Imię i nazwisko Włodzimierz Wysocki najczęściej kojarzymy z rosyjskim bardem, mało który z Polaków wie, że w drugiej połowie XIX wieku w Kijowie mieszkał i pracował wybitny fotograf a także poeta, Polak o takim samym imieniu i nazwisku.
Urodził się Włodzimierz Wysocki w 1846 roku w Romanowie na Wołyniu (dziś obwód żytomierski). W wieku 27 lat na rogu ulicy Luterańskiej i Chreszczatyka w Kijowie otworzył prywatne atelier fotograficzne, które szybko zdobyło sławę jednego z najlepszych. W szczycie kariery prawie połowa wszystkich portretów była zamawiana przez mieszkańców Kijowa u Wysockiego, fotografował on nawet rodzinę carską.
W wolnych od fotografowania chwilach Włodzimierz Wysocki pisał także utwory poetyckie. Poruszał tematy, związane z legendarnymi walkami polskiej szlachty z Turkami i Tatarami. Jego twórczość śledzili Iwan Franko i Łesia Ukrainka, w swoich listach do Warszawy o utalentowanym Polaku z Kijowa wspominał także Tadeusz Rylski.
Bardzo bliska była sercu Wysockiego Ukraina. To jej poświęcił on najbardziej znane swoje utwory „Oksana” i „Laszka”, napisane w 1883 roku. Ostatni był przykładem polsko-ukraińskiego pojednania w walce z Tatarami.
– Za najpiękniejszy utwór Wysockiego uważam poemat „Oksana”… Wysocki nie jest ani wielkim artystą, ani mistrzem formy poetyckiej … A mimo to czuć w jego poezji jakiś powiew świeżości i siły, pewną śmiałą energię, i to najbardziej przyciąga – takimi słowami chwalił poezję Polaka Iwan Franko.
GK
Jedzie kozak, brzęczy szabla
Włodzimierz Wysocki
Jedzie kozak, brzęczy szabla,
Wąs za ucho, mina — diabła,
Jedzie z Zaporoża;
U wrót stoi czarnobrewa,
Na kozaka palcem kiwa,
Czarnobrewa hoża.
«Hej, kozacze, z konia zleż,
I chodź do mnie, do niebogi!
Mnie za żonę sobie weź,
Weź za żonę mnie, mój drogi!»
Kozak ręką musnął wąsa,
Brzęknął szablą, głową wstrząsa,
A głos brzmi mu z łona:
«Mam ja żonę; moja żona —
Krzywa szabla wyostrzona, —
Oto moja żona!»
«Hej, kozacze, z konia zsiądź,
Do mnie chodź na zalecankę,
Chodź, kochankiem moim bądź,—
Ja ci będę za kochankę!»
Kozak głuchy, czmycha dalej,—
Aż z pod kopyt ogień wali,
Z pod kopyt bułanka;
«Mam kochankę! Ta kochanka —
Pełna szklanka i hulanka,—
Oto ma kochanka!»
Leave a Reply