Co łączy rosyjskie służby specjalne ze zwolennikami islamskiego radykalizmu? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic, oprócz nienawiści do NATO, Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. A jednak kremlowskich strategów i islamskich fundamentalistów jednoczy nie tylko wrogość wobec wspólnego przeciwnika. W wielu przypadkach istnieje stały związek między działaniami muzułmańskich terrorystów i strategią rosyjską w stosunku do zachodniej cywilizacji.
Po masakrze w siedzibie francuskiego tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo, wydawanego w Paryżu, niektórzy obserwatorzy sugerowali, że atak terrorystyczny de facto mógł być zorganizowany przy pomocy rosyjskich służb specjalnych. W mediach pojawiły się założenia, że Putin napędza chaos społeczny we Francji, celem odwrócenia uwagi świata od wojny na Ukrainie, a w dalszej perspektywie umożliwienie dojścia do władzy swoim marionetkom z Frontu Narodowego.
Początkowo wersja o tym, że za działaniami radykalnych islamistów kryje się ręka Moskwy, wydawała się jedną z najbardziej kuriozalnych, a jednak wkrótce wystąpiły zdarzenia, które pokazały, że to założenie nie jest na tyle nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać na początku…
Niedługo po tragedii, 20 stycznia 2015 roku, pięciu Rosjan (Czeczenów będących obywatelami Rosji) zatrzymano na południu Francji pod zarzutem planowania ataku terrorystycznego. Nieco wcześniej europejskie media przekazały informację o tym, że tzw. „ludowy gubernator Noworosji” Paweł Gubariew oznajmił, że za zamachami w Paryżu stoi szef Republiki Czeczeńskiej – Ramzan Kadyrow, który rzekomo chwalił się wynajęciem Algierczyków, którzy mieli dokonać zamachu na redakcję tygodnika. Co więcej, w lutym 2015 roku francuskie służby specjalne ponownie zatrzymały sześciu Rosjan pochodzenia czeczeńskiego, za organizowanie rekrutacji bojowników dla terrorystycznego Państwa Islamskiego.
Wszystkie te wydarzenia świadczą na korzyść hipotezy, że to właśnie Rosja może stać za zamachami we Francji. Gdyż infiltracja kaukaskich bojowników przez FSB i rosyjski wywiad wojskowy (GRU) jest dobrze znana wśród ekspertów zajmujących się rosyjskimi służbami specjalnymi.
Dowodem na to są znane fakty z biografii dowódców polowych Czeczeńskiej Republiki Iczkerii. Niezaprzeczalnym dowodem jest to, że Szamil Basajew i Rusłan Giełajew byli agentami GRU i walczyli u boku Rosjan w czasie wojny gruzińsko-abchaskiej. Nikt też nie może kwestionować stwierdzenia, że na początku lat 90. ubiegłego stulecia wielu czeczeńskich bojowników zostało zwerbowanych przez rosyjski wywiad wojskowy GRU.
Stało się to w momencie, gdy przy cichy poparciu rosyjskich służb specjalnych, tworzyła się antygruzińska Konfederacja Górskich Narodów Kaukazu. Jej lokomotywą, według planów kremlowskich strategów, miała zostać Czeczeńska Republika Iczkerii. Później, wskutek licznych konfliktów społecznych i narodowościowych, rosyjski Sztab Generalny stracił kontrolę nad sytuacją i częściowo utracił wpływy wśród swoich agentów. W wyniku tego wybuchły dwie krwawe wojny na Kaukazie.
W czasie wojennym rosyjskie służby specjalne skorzystały ze swoich agentów dla zniszczenia czeczeńskiego ruchu narodowowyzwoleńczego. Wtedy znaczna część agentów GRU i FSB, tworzy odłam radykalnych islamistów – wahabitów. W rezultacie Rosja wdrożyła swój cel – czeczeński demokratyczny ruch oporu został podzielony, osłabiony i skompromitowany w oczach społeczności międzynarodowej.
Później ten sam scenariusz był realizowany w Syrii. Demokratyczne siły powstańcze straciły wpływy, podczas gdy radykalni islamiści podnieśli głowę. Zachód odwrócił się od syryjskich powstańców i w konsekwencji Putinowi udało się uratować reżim krwawego dyktatora Baszara al Asada. Jednocześnie powstało brutalne terrorystyczne Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie. Nawiasem mówiąc, uczestniczyli w tej operacji specjalnej ci sami czeczeńscy wahabici.
Oczywiście, nie ma powodu, aby przypuszczać, że Moskwa trzyma pod kontrolą wszystkich bojowników z Państwa Islamskiego, ale rosyjscy agenci mogą wpływać na decyzje tej terrorystycznej organizacji. I choć ewentualnie Rosja, też może stać się obiektem ataku Państwa Islamskiego, jednak mistrzowskie manipulacje rosyjskich służb specjalnych, mogą przekierować agresję bliskowschodnich wahabitów na państwa Zachodu, przede wszystkim na USA i UE. Przecież czeczeńscy rebelianci, wśród których może być sporo agentów rosyjskich służb specjalnych, odgrywają bardzo ważną rolę w terrorystycznym Państwie Islamskim. Zdecydowana większość islamistów nawet nie domyśla się o tym, lecz przywódca Państwa Islamskiego – al-Baghdadi, może być po prostu ślepym narzędziem w rękach kremlowskiego dyktatora, który walczy o upadek Unii Europejskiej…
Nawiasem mówiąc, człowiek, który osobiście zna Putina, ostrzegał, że rosyjski przywódca może zaatakować państwa europejskie rękami radykalnych islamistów. Jesienią 2014 roku były doradca Putina Andriej Iłłarionow w „Gazecie Polskiej” powiedział: „Front IV wojny światowej nie ogranicza się do przestrzeni postsowieckiej, ale przesunął się na obszar Europy Środkowej i Zachodniej. I zarówno „zielone ludziki” jeszcze się Europejczykom dadzą we znaki. Nie wykluczam, że może to nastąpić tej zimy lub wiosny przyszłego roku (2015), i to w formie, której Europa wcale się nie spodziewa.
Ponieważ wpływy Kremla nie kończą się na znanych politykach, ale są też silne w pewnych środowiskach czy ruchach politycznych, których Europa nie traktuje z należytą uwagą. To się zmieni, kiedy na początku 2015 roku rozpocznie się kolejna islamska wiosna. Tylko tym razem nie w krajach arabskich, lecz w Europie. Celem będzie polityczny paraliż Europy. Do tego stopnia, by nie była w stanie przyjść z pomocą zaatakowanym krajom w przestrzeni postsowieckiej” – ostrzegał Iłłarionow.
Wypowiedzi byłego doradcy Putina są godne szczególnej uwagi, ponieważ nie jest to zbieg okoliczności, że w czasie, gdy Rosja złamała prawo międzynarodowe (anektowała ukraiński Krym i wtargnęła na Donbas), a Państwo Islamskie otworzyło drugi front przeciwko Zachodowi i całemu systemowi bezpieczeństwa globalnego.
Biorąc pod uwagę te czynniki, można założyć, że Kreml naprawdę walczy przeciwko całemu wolnemu światu rękami islamistów. Ślad KGB jest wyraźnie widoczny w całej historii rozwoju arabskiego terroryzmu i współczesnego fundamentalizmu islamskiego. Od połowy ostatniego stulecia rosyjskie służby specjalne dokonały masowej penetracji swoich agentów w społeczności radykalnych islamistów. Fundamentalizm muzułmański stał się skutecznym narzędziem w tajnej wojnie Moskwy przeciwko USA i UE. Przez całe dziesięciolecia Rosja prowokowała nastroje antyamerykańskie w różnych częściach świata islamskiego.
Rosyjscy imperialiści nie mogą wybaczyć Stanom Zjednoczonym tego, że po II wojnie światowej nie pozwoliły stalinowcom okupować całej Europy. Ponieważ Moskwa uznaje za głównych wrogów NATO i USA, które powstrzymują ekspansję Rosji w kierunku zachodnim i południowym. Kreml pragnie rewanżu i zemsty za klęskę w zimnej wojnie.
Z tej przyczyny, putinowska Rosja, uznaje za sojuszników wszystkich, którzy osłabiają globalną dominację Zachodu, w tym barbarzyńskie Państwo Islamskie. W konsekwencji zwiększenie strefy niestabilności na Bliskim Wschodzie, może być jednym z elementów planu globalnej destabilizacji, realizowanego przez rosyjskie służby specjalne w celu obalenia istniejącego porządku światowego.
Włodzimierz Iszczuk