Ostatnimi czasy bardzo często słyszę niepokojące określenie „Polak Drugiej Kategorii”. Przeskakuje owo stwierdzenie w polonijnej prasie z kuriozalną częstotliwością.
Za nic nie mogę zrozumieć, kim właściwie jest ten „Polak Drugiej Kategorii” i co to w ogóle znaczy.
Według mnie, Polki z Kresów, mieszkającej na emigracji, to brzmi po prostu prymitywnie, i uważam rozwarstwienie społeczności polonijnej na jakiekolwiek kategorie za przejaw dyskryminacji. Nie mieszkamy w Indiach, gdzie do dzisiejszych czasów panuje podział na kasty.
Oczywiście, istnieją różnice światopoglądu pomiędzy etnicznymi Polakami, mieszkającymi w Polsce i Polakami ze Wschodu, z Polonii Zachodniej lub s USA, ale takie różnice i różnorodne opinie, moim zdaniem wzbogacają nasze wartości moralne, kulturę i wiedzę, uczą nas empatii.
Dyskryminacja boli – i to bardzo. Sama kiedyś zostałam ofiarą dyskryminacji u siebie na uczelni, jako Polka ze Wschodu. Dało mi to wiele do myślenia. Akurat z taką dyskryminacją, werbalną i papierkową trzeba walczyć jak najbardziej.
Wszyscy jesteśmy Polakami, i nie mamy żadnych kategorii – nie ma znaczenia, gdzie kto się urodził, i gdzie teraz mieszka. Nigdy nie słyszałam określenia, np Rosjanin, Grek lub Kanadyjczyk Drugiej Kategorii.
Na portalu Poloniainfo.se czytamy :
„W uzasadnieniu senackiego projektu o Karcie Polaka czytamy: „Potrzeba ustanowienia Karty Polaka wypływa z obowiązku państwa wobec rodaków, którzy żyją poza granicami Polski, stanowią około 1/3 Narodu Polskiego i także tworzą Polskę. Polacy również i na obczyźnie, we wszystkich krajach świata w jakich się znajdują z różnych, najczęściej tragicznych powodów niosą Ojczyznę. Nie wynaradawiają się, a są wierni dziedzictwu kultury, języka, wiary, świadomości korzeni”. W projekcie sejmowym ani tego poczucia obowiązku państwa w stosunku do nas, ani podkreślenia tej naszej roli, ani w ogóle tego uzasadnienia nie tylko nie ma, ale nawet i jego ducha trudno wyczuć. Bo jakoś nie zachęca mnie wstęp w sejmowej propozycji, że: „W celu wzmocnienia więzi naszych Rodaków na obczyżnie z ojczyzną, uznając że należy im się głęboki szacunek i zadośćuczynienie moralne za utratę obywatelstwa polskiego, dając wyraz pamięci Macierzy stanowi się co następuje…”. Dla Senatu „tworzymy Polskę”, dla Sejmu jesteśmy „oni”…
Kto będzie mógł otrzymać Kartę Polaka? Oczywiście ci, którzy należą do Narodu Polskiego. W obu omawianych dokumentach dosyć mgliście, bez zdefiniowania tych pojęć i zamiennie, w sposób raczej przypadkowy, używane są określenia „narodowość polska” i „pochodzenie polskie”.
Pomijając tu osoby, które o Kartę Polaka starać się będą na terytorium Polski, o owej „narodowości”, czy „pochodzeniu” według projektu sejmowego decydować ma konsul. W propozycji senackiej „Uprawnionymi do otrzymania Karty są osoby, /…/ które przed konsulem RP złożą wniosek o jej wydanie /…/ oświadczenie o polskiej narodowości lub pochodzeniu (?) oraz dowody polskiego pochodzenia” (Rozdz. 2, Art.8) Przy braku definicji pojęć „narodowość” i „pochodzenie” uspakajał jednak fakt, że „Konsulowie RP zapewnia pomoc osobom ubiegającym się o potwierdzenie narodowości polskiej lub pochodzenia polskiego…” (Rozdz.2, Art.17).
O tej pomocy w sejmowej propozycji ani słowa. Jaka więc ma być rola konsulatów we wprowadzanej Karcie Polaka?
Projekt senacki (Rozdz.3, Art.12): „Właściwym do potwierdzenia przynależności narodowej lub polskiego pochodzenia jest konsul RP…” Projekt przedłożony w Sejmie (Art.4, p.2): „Organem właściwym w sprawie stwierdzenia polskiego pochodzenia jest konsul…”. No i pokazano „kto tu rządzi” – nie jest ważne, że czujemy się Polakami – ten fakt musi być stwierdzony przez urzędnika. Potwierdzenie, lub jego brak, nie zmieniał w niczym tego, że do Narodu Polskiego należeliśmy i należymy, bo tak mamy w duszy zakodowane, no a jak to teraz będzie, gdy urząd tego nie stwierdzi? Na miły Bóg, jaki urząd na świecie może to stwierdzić?
Proponowana NAM Karta Polaka definiuje dokładnie kto Polakiem jest, a kto nie. Otóż: „Polskie pochodzenie osoby stwierdza się /…/ jeśli spełnia łącznie poniższe warunki: (…tu o rodzicach, dziadkach, języku, kultywowaniu tradycji skrót mb) wykaże /…/ aktywną działalność w organizacjach Polaków za granicą” (Art.4, p.1/2). Czy projektodawcy rzeczywiście nie zauważyli, że taki warunek oprócz bezsensowności zważywszy uwarunkowania geograficzne, stan zdrowia zainteresowanych czy tysiące innych powodów, kłóci się z podstawowym prawem każdego człowieka – prawem do chcieć, lub nie chcieć, prawem do swobodnego zrzeszania się – co określają wszystkie umowy międzynarodowe na temat praw człowieka, nie mówiąc już o konstytucjach państw, w których żyjemy. Na podstawie tego, że ktoś nie działa aktywnie w polonijnej organizacji – konsul będzie musiał stwierdzić, że nie jest on Polakiem, bo wszystkie warunki należy spełnić łącznie i nie wystarczy mieć tylko rodziców Polaków, trzeba jeszcze należeć do „kółka koronkarek”. Jakże przypomina to nie tak odległe czasy, gdy wizę do Polski mógł rodak z Zachodu otrzymać jedynie należąc do organizacji „lubianej” przez konsulat PRL…
Jednocześnie z ustawą o Karcie Polaka Sejm od dłuższego już czasu pocił się nad ustawą o repatriacji. Uchwalona wreszcie 9 listopada 2000 r. dotyczy jedynie Polaków zamieszkałych w azjatyckiej części byłego ZSRR lecz, co w tym wypadku ciekawe, określa także kto „pochodzenie” czy „narodowość” polską posiada. Kryteria w tej obowiązującej już ustawie są jeszcze inne niż w omawianych wyżej obu projektach.” (Michał Bieniasz).
Wszyscy wiemy, jak za czasów ZSRR wszystkie dokumenty było wydawano „z sufitu”, pod pilnym okiem portretu Pana Stalina, i pisano odręcznie, bez weryfikacji rzeczywistego pochodzenia i danych osobowych dzieci i ich rodzin, nawet imiona i daty urodzenia dzieci, urodzonych na spornych terytoriach ZSRR i Polski często są zmienione.
Pod czas Drugiej Wojny Światowej i okupacji niemieckiej, cale Archiwa Państwowe i Rad Wiejskich na Białorusi zostały doszczętnie spalone. Akurat to wiem z własnego doświadczenia.
Ustawa o Karcie Polaka, oczywiście, niestety, w tej chwili również nie jest idealna ze względu na tragiczna historie Polskiego narodu na Kresach pod czas stalinowskich represji, nacjonalizmu i Drugiej Wojny Światowej, dyskryminację Polaków ze Wschodu, niedociągnięcia w postaci prawidłowego traktowania definicji prawnych; i dowodów pochodzenia, tradycji etnicznych i pielęgnacji Polskiej kultury w rodzinie.
Na przykład, starsi ludzie maja inny wymiar czasu – oni znają historie na tyle, na ile pamiętają. Dla nich dzisiejsze książki z historii nie maja autorytetu, ponieważ czasy represji i Wojny – to są ich wspomnienia z dzieciństwa, bardzo smutne i tragiczne.
Dlatego bardzo wiele osób ma problemy z potwierdzeniem swojego pochodzenia polskiego, co nie czyni nas gorszymi. To raczej jest powodem do dumy, ze przez te wszystkie wydarzenia ocaliliśmy w naszych rodzinach język ojczysty, kulturę i tradycje swojego narodu.
Wiec, o jakim Polaku Drugiej Kategorii idzie mowa?
W tych ważnych dla Polski, Ukrainy i Europy czasach musimy trzymać się razem, wspólnie budując Europejska przyszłość dla nas i naszych dzieci.
Cały świat nam teraz kibicuje na okładkach gazet.
A ja? Nie mam żadnej kategorii.
Po prostu idę teraz do kuchni gotować idealny na zimę polski barszcz.
Wiktoria Morris-Lisiejko
Leave a Reply