Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Tylko zwycięstwo i walka do samego końca

Tylko zwycięstwo i walka do samego końca

W oficjalnym czasopiśmie Ukraińskiej Straży Granicznej „Kordon” pojawił się artykuł o Polaku z Sądowej Wiszni Jarosławie Wójcickim, który jako snajper walczył z separatystami podczas ATO.

Sierżant Jarosław Wójcicki, który niedawno wrócił ze strefy działań wojennych na Donbasie (okolic wioski Gnutowo pod Mariupolem) opowiedział dziennikarzom czasopisma „Kordon” (granica: Red) o szoku, który odczuli żołnierze z okolic Mościsk po zetknięciu się po raz pierwszy z realnym ostrzałem z Gradów i pierwszym patrolowaniem przy pomocy noktowizora, stosunku miejscowych mieszkańców do „gości” z Zachodniej Ukrainy oraz o ogromnej sile dziecięcych rysunków, które uświadamiały obrońców ojczyzny, że mają po co marznąć, walczyć i że za ich plecami są domy rodzinne i bliscy.

W strefie ATO Jarosław spędził sześć miesięcy. Przez ten czas on doskonale poznał taktykę wroga i teraz może bez problemu rozróżnić, kiedy przeciwko niemu i towarzyszom walczą zawodowi rosyjscy żołnierze, a kiedy najemni separatyści. Będąc snajperem, zapobiegał on atakom grup dywersyjnych i, jako inspektor Straży Granicznej pilnował przejścia ze strony tzw. „DRL” niedaleko Sartany.

Wybierając pomiędzy 24 Żelazną Brygadą, 80. Aeromobilną i Strażą Graniczną Polak z Sądowej Wiszni nie wahając się wybrał tę ostatnią. Powodem mogła posłużyć bliskość polskiej granicy od jego rodzinnego miasta Sądowej Wiszni (ok. 30 km) oraz perspektywa dalszej służby w szeregach pograniczników (po powrocie ze strefy ATO Jarosław służył na paśmie granicznym pomiędzy Rawą Ruską a Szeginiami, zapobiegając nielegalnym przekroczeniom granicy przez kontrabandzistów i nielegalnych emigrantów).

Sierżant Wójcicki podczas warty na punkcie kontrolnym w Gnutowo w wypadku zagrożenia na rozkaz oficera zajmował pozycję i działał według instrukcji. Za jego punktem kontrolnym rozpoczynała się „szara strefa”, za którą stacjonowali separatyści. W „szarej strefie” często poruszali się grupy „DRG” – oddziały dywersyjno-zwiadowcze, rosyjscy snajperzy prowadzili bezustanny ostrzał i naprowadzali wrogą artylerię na obiekty ukraińskiej linii obrony.

Miejscowi mieszkańcy na początku traktowali naszą obecność dość chłodno – wspomina Jarosław. – Tuż po naszym pojawieniu się w Sartanie separatyści „powitali” nas ostrzałem z Gradów. Wskutek ostrzału zginęło kilka cywilów. Ludzie zaczęli się burzyć. Ale po krótkim czasie udało nam się znaleźć wspólny język z władzami samorządowymi. Przy pomocy miejscowego Stepana Machsmy załagodziliśmy konflikt. Wkrótce miejscowi zaczęli traktować nas jako obrońców i nawet informowali o tych, kto współpracował z separatystami.

Zima na wybrzeżu Azowskiego Morza znacznie różniła się od warunków klimatycznych na d. wschodnich terenach II RP. Wysoka wilgotność, chłodny wiatr z morza, marznący deszcz bardzo utrudniały patrolowanie okolicy. Ale najgroźniejszy z punktu widzenia Jarka był nocny ostrzał bazy wojskowej, na terenie której nocował jego zastęp, który właśnie skończył zmianę. Wówczas przy samym budynku gdzie spali, spadło około 80 rakiet z Gradów i SAU, które zniszczyły samochody opancerzone i zabiły wiernego przyjaciela – psa „Wożaka”, którego z przyjaźni wszyscy nazywali „kadrowym żołnierzem”. Wójcicki wtedy cudem uniknął śmierci…

Po powrocie z frontu były absolwent UMCS, Lwowskiej Politechniki i menadżer w sieci sklepów Silpo, posiadający Kartę Polaka, razem z towarzyszami broni stworzyły organizację społeczną: „Żołnierze ATO z ziemi mościskiej”. Ich działalność wspierają zarówno lokalne władze, jak i wolontariusze, którzy, jak twierdzi Jarosław: „Tworzyły cuda na wojnie”. Szczególne podziękowania mościscy pogranicznicy kierują dla wolontariuszy z Odessy, Mariupola oraz Mościsk. Oprócz materialnej pomocy udzielali oni także wsparcia moralnego – na Boże Narodzenie przyjechali z kolędą, a Msze z o. Tarasem zawsze dawały nadzieję na lepsze jutro, nie zależnie od tego, jak będą się rozwijały wydarzenia na froncie wschodnim. Po ostatnich wyborach samorządowych Jarosław został radnym miasta Sądowej Wiszni i już jako członek samorządu pomaga byłym i obecnym obrońcom wschodnich granic cywilizacji europejskiej.

Na pytanie: „Jak traktuje Pan rozejm i jak można osiągnąć zwycięstwo?” Jarosław odpowiada, że rozejm w wojnie, którą wznieciła Rosja, on traktuje dosyć sceptycznie. – Każdego dnia na froncie giną ludzie, eksplodują miny-pułapki, do szpitali ciągle trafiają ranni – sierżant popiera blokadę Krymu, a jeszcze bardziej – blokadę Donbasu. Jego przyjaciele, którzy wciąż pełnią służbę na wojnie, są przygotowani do walki do końca i zwycięstwa. Ale, według niego, wiele zależy także od dowództwa.

Słowo Polskie, na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Łesię Medwedenko dla czasopisma „Kordon”, 04.01.15 r.


Więcej na temat: Pozdrowienie z piekła (o Polaku „cyborgu” z Krasiłowa); Bohaterowie nie umierają…; Przejazdem do strefy ATO; Dawny Płoskirów opłakuje bohaterów ATO