Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Rosnąca potęga obrządku wschodniego w Kojowie na przełomie pierwszego i drugiego tysiącleci

Rosnąca potęga obrządku wschodniego w Kojowie na przełomie pierwszego i drugiego tysiącleci

Złote Wrota w Kijowie. Fot. Polona

Nowym chrześcijanom na Rusi Kijowskiej, którzy posiadali własną dzielną, zapobiegliwą i wojowniczą dynastię Rurykowiczów, nie bardzo ponętną wydawała się myśl zależności, zarówno od Rzymu jak i Carogrodu, zarówno od Papieży jak i od Patriarchów carogrodzkich, tym bardziej, że nowa dynastia przyniosła ze sobą ideę silnej i jedynej władzy.

Starły się zatem, jeśli można użyć tego wyrażenia, w Kijowie dwa prądy wpływów religijnych: zachodni i wschodni. Być bardzo może, że nieżyczliwość Świętosława dla biskupów rzymskich z tego źródła wypływała. Włodzimierz zwrócił się w inną stronę — na wschód, do Carogrodu. Tu już wytworzyły się były jakieś stosunki od dłuższego czasu. Carogród był bliżej Kijowa, poznano go. Potęga cesarzów wschodnich, świetność ich dworu, wysokość owoczesnej kultury w porównaniu z Rusią, olśniła młodą dynastię. Rzymu, zachodu nie znano wcale. Nic dziwnego, że bliższy Carogród pociągnął Włodzimierza silniej, niż daleki, nieznany, a dążący do jedynowładztwa duchownego Rzym. Od chwili, kiedy mu przyobiecano dać grecką carównę za żonę, nastąpiło jeszcze większe zbliżenie się Rusi do Carogrodu, ale równocześnie nie mógł nie spostrzec, że do państwa jego wkracza nowa władza, inna, jakaś pokorna niby, nie posługująca się orężem, ale wymagająca posłuszeństwa w imię idealnych, niewidzialnych celów, może nawet nie łatwo i nie bardzo uchwytnych dla pierwszych chrześcian. Z tą władzą wchodził język obcy, nie zrozumiały.

Nie zaniechali swego wpływu i zachodni biskupi, którzy rozszerzać się poczęli i utrwalać w Kijowie. Jaką drogą, za pośrednictwem faktów utrwalał się ten wpływ — nie wiemy, nie jesteśmy w możności prześledzić, bo ze strony ruskiej braknie zupełnie dokumentów, ale szerzenie się wpływu musiało być logicznym następstwem zarzucenia w Kijowie sieci Piotrowej od zachodu wcześniej, niż to zdołali uczynić patryarchowie carogrodzcy. Na to się zakładało biskupstwo, aby wpływ szerzyć. Najbliższym następstwem tego było zbudowanie kościoła św. Zofii i klasztorku przy nim. Kiedy to się stało, nie wiemy, ale że się stało, — przekonamy się wkrótce.

Niedługie panowanie Jaropełka, syna Swiętosławowego (972—980) przeszło bez rozgłosu, ale za Włodzimierza (918—1015), skoro ten objawił chęć przyjęcia religii chrześciańskiej, znowu sprawa wpływu religijnego wysunęła się przodem. Tym razem zwyciężył Carogród, ale ze zwycięstwem tym przyszła także nowa władza. Rurykowicze nie należeli do tej kategorii władzców, która władzy pozbywa się łatwo. Ażeby mieć duchowieństwo od siebie zależne, władające językiem pokrewnym, zwrócono się do Bułgarów, do arcybiskupów w Ochrydżie i stamtąd sprowadzono pasterzy i księgi. Ale biskupi w Ochrydzie także prowadzili walkę ze sobą — o pierwszeństwo, jedni nie uznawali władzy i pierwszeństwa drugich. Zwyciężył Carogród, tak, że Ochryda już w r. 1019 uznała zależność swoją od Carogrodu a z nią i księstwo kijowskie przeszło pod władzę patryarchatu konstantynopolskiego. Jako zysk z tej walki — pozostały na Rusi księgi liturgiczne słowiańskie.

Ale w tym czasie począł ustalać się także obrządek łaciński. Do zwycięstwa patriarchatu carogrodzkiego nad zachodniobułgarską episkopią w Ochrydzie, obrządek łaciński miał jeszcze przytulisko w Kijowie. Po objęciu opieki niejako urzędowo przez patriarchów carogrodzkich, słabnąć począł. — Miał wprawdzie niby metropolię, kościółek św. Zofii, ale przypadek dopomógł do zniszczenia zarodków katolicyzmu na Rusi.

W r. 1017 kościół ten spłonął. — Wiadomość tę podał Dytmar, ale właśnie ta wiadomość jest niepewna. Mnich Joachim powiada, że Olga-Helena zbudowała drewnianą cerkiew pod wezwaniem św. Zofii (dokładnie daty nie oznacza), którą ozdobiła obrazami, przywiezionymi z Carogrodu, że ją nazywano także cerkwią Matki Boskiej, że przy niej założyła monaster żeński. Z Dytmara (Thieu mara) dowiadujemy się, że monaster zgorzał roku poprzedzającego zdobycie Kijowa przez Bolesława. Nestor pod tymże samym rokiem zapisuje: „Jarosław ide w Kyjew i pogoriesza cerkwi” — coś zatem stało się pastwą płomieni: kościół św. Zofii, czy monaster przy nim? Jeśli monaster stał w innym miejscu — w jakiem, nie wiemy, — to gdzie się znajdował kościół św. Zofii, który spłonął? Prawdopodobnie monaster stał opodal cerkwi, i dla tego ocalał, ale w jakim punkcie mianowicie — nie wiemy dokładnie. Nie w tern jednak miejscu, gdzie Jarosław zbudował wielką cerkiew św. Zofii, gdyż tam w r. 1036 było pole. — A chyba Nestor znał dobrze topografię Kijowa. Być bardzo może, że Jarosław raczej na pamiątkę cerkwi i monasteru, zbudowanego przez babkę, niż naśladując św. Zofię carogrodzką, dał metropolii kijowskiej nazwę św. Zofii. Nie mógł zaś Dytmar pisać o spaleniu cerkwi św. Zofii, gdyby jej nie było, tym bardziej, że dokładnie znaną jest nam data założenia cerkwi metropolitalnej św. Zofii (1037).

Słowo Polskie za: Fr. Rawita Gawroński, Księg. L. Idzikowski, 1915 r., 6 kwietnia 2024 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *