historia powstania stacji leczniczej w Sławucie

Fot. polona

Ranek odsłonił nam piękność miejscowości nad Horyniem. Na niewielkiej polance jakby nieśmiało z cienia drzew wygląda główny budynek zakładu, długi, skromny, cały z drzewa, z pięterkami po skrzydłach, rozkład bardzo zwykły: korpus stanowi sala jadalna, kredensy, biuro administracyjne zakładu, w dwóch bocznych pawilonach, rozdzielonych korytarzami, po obu stronach numery o jednym pokoju każdy.

Na górze, jak równie w szaletach nowo zbudowanych mieszkania familijne z dwóch izb obszernych i z garderoby złożone, od strony rzeki kryta weranda, stanowiąca miejsce przechadzki podczas niepogody. Na boku w klombie drzew ukryta kuchnia, zabudowania gospodarskie, kumysarnia, a tam jeszcze dalej u bramy stajnia, w której na lato zakwaterowuje pocztmistrz, utrzymujący dla wygody gości kilkanaście koni… Z werandy widok nierozległy, ale wdzięczny na polankę poza Horyniem rozesłaną, okoloną sosnowym borem, a na niej stado klaczy, dostarczających mleka, z którego tatar przyrządza kumys codziennie.

Miejscowość najzupełniej odpowiada nazwie sanitarnej stacji leśnej i to pierwszorzędnej, powietrza bowiem żywicznego więc leczniczego dostarcza puszcza dokoła rozpostarta na przestrzeni 300 000 morgów. Proszę mi znaleźć taki zakątek na skraju południowej Europy położony? I pomimo to, dwaj lekarze, założyciele tej stacji, nosili się lat kilka z projektem, nim go urzeczywistnić potrafili, że zaś czy dla braku funduszów, czy dla braku zgody między wspólnikami, zakład od początku kuleć zaczął, więc po krótkiej egzystencji już się chylił ku upadkowi.

Dopiero go podźwignął staranną zabiegliwością dr. Dobrzycki z Warszawy. Dziś jest to kąt wcale przyjemny, odpowiadający potrzebom chorych miernego funduszu, boć przecie każdy się zgodzi na to, że sto rubli na miesiąc z kuracją, pomocą lekarską, mieszkaniem, jadłem, usługą i skromnymi rozrywkami—to wcale niewiele…

A do rozrywek takich należą: przechadzka w parku zakładu, zajmującym przeszło 75 morgów obszaru, muzyka dwa razy na dzień, wieczorki cotygodniowe, fortepian, bilard, szachy, przejażdżki po Horyniu, na jaki cel zakład posiada kilka większych i mniejszych batów i łódek. Z tego wszystkiego korzystać mogą nie tylko stali mieszkańcy zakładu, ale i w miasteczku przebywający, za bardzo skromne wynagrodzenie. Lecznicze czynniki: przede wszystkim powietrze czyste „z powodu warunków, utrudniających dojście do środka przestrzeni leśnych prądu wiatrów, mogących zawierać części bądź pod względem chemicznym, bądź morfologicznym, powietrze zanieczyszczających”, wreszcie i spora doza ozonu znaczy tu wiele.

Walery Franczuk an podstawie relacji z podróży Dr. Antoniego Józefa Rollego do Sławuty 24 sierpnia 1886 r., 10 listopada 2023 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *