Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Chmielnicki » Była rezydencja letnia biskupów kamienieckich czeka na nowego właściciela

Była rezydencja letnia biskupów kamienieckich czeka na nowego właściciela

Fot. Suspilne

Z zespołu zabudowań zamkowych we Czarnokozińcach, powstałych na przełomie XIV-XV wieków zachowały się tylko fragmenty murów obronnych. Ta niewielka wieś na granicy obwodów chmielnickiego i tarnopolskiego na Ukrainie pamięta czasy najazdów tatarskich i insurekcji kościuszkowskiej.

„W 2024 roku pozostałości zamku w Czarnokozińcach, położonego w hromadzie Oryninskiej zostały wpisane do Państwowego Rejestru Zabytków Nieruchomych Ukrainy. Teraz hromada jako dobry gospodarz szuka właściciela obiektu, który umożliwi rozwój lokalnej turystyki.

Na razie przed ruinami zamku ustawiono stoisko informacyjne, gdzie można nie tylko zobaczyć, jak zamek-pałac wyglądał przed zniszczeniem, ale także dowiedzieć się, jaki jest jego wiek. A to ponad 600 lat historii, w ciągu których zamek kilkakrotnie przechodził od jednych właścicieli do drugich.

Co ciekawe zamek w Czarnokozińcach został wpisany do rejestru państwowego jako zabytek architektury jeszcze w 1979 roku, ale status ten otrzymał dopiero teraz – powiedziała dziennikarzom Suspilnego Walentna Łukaszuk, zastępca kierownika wydziału działalności informacyjnej i kultury Chmielnickiej Administracji Obwodowej.

Za konserwację zabytku odpowiada hromada orynińska, na terenach której znajdują się ruiny budowli. Zespół zamkowy nie ma właściciela, w związku z tym gmina nie może go s finansować.
W pierwszej kolejności władze samorządu terytorialnego mają rozwiązać problem z wyznaczeniem na czyim stanie będzie zabytek, dopiero wtedy będzie można zawrzeć umowę o jego ochronę, a także będzie można go wydzierżawić np. prywatnym przedsiębiorcom, którzy mogą podjąć pewne działania skierowane na rozwój turystyki.

To że nowy właściciel kompleksu budynków będzie poszukiwany w celu rozwoju lokalnej turystyki, potwierdził przewodniczący hromady terytorialnej Orynin Iwan Romanczuk. W budżecie gminy nie są obecnie zaplanowane środki na utrzymanie pomnika.

Zdaniem specjalistów jeżeli nie zostanie powstrzymana dalsza destrukcja zamku, to on po prostu zniknie.

Informacja:

Czarnokozińce na mapie Google

Czarnokozińce, w dokumentach zwane również Czarnokozienicami, od średniowiecza były własnością skromnie uposażonej kamienieckiej kapituły. \

W 1519 Zygmunt I, na prośbę biskupa Wawrzyńca Międzyleskiego, podniósł je do rangi miejsca handlowego, przyznając przywilej na jarmarki „w dzień św. Jerzego i na Trzy Króle”. Król musiał wspomóc osadę, która ucierpiała w 1516, kiedy kłócący się dowódcy „Ruś y Podole Tatarom jako na mięsne jatki wydali”.

W 1538 bez powodzenia szturmował zamek hospodar mołdawski Piotr IV Raresz. Wszystkie zabudowania znajdujące się poza obwodem murów spalono. Ale już nadanie Stefana Batorego, uczynione na prośbę biskupa Marcina Białobrzeskiego (1578), zaczyna się od wzmianki, że „Czarnokosinicze przed kilku laty [1573] przez Tatarów zniesione zostały”.
A przecież stacjonowały tam czasowo chorągwie kwarciane, wolące wypocząć za murami, choćby nędznymi, niż w otwartym stepie. Rotmistrz dowodzący oddziałem stawał się czasowym komendantem zamku. Były i wyjątki. Stanisław Koniecpolski wprawdzie w 1610 zaciągnął się pod chorągiew kwarcianą, lecz „iż się nie mógł u dworu prędko expedyować, zlecił kompanię Prokopowi Strzyżowskiemu […] ten się ruszył ze Lwowa ku Czarnokozińcom, idąc bez wieści [skrycie] napadł na zagon Tatarów i szczęśliwie rozbił”. Zamek służył też jako skład prowiantu dla wojska; stąd zaopatrywano m.in. obóz pod Chocimiem w 1621.

Stałą załogę osadzono po przebudowie zleconej w 1627 przez biskupa Pawła Piaseckiego. Bywał tu Stefan Czarniecki, ale też regularnie zaglądał nieprzyjaciel. W 1651 sekretarz Jana Kazimierza Wojciech Bieczyński informował: „Orda […] jako mrowisko się rozsypała […] kilka tysięcy ludu […] posłali. Czarnokozienice dobrze się broniły. Zamek ów ze ślachtą wolny został, miasto spalili”. W 1672, kiedy Podole uległo przewadze tureckiej, obroniły się tylko Czarnokozińce. Przez dwa lata zameczek był w ręku polskiej załogi. Padł w wyniku zdrady; załogę wycięto w pień, a warownię Turcy częściowo zniszczyli. Ale Antonii Rolle był pod wrażeniem: „Warto […] obejrzeć ruiny, do których ścian szarych i zczerniałych tyle świętych przylgnęło pamiątek… toż grobowisko wymordowanych […] nazwiska wszystkich radzibyśmy odgadnąć, ale ściany nieme nie potrafią nam ich powtórzyć”.

Na początku XVIII w. zamek był już tylko letnią rezydencją biskupią, uporządkowaną w czasach Stefana Rupniewskiego (1716–1721). Ten, będąc entuzjastą kultu św. Stanisława Kostki, kiedy w 1720 wybuchła w Czarnokozińcach zaraza, całe dnie spędzał na modlitwie. Ustanie epidemii przypisał pomocy świętego, obrał go za patrona Czarnokozińców i mocą biskupiego dekretu postanowił, by dzień jego święta obchodzono uroczyście. Niestety, mimo tak wysokiej protekcji w 1757 zaraza uśmierciła wypoczywającego w zamku biskupa Mikołaja Dembowskiego. „Odtąd dom [zamek] pustką staje”. Rolle pisał: „opadają zeń dachy, baszty i bramy, a nowy właściciel oczyszcza pozostałe mury z rumowiska i ogród niemi przystraja – i za to Bóg zapłać – wszak z nich mógł zrobić gorzelnię!”.

Zachował się też kościół parafialny (dziś cerkiew) wzniesiony na początku XVII w. Mury te przetrwały niemal cudem turecką okupację; biskup Rupniewski rekonsekrował zbezczeszczoną świątynię w 1719. Po 1757 pasterze kamienieccy wznieśli dla siebie pałac u podnóża góry zamkowej.

W 1795 Katarzyna II skonfiskowała posiadłość i podarowała ją Katarzynie z Engelhardtów (1761–1829), primo voto hrabinie Skawrońskiej, secundo voto hrabinie Litta, siostrzenicy i kochance księcia Potiomkina (starszej siostrze Aleksandry z Engelhardtów, żonie niesławnej pamięci Franciszka Ksawerego Branickiego), o której Michał Piotr Radziwiłł pisał: „była osobą nie wielkiej inteligencyi, ale nadzwyczajnej urody”. Ta odsprzedała Czarnokozińce Sarneckim, a ci kolejnym nabywcom. W XIX w. dobra były własnością prywatną; z tych czasów pochodzi klasycystyczny dworek Golejewskich, który utrwalił na płótnie św. brat Albert Chmielowski, często bywający u swego brata Stanisława, który trzymał dzierżawę w położonych po przeciwnej stronie Zbrucza Kudryńcach. Prowadził pracę misyjną na Podolu, równocześnie malując pejzaże z ruinami zamków. Miasteczko rozrastało się, a okoliczna szlachta chętnie budowała tu swe miejskie dworki. Nic dziwnego, skoro Czarnokozińce „słynęły ślicznem położeniem”.

Słowo Polskie za: Suspilne,Muzem Pałac Wilanów, 10 sierpnia 2024 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *