Na ulicy Proskurowskiego Pidpilla 46, w Chmielnickim, już przez prawie rok funkcjonuje niejakie Wizowe Centrum VFS Global. Dzień roboczy w hinduskiej firmie zaczyna się o 4.00 z sprawdzania obecności klientów w kolejce.
Wyobraźcie sobie, że w waszym bloku na piętrze w przez otwarte okno Pan czy Pani od 4 nad ranem odczytuje nazwiska ludzi, którzy przyszli by kupić wymarzoną wizę! Nic przyjemnego.
– Już przez tydzień chodzę na takie „spotkania” z odczytywaniem nazwisk – opowiada jedna z klientek VFS. – Na dwa miesiące do przodu nie ma rejestracji przez Internet, przez telefon też nie można umówić się na złożenie wniosków wizowych. Co ja mam robić? Córka studiuje w Polsce, telefonuje, że leży w szpitalu, rektorat wysłał faks, że pilnie mam się u nich stawić. Konsulat winnicki odmówił wydania wizy, skarżąc się, że mają urwanie głowy. Teraz muszę upokarzać się codziennie pod VFS.
Zdesperowani ludzie, część z których to rodowici Polacy z kresów opowiadają, że zastępca gubernatora pod koniec maja dzwonił do kierownika służby granicznej Łytwyna, komu z kolei dzwonił generał? Nie wiadomo ale wizę poza kolejką trzem ukraińskim urzędnikom załatwiono. Oni już nawet wrócili z Polski. A kto za mnie zadzwoni? – ze łzami kończy swój monolog kobieta, która nie chciała podać swojego nazwiska.
Czego tylko nie nasłuchasz się w tych kolejkach. Ale po to te kolejki i są by wymieniać się opiniami. Ale proszę bardzo – po lewej stronie kręci się dwóch chłopaków, którzy sprzedają miejsce w kolejce za 300 hrywien.
Pamiętam, że Wałęsa, gdy po raz pierwszy stanął na ukraińskiej ziemi oświadczył, że Polska zrobi wszystko, by drut kolczasty oraz szlabany graniczne zniknęły. Po nim to samo twierdził Kwaśniewski, po nim śp. Kaczyński. Dziś deklaruje chęć zniesienia wiz krajowych obecny prezydent RP Komorowski. A przeciętny Ukrainiec robi niewyobrażalny wysiłek i jednak trafia do wymarzonej Polski. Jak tu nie wspomnieć o czasach ZSRS, gdy sytuacja z wyjazdem do krajów Europy wyglądała identycznie?
FM
Leave a Reply