W 1814 roku znowu Dionyzy Mikler odbył kolejną podróż na Podole i odwiedzając dawne ogrody swoje, nowe w Sewerynówce u pana Orłowskiego, i w Czerniatynie u pana Witosławskiego nakreślił.
Potem do swojej wioski na łono rodziny powrócił, i do 1829 r. wyłącznie Wołyniowi trudy swoje poświęcał. Ileż ogródków po wioskach sąsiadów swoich i znajomych urządził! Przy tern dwa wspaniałe ogrody z dziedzińcami założył w Szpanowie i Podłużuem u książąt Radziwiłłów, i dwa inne w Kołodnem u państw a Swiejkowskich, i w Grudku u hrabiego Esterhazego.
Od 1829 do 1831 r. nastąpione jedne po drugich klęski i domowe nieszczęścia, śmierć żony i kilkorga dziatek, znowu wygnały Miklera z domu; wtenczas zaczął podróżować po Podolu. Najdłużej zatrzymał go Czerniatyn, i znajdujemy ślady pobytu jego w wspaniałym ogrodzie przy pięknym gotyckim zamku. Kolejno odwiedzał Maków panów Raciborowskich, Kuryłówce panów Komarów, Serebrzyniec pana Czackiego, Dżuryn, w którym pani Hortenzya Sobańska tyle ozdób w tak krótkim czasie stworzyła.
W Harmakach u państwa Dembowskich, ozdobił i tak już piękne położenie miejsca; w Piętniczanach przerobił na sposób angielski pozostałe po panu staroście Grocholskim szpalery; w Maliniczach u pana Ludwika Makowieckiego, i w Wodyczkach u pana Zaleskiego gustowne plany zostawił, Nakoniec podjął się podrobienia wielkiego ogrodu hrabiego Bolesława Potockiego w Kowałówce, w którym sławna Greczynka, dla której stworzona była Zofijówka, wysypała niegdyś skarby wschodniej wyobraźni i materyalne skarby, w domu Potockich zebrane.
Od lat kilku przyjeżdżała każdego lata do Krzywina, księżnej Michałowej Lubomirskiej córka, której wdzięki uprzejmości tylko wyrównają, ta księżna Teressa Jabłonowska, nad którą piękniejszej tak dawno w Warszawie nie było. Każdego lata musiał być Mikler w Krzywinie, i wspólnie z księżną Teressą nowe ozdoby do pięknego ogrodu przydawać. Już i córka księżnej Teressy powróciła do domu Lubomirskich; mąż jej, książę Marcelli, chciał mieszkanie wiejskie w swoim Dermaniu urządzić i Mikler, zajmując się stworzeniem nowego zupełnie ogrodu, mimowolnie przypomniał sobie dawne czasy, kiedy przed lat 48, młody natenczas, w ogrodzie babki nowożeńców, w Palestynie, pracował.
Tyle lat oddalały go z Palestyny smutne wspomnienia śmierci! Teraz dopiero w 78. roku życia, a w pięćdziesiątym pobytu swego w Polsce, przyjeżdża Mikler do Palestyny na uśilną Lubomirskich prośbę. Jak przyjemne musiało być dla niego złudzenie! Pół wieku wstecz wróciło; on znajduje się w gronie życzliwych sobie osób, w tem samem miejscu, od którego prace swoje rozpoczął. W prawdzie nie ma tu księżnej Michałowej; daleko w Warszawie, myślą tylko w tem zgromadzeniu przytomna; ale zastępuje ją córka, a wtem zamięszaniu dat i epok, nieodżałowanego księcia Kazimierza, synowiec Marcelli, przypomina!
Sprawiedliwie należał się Miklerowi ten jubileusz uczuć serca i zasłużonego życia. Pod wpływem słodkiego wzruszenia przyjechał on do Czarnego Ostrowia na Podolu, i tam mógł rozwijać nowe, szczęśliwe myśli po nad wspaniałą wodą, wśród starych drzew ogrodu, który sześćdziesięcioletną pamiątkę założenia swojego przez Marię z Mostowskich Przezdziecką odrażeniem obchodził. Nie mogły być obojętne dla Mikiera piękne brzegi Teterowa, i w Korosteszowie także jubileuszowy rok jego pamiątkę zostawi.
Nie zupełnie wyliczyliśmy prace Miklera; ileż innych pomniejszych ogrodów ręka jego ozdobiła, których nie zatrzymała pamięć! Oby wiele innych jeszcze piękności na ziemi naszej stworzył! A wtenczas trwalsze pióro nowe prace jego opisze, i powtarzając historię jego życia, odda stuletniemu już starcowi hołd zasłużonej wdzięczności!
Na zdjęciach poniżej pałac Orłowskich w Czerniatyniu, przy którym Mikler rozlokował jeden ze swoich słynnych parków.
Słowo Polskie na podstawie tekstu w „Przyjaciel Ludu” (1841 r.), fot. Jerzy Wójcicki, 17.09.17 r.
lp
Leave a Reply