Kontynuujemy opowieść Stanisława Wacowskiego o losach powstańców styczniowych na Podolu, Wołyniu i Kijowszczyźnie.
Rząd na utrzymanie każdego powstańca w fortecy kijowskiej wydawał dziesięć kopiejek dziennie. Gdy więc z tych nędznych groszy, pewna część została w kieszeni p. dozorcy, a jego pomocnicy i kucharze, jedzenie gotujące, dla siebie jeszcze coś z tego skubnęli, można sobie przedstawić, jak nędzne z pozostałych okruchów mogliśmy mieć utrzymanie.
To też rzeczywiście karmiono nas okropnie, dostawialiśmy bowiem na obiad po małym, najwyżej po pięć lutów ważącym kawałeczku mięsa, niemożebnie cuchnący barszcz lub zupę, która była właściwie zgęszczoną przez dodanie do niej trocha mąki, wodą, w której się mięso odgotowało i wstrętnej kaszy, z której nieraz dobywaliśmy ugotowane w niej robactwo, targanami zwane a nawet i myszy.
Na kolację dawano nam rzadki bardzo krupnik, lecz ten po dodaniu do niego suchego chleba za specjał już u nas uchodził i zjadaliśmy go z apetytem.
Podobne utrzymanie nas trwało wyżej nad pół roku i dopiero, gdy, skutkiem złego odżywiania, ciasnoty i niewygód, zaczęliśmy upadać na siłach i wybuchła wśród nas epidemia szkorbutu, a zarazem w tym czasie nastąpiła zmiana w Komendanturze twierdzy i miejsce dotychczasowego komendanta, a zarazem głównego dozorcy więzień, którym był Polak – renegat generał Muśnicki zajął pułkownik Pachitonow, człowiek więcej wyrozumiały, więc i byt trochę się nam polepszył. Bo chociaż pokarmy dostawaliśmy te same, lecz były one obfitsze, czysto i dość smacznie przygotowane, więc i epidemia szkorbutu wkrótce ustała. Ja w więzieniu dwa razy ciężko chorowałem, raz na chorobę wątrobianą, drugi na szkorbut i gdyby nie serdeczna opieka naszych lekarzy, których kilkunastu między sobą mieliśmy, nie wiem czy bym żyjącym z więzienia był wyszedł.
Ciężką nudę naszego więzienia w Reducie przerwał na chwilę następujący wypadek. Siedział z nami, kryjąc się pod przybranem nazwiskiem, niejaki Borowski. Był to oficer, kwaterujących w Kijowie saperów, który wyszedłszy do powstania i wzięty do niewoli w potyczce pod Borodianką, niepoznany na razie w więzieniu wraz z innymi osadzony został. Borowskiemu w razie poznania go, jako oficerowi, groziła niezawodna kara śmierci. Jako człowiek nadzwyczaj miły, dobry i wykształcony, Borowski miał wśród kolegów swych oficerów , dużo przyjaciół, ci więc, korzystając z pobytu jego w więzieniu ogólnem, postanowili ułatwić mu ucieczkę….
Walery Franczuk za: Stanisław August Wacowski, W półokrągłej baszcie. Wspomnienia z roku 1863 r., 9 października 2023 r.
Wspomnienia powstańcze z roku 1863. Brawurowa ucieczka Polaka z fortecy kijowskiej | Słowo Polskie
[…] Część XI […]