Żytomierz okiem Kraszewskiego

W XVI wieku uwolniono od myt mieszkańców Żytomierza, przy wwożeniu żywności do miasta, zameczek w połowie tego wieku się spalił, ale musiał być odbudowany, bo za Stefana opatrzony był znowu w działa i prochy.

Trochę podbudzone życie przegląda przez przywileje malej wagi i przez spory mieszkańców ze starościński) władzą, które nas doszły. W samym końcu wieku ustanowiono nareszcie jarmarki, w początku XVII wieku już wzrastający Żytomierz tatarski napad zniszczył do szczętu.

Potrzeba było nowe rozpoczynać życie…. ale z gruzów i popiołów zielsko tylko i trawy prędko powstają, ludzie nie rosną tak szybko, a rozproszeni nie powracają łatwo.

Wszakże powoli znów się to krzepić i odrastać poczęło, choć nikt się tym tak dalece nic opiekował. Miasta jak to starościńskie, rządowe nie miały takiej nad sobą troskliwości jak prywatne; ciężej więc im było o własnych siłach powetować klęskę. Zaledwie dźwignięty z rumowisk Żytomierz czasu wojen Chmielnickiego, znowu został napadnięty i obrócony w perzynę. Los zresztą był mu wspólny z wiolą innemi gródkami Wołynia, bo mało który ostał się w tych zaburzeniach cało.

W roku 1667 przeniesienie sądów ziemskich z Kijowa do Żytomierza zaświeciło mu lepszą gwiazdą i było epoką od której stając się urzędową stolicą kawałka ziemi, trochę życia w sobie skupiać zaczął.
Sąd to jest zaraz palestra, to klienci, to zjazdy, a wiąż idą dworki i gospody i co tłumniejszemu zbiorowisku potrzebne. I to jest chwila od której tu poczyna się istotnie w zmagać miasto, a zakrawać na to czym się stać ma później.

W XVIII w. wznoszą się domy, zakładają kościoły, wprowadzają szkoły, wreszcie w r. 1796 Żytomierz przez nową organizację kraju staje się stolicą prowincji i na dobre wznosić się musi, aby temu nowemu zaszczytowi odpowiedzieć.

Ale obyczaj wieku skromniejszy, choć i ludność przybyła i ożywiło się znacznie, nic wymagał wiele, więcej tylko powstało drewnianych dworów o gankach ze słupami, o kamienicy ledwie kto pomyślał, pałac głównego naczelnika nawet stanął z tego drzewa lasów sąsiednich, które w dwanaście cali w kwadrat łatwo bylo obrobić. Jeszcze dziś zajrzeć do lasów koło Beneszówa zadziwić się trzeba dębom tamtejszym, które może jagiellońskie pamiętają czasy.

Wszakże choć to się już rozrastało i krzepiło, do naszych aż czasów dotrwał prawie Żytomierz skromnym miastem prowincjonalnym, aż jednego poranku wionął nań duch, pory wa gorączka wzrostu i zachcenie stołeczne….

Stało się się to, nikt nie wie jak, przyszło nie powiem skąd i na raz poczęły się walić stare domostwa prostować ulice, wznosić mury, zaludniać płace, piętrować pałace i domy… Kto mógł i kto nic mógł stawiali je na wyścigi wszyscy z tym zapędem niewytłumaczonym, który tak dobrze miasta jak ludzi czasem ogarnia.

Widać przyszła nań taka godzina, zapisana w księdze przeznaczeń i stał się Żytomierz tym czym jest dzisiaj, jednym z najładniejszych prowincjonalnych kraju…

Słowo Polskie za: Ignacy Jan Kraszewski – Tygodnik Ilustrowany 1861, Nr 67 – 92. Tom III – ½, 27 sierpnia 2019 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *