Anatol Cykaluk, prezes Kulturalno-Oświatowego Stowarzyszenia Polaków „Polonia” w Wołogdzie (Federacja Rosyjska) zawitał do Winnicy przejazdem do Białegostoku. Na spotkaniu z kierownikiem jednej z miejscowych organizacji polskich opowiedział o zalążkach odradzania polskości w Rosji, na terenach, licznie zamieszkałych przez potomków byłych zesłańców styczniowych oraz polskich jeńców wojennych z czasów wojny polsko-bolszewickiej.
Obwód wołogodzki zajmuje przestrzeń równą połowie przestrzeni, którą zajmuje Polska. Anatol opowiada o tym, jak oprowadzał tym obwodem wołogodzkiego proboszcza miejscowej parafii rzymskokatolickiej. Ksiądz Krzysztof Grzybek (wikary-werbista), po całodniowej jeździe samochodem w końcu powiedział – „Wasz obwód jest jak średnie europejskie państwo”. Faktycznie, Rosja różni się od innych państw dużą przestrzenią i na tej przestrzeni zaczynają wrzeć małe ogniska polskości.
Kultywowaniem odrodzenia kultury polskiej w centralnej Rosji zajmuje się właśnie młody Anatol, dziadkowie którego – babcia z domu Ostrowska oraz dziadek Burkowski nauczyli swojego wnuka języka polskiego oraz modlitw w języku ojczystym. Dziś Cykaluk jest aktywnym członkiem życia społecznego Wołogodszczyzny, zrzesza w ramach swojej organizacji około 30 członków, od września w miejscowej bibliotece zaczyna uczyć języka polskiego a także przy współpracy z Sankt-Petersburskim KG RP chce wydawać miesięcznik o życiu Polaków Wołogodszczyzny. To życie zaczyna tętnić coraz bardziej. W Wielkum Ustiugu, Czerepowcu, Tarkodze, Ostrowkach wszędzie potomkowie Polaków napominają o swojej obecności, a gdy Konsulat Generalny zaczął przyjmować dokumenty na Kartę Polaka, to interes do odrodzenia swoich korzeni rodzinnych wzrósł jeszcze bardziej. Trochę gorzej jest z świątyniami katolickimi. Na przestrzeni ponad 1000 kilometrów kwadratowych działa tylko jedna parafia w Wołogdzie. W Mszach świętych uczestniczy około 50 osób. Dzieci Polaków, zesłanych do Wołogdy wybudowali na początku XX wieku piękną świątynię, którą po przewrocie bolszewickim zamieniono na klub a po tym, jak komuna upadła, jeden ze sprytnych miejscowych przedsiębiorców zdążył ten kościół prywatyzować. Wspólnota walczy o zwrot świątyni i jest szansa, że zwycięży – wzorem podobnych sytuacji na Ukrainie.
Konsul Piotr Marciniak nie od tak po prostu skierował młodego działacza polonijnego z Rosji do Winnickiego Okręgu Konsularnego. Nie zależnie od tego, dokąd trafił by Anatol z Wołogdy – do Żytomierza, Chmielnickiego czy Winnicy, na pewno wszędzie uzyskał by odpowiedzi na swoje pytania, dotyczące działalności na rzecz odrodzenia kultury polskiej w swym regionie. Nie zważając na to, że w miejscowym środowisku polskim też zdarzają się sytuacje konfliktowe i nieporozumienia z miejscową władzą, ale prawda i wiara zawsze zwycięża i wszyscy dążą w jednym kierunku.
Ludzi, podobnych do Anatola, na razie nie jest dużo w oddalonych zakątkach Rosji. Dlatego każdy przejaw polskich uczuć patriotycznych jest wspierany przez miejscową (miejscowa w nawiasach – bo oddaloną o prawie 400 km) polską placówkę dyplomatyczną. Pomaga w tym mocno Internet – on dostarcza świeżych wiadomości z kraju przodków, drogą mailową nadchodzą zaproszenia z Polski do udziału w różnych warsztatach i kursach.
Po rozmowie z Anatolem Cykalukiem zaczynasz rozumieć, na ile łatwiej jest być Polakiem na Podolu i Polesiu, czy Galicji. I pretensje niektórych miejscowych, że „konsulat znajduje się aż 100 kilometrów od naszego” domu, wydają się bynajmniej nie przekonujące, w porównaniu z odległościami, które muszą pokonywać Polacy z Wołogdy do Sankt-Petersburga. Tak samo teraz, zmierzając przez Winnicę i Lwów na warsztaty młodych liderów do Białystoka, Anatol poświęca temu przedsięwzięciu cały miesiąc życia, biorąc do uwagi odległości. Z pewnością zazdrości miejscowym, że mają bliżej do Polski, prawie w każdym rejonie po 3-4 świątynie rzymskokatolickie, a my – zazdrościmy Panu Anatolu, że w bardzo trudnych warunkach ożywia ślady przeszłości i odradza tożsamość narodową swoich sąsiadów.
Według Anatola Cykaluka, ponad trzecia część mieszkańców Wołogdy może pochwalić się polskim pochodzeniem – to ogromne wyzwania dla młodego prezesa, księdza Krzysztofa i innych aktywistów miejscowego środowiska polskiego.
Rozmawiał Jerzy Wójcicki
Leave a Reply