W okresie międzywojennym ukraiński pisarz Mykoła Kulisz zasugerował, nie bez części racji, iż Ukraina powstanie dopiero wtedy, kiedy kurtyzanki zaczną rozmawiać po ukraińsku. Czytam ostatnio książkę prof. Marcina Kuli „Mimo wszystko bliżej Paryża niż Moskwy” (Warszawa 2010), w której autor opowiada o wyjazdach naukowych swoich rodziców (prof. Witolda Kuli (1916-1988), prof. Niny Assorodobraj-Kuli (1908-1999)), własnych, oraz korespondencji z archiwum rodzinnego do Francji, Anglii, Szwajcarii, we Włoszech. Po lekturze nie pozostawia mnie taka myśl: Ukraina jako państwo europejskie powstanie dopiero wtedy, kiedy inteligencja rodzima nie tylko będzie na poziomie światowym pod kątem merytorycznym, ale także zadba o archiwa prywatne. Bo te ostatnie to ciągłość pamięci, która przekazuje kulturę następnym pokoleniom, ciągłość postaw i zachowań.
Stosunkowo niedawno doświadczyłem, że większość inteligencji ukraińskiej nie ma takich nawyków. Epistolaria rzadko się zachowują. Do wyjątków, naprzykład, należy spuścizna prof. Jarosława Daszkiewicza (1926-2010), który własną korespondencje za życia bardzo chronił oraz należycie uporządkował. Mimo bardzo ciężkich warunków bytu. Dzięki temu mamy taki tezaurus nie tylko pamięci uczonego, ale także pamięci tych, w orbicie których twórczość naukowca się kształtowała.
Można to określić jako tezauryzację nawyków notowania swojego życia. Pamięć ludzka jest zawodna, ale pamięć, utwalona na piśmie, pozostaje na długo. Dla tego tak ważne są dla substancji kultury dzienniki, epistolaria, zachowane karty wstępow do muzeów, bibliotek, kin, bilety podróży, już nie mówiąc o zdjęciach, nagraniach głosu i obrazu. To cegiełki, bez których nie ma genetycznej i kulturowej pamięci naszej egzystencji.
Vitaliy Perkun, fot. freepik, 25 czerwca 2025 r.
Leave a Reply