Dworek w Miropolu

Pałacyk miropolski, wybudowany przez Mariana Czapskiego, w majętności jego żony, nosi na sobie cechę starogotyckiej struktury, i dlatego właśnie osobom, znającym rodowy Czapskich majątek, Kiejdany, na Litwie, należący obecnie do generała Totlebena, przypomina wszystkie tam prawie budynki, w tymże postawione stylu.

Wnosićby należało, iż zamiłowanie to rodowe w staroniemieckiej architekturze datuje się jeszcze od czasów ich protoplasty po mieczu, wojewody malborskiego, zamieszkującego w Prusach Zachodnich, i od Radziwiłła, dziada Czapskich po kądzieli, który, będąc sam kalwinem, wystawił najpierw w Kiejdanach tum, a następnie dwór i inne gmachy w stylu gotyckim. Pałacykowi miropolskiemu brak może poprawnego architektonicznego rysunku, oraz właściwych podobnym budynkom rozmiarów i wykończenia, ale za to nie zbywa mu wcale na gustownym urządzeniu wnętrza, na pięknym położeniu i na parku, jakich mało. Położenie Miropola tak jest malownicze ze względu na park olbrzymi, oraz otaczające go dokoła wąwozy, przecudne gaje i zakręty kamiennego łożyska rzeki Słuczy.

Śliczna ta miejscowość, położona w stosunku do stacji Pieczanówki, oraz wsi Prywitowa, jest jeszcze ostatnim punktem prawdziwego Wołynia. Tam spotkaliśmy już pierwsze objawy stepu, tutaj widzimy falowaną wzgórzami, pełną stawów, strumieni, gajów i parowów, Ruś przedstepową.

Dwór miropolski i miasteczko są zbudowane na dwóch przeciwnych górach, rozdzielonych z sobą, wpadającą do Słuczy, drobniejszego kalibru rzeczką. Jeśli spojrzymy z pałacowego balkonu na miasto, to ujrzymy kościół katolicki, dwie cerkwie, oraz rząd białych kamienic i dworków, pod osłoną grusz, wierzb i topoli, ustawiony nad skalistą rzeczką w amfiteatr. Jeśli przeciwnie spojrzymy z kościelnego, lub cerkiewnego wzgórza w stronę dworu, to się pieści oko cudowną zielonością traników pałacowych z rozesłanymi na nich cieniami drzew olbrzymich, masą okazałych, wśród załomu licznych parowów rozrzuconych budynków i szarymi wieżycami pałacu.

U zachodnich krańców miasteczka i dworskiego terytorium, nadpływająca od Lubaru, a zdążająca ku Zwiahlowi, Słucz malownicza, porywa gwałtownie w faliste swe objęcia małą rzeczkę, roztrąca jej srebrzyste kryształy o węzeł skał podwodnych i razem z nią poza młynem i mostem tworzy dwa nowe szańce gór, uemaliowane równie, jak i krawędzie rzeki, w grupy drzew, olbrzymie skały, białe domki i kwieciste murawy.

Wszystkie te niezlizczone połamane linie pejzażu, te wstęgi szkliste wód większych i mniejszych, te pieniące się kaskadami rafy, te wiszące na czubkach gór ludzkie siedziby, i ta wreszcie poszarpana smugami pszenicznych łanów ciemna rama parku i sadów miasteczkowych, tworzą tak rozmaitą, powabną i uśmiechniętą weselem całość, że, mając zamiar z Miropola zawrócić niezwłocznie dyszel podróżny na step jednobarwisty i niczym nie urozmaicony, człek mimowoli serce swe i oko pieści namiętnie rozkoszami wołyńskiego krajobrazu i chce, zda się, unieść z sobą jego farby i promienie dla ubierania potem nimi wspaniałych i smętnych obrazów Ukrainy.

Z kolei wypada nam powiedzieć kilka słów dłuższych o samej miropolskiej rezydencji. Dziedzictwo miropolskie przez długi szereg lat należało do możnowładnej rodziny Miączyńskich, z których Kajetan, wojewoda podlaski i poseł czernichowski, rozbudował miasteczko szeroko i wyjednał w roku 1778 u Stanisława Augusta dla dominialnej swej osady przywilej na cztery jarmarki; w bieżącym zaś stuleciu prawem spadku przeszło ono najpierw od Dzieduszyckich do Rostworowskich, a następnie do Czapskich.

Wnętrze, zastępującego dziś starą i drewnianą budowę, pałacyku, nie jest obszerne, ale tak rozkładem górnych i dolnych komnat, jak znaczną liczbą zgromadzonych tu dzieł sztuki, wybornego księgozbioru, oraz wielce gustownym umeblowaniem świadczy jawnie, że twórcą jego był zwolennik artyzmu i literatury, człowiek wykwintnego smaku i poważnego zapatrywania się na rzeczy.

To też w czterech dolnych pokojach ś. p. hr. Maryana, zajmowanych obecnie przez jego starszego syna, wpadają nam w oko: piękne na ścianach sztychy z Kaulbacha, własne zmarłego hrabiego studia malarskie, parę ślicznych płócien ze szkoły rembrandtowskiej, poważne a wspaniałe w jednej z komnat dębowe boazerje na ścianach i suficie, i wreszcie liczne oszklone szafy z mineralogicznymi, botanicznymi, oraz zoologicznymi zbiorami. Przeszedłszy po obrobionych z gotycka schodach do górnych pokoi, w dwóch przyciemnionych aksamitnymi firankami i portierami salonach, oprócz bardzo pięknych zegarów, świeczników bronzowych i bogatych zwierciadeł, spostrzegamy kilkadziesiąt rozmaitej wielkości płócien ze szkoły holenderskiej, włoskiej, starofrancuskiej i polskiej.

Między tymi ostatnimi konie Suchodolskiego, krajobrazy Szermentowskiego i parę głów kobiecych Kaniowskiego zaliczyć można do najudatniejszych. Szermentowski za życia starego hrabiego spędzał kilkrakrotnie wakacyjne tygodnie w Miropolu i pamiątkę tych wycieczek swoich na Wołyń pozostawił w kilku wdzięcznych sielksiej treści obrazach.

Do godniejszych zanotowania szczegółów w górnej części domu miropolskiego należy z kolei zaliczyć salę jadalną i umieszczoną w narożnej baszcie pałacu bibliotekę. W przestronnej sali, oprócz licznych portretów kilku spokrewnionych z Czapskimi rodów i szerokiej wstęgi podsufitowego fryzu, ozdobionej w medalionowe z gipsu portrety sławnych Polaków, zatrzymują nas przez chwilę dwa prześliczne religijnej treści gabinetowe obrazy, a w bibliotece oryginalny jej u    kład, gdzie po dwóch stronach spiralnie wykręconych schodów piętrzą się dwa spiralne rzędy półek z książkami.

Ta biblioteka miropolska, złożona z 4328 tomów, odznacza się nie tylko doborem dzieł przeważnie historycznej i przyrodniczej treści, ale i starannie zaopatrzonym w wyborowe unikaty polskim historycznym działem, oraz bardzo dokładnie urządzonymi przez młodego hr. Stanisława katalogami.

Taki jest ogólny o ponętnych konturach rysunek dworu miropolskiego.

Walery Franczuk na podstawie tekstu z czasopisma „Kłosy” Nr 792. s. 157-158. XIX w., 29.03.18 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *