O Ukrainie gdzie mieszkam tyle już pisano, tyle pięknych mamy stąd poematów, a któż zna choć z rysunku jej okolice, stepy, lasy, wsie z charakterystycznymi cerkwiami o trzech krzyżach?
Kto przerysował oryginalną chatę tutejszego wieśniaka, uroczysko z kurhanem, dworek szlachecki, kościółek parafialny, młyn, futor ocieniony kaliną i bzami, wreszcie typy i ubiory ludowe, ślepego lirnika, czumaka idącego przez stepy przy swój maży, dziewczynę z namystem na szyi i głową ubraną we wstążki i kwiaty i t. d.?
To są rzeczy których jeszcze nie dotknął ołówek, a których nic znajdziemy w żadnej ilustracji zagranicznej; naszym więc obowiązkiem zebrać je i pokazać.
Na Ukrainie, w okolicy gdzie mieszkam, bawią obecnie dwaj artyści, którzy współczując pismu waszemu, postanowili zasilać je od czasu do czasu pracami tego rodzaju, wyjętymi ze swych tek. Pora przeszkadza jeszcze w tej chwili zbieraniu krajobrazów i typów ludowych, lecz mają oni zamiar zrobić artystyczną wycieczkę podczas wiosny do miejsc znakomitszych, i wtedy ciekawe niezawodnie zbiorą materiały.
Wiedząc o dobrych ich chęciach dla waszego pisma, mogę was zapewnić że z tych zbiorów udzielać będą charakterystyczne wyjątki dla Tygodnika. Dziś przesyłam drobniejszych prac kilka, z krótkim do nich tekstem.
Żebrakami na Ukrainie, jak wszędzie, zwykle są starcy i kaleki. Wielu z nich byli i lirnikami i śpiewakami razem, lecz dziś lira i pieśń wychodzi z użycia i rzadko da się spotkać taki rapsodysta ludowy.
Niegdyś przypisywano im kompozycję historycznych dum ukraińskich, lecz głębsze zastanowienie się nad charakterem tych pieśni przekonało, że oni zwykle byli tylko spiewakami, a układały się te dumy i pieśni przez współczesnych świadków, niekiedy nawet przez uczestników opiewanych wypadków.
Lirnik ukraiński, często ślepy, chodził ode wsi do wsi, siadał przed cerkwią lub na jarmarkowym bazarze i śpiewał przygrywając na lirze, a przechodzący dawali mu jałmużnę. Towarzyszył mu zwykle chłopczyna, jaki sierota, którego on brał na naukę i przyzwyczajał do życia tułaczego, do znoszenia niewygód, głodu i zimna. Niegdyś tacy lirnicy, uciuławszy trochę grosza, osiadali w jakiej ludnej wsi, kupowali chatę z ogrodem i zakładali szkołę żebraków młodych.
Lud ukraiński nie widzi w takim żebraku nędzy i kalectwa, nie patrzy nań z uczuciem politowania, ani ze wstrętem; on go uważa za istotę konieczną wspołczesności i według jego pojęć. Ubogi żyje na ziemi dlatego, ażeby przypominał ludziom przykazania Boże względem cierpiących bliźnich. Życie tych starców, przez kalectwo same, wyłącza się już z warunków zwyczajnego ludowego bytu. Według pięknej myśli jednego pisarza Kulesza, są oni jakby umyślnie stworzeni na to ze znamieniem ślepoty, ażeby zagłębiając się w sobie, rozwinąć dar myślenia i owoce tych myśli wnosić do serc ludu, zapładniając je religijno-filozoficznym elementem, a tym sposobem moralne jego życie podnosić do właściwej mu sfery.
Na jakim stopniu zapomnienia jest dziś ślepy śpiew ludowy, daje nam przykład p. Kulesz, cytując wyrazy jednego z nich, Archypa Nikonenka. Opowiadając mu o kłopotach domowego życia, o żonie swarliwej i pijanicy, starzec dodaje: „Mniejsza wreszcie o to, a jeślibym na niedzielę nic miał kobzy przy sobie, to górybym wytopił! (Bóg nie wie cobym gotów był zrobić). A żona mi ani w głowie. Często wstanę sobie w nocy i gram a gram samiutki….
„Teraz, widzicie, mali zaczęli być starcy, nic nie umieją. Zacznij go uczyć, a on i słuchać nic chce.„Wszystko to, mówi, kłamcowie łgali i wy łżecie”. A i tak się zdarza niekiedy, że jak gdzie zaskoczą naszego brata na gościńcu, to go i wytłuką. Cóż to za kłamstwo, kiedy tak właśnie było! Sami nic nie rozumieją i nas bałamucą jeszcze. Kiedyś tak było, że co nam powiedzą na żart, my to bierzem na rozum: to jest, że co nam powiedzą dla śmiechu, my słuchamy pilnie. A teraz – przyjdzie do ciebie żeby się nauczyć… Jakże go uczyć, kiedy ono… Oto dobrze było jak byliśmy pokorni, a co nam powiedzą na żart, to my bierzem na rozum. A dziś, jak się tylko nauczy, jak o chleb prosić, to i pociągnie w świat sobie… Bywało stary kobzarz posadzi mię obok siebie. Choć nie bardzo chciało się słuchać,- a teraz i z tem dobrze co się nauczyło – i tem zarobisz kopiejkę… Teraz i rodzonego dziecka nie nauczysz – tak się zrobiło na świecie … Jeden Bóg i jedni ludzie – a niejednako się dzieje…
Damy później Tygodnikowi obraz ukraińskiego lirnika, jak tylko odszukamy go w okolicy. Latem można ich spotykać niekiedy na jarmarkach, zimą zaś siedzą oni gdzieś w głuszy wiosek. Szkic który tu przedstawiamy wyobraża ślepe chłopię ukraińskie, w towarzystwie równego mu malca, przewodnika. P. K. Przyszychowski przerysówał obydwóch z natury, w powiecie czehryńskim. Rysunek ten odznacza się wybornem powtórzeniem typowych rysów oblicza ukraińskiego ludu.
Jest to wierny przerys wieśniaczki ukraińskiej; zrobiony podobnież przez p. Przyszychowskiego w powiecie czehryńskim. My, co znamy te typy, zaręczamy iż powtarza on artystycznie jego charakterystyczne cechy. Twarz, ubiór, postać cała, są wiernie wzięte z natury. Mołodyca (kobieta) ukraińska inaczej się ubiera.
Moda i tu w strojach zrobiła zmianę; lecz staruszkowie trzymają się dawnej, choć dziś już te postacie są wyjątkowe. Spotkać je można tylko w cerkwi i niekiedy, podczas świąt, siedzące na przyzbie przed chatą. Wyróżnia je nade wszystko strój na głowie, nazywający się namitką. Jest to rodzaj cienkiego, domowej roboty muślinu, który w kształcie długiego welonu noszą z tylu głowy okrytćj oczepkiem. Zamiast zwycznej spódnicy, kobieta na Ukrainie nosi kolorową płachtę, której deseń bardzo przypomina desenie kobierców azyatyckich.
Koszule lud ukraiński nosi zwykle wyszywane czerwoną zapołoczą na brzegach i na rękawach; lecz stare kobiety nie używają tych ozdób. Płachtę przewiązują pasem, zwykle czerwonym, a na wierzch wdziewają świtkę z domowego grubego sukna, koloru czarnego.
Postaramy się następnie o rysunki typowe ze starców, młodzieży, kobiet i dziewcząt ukraińskich.
Słowo Polskie za Tygodnik Ilustrowany, 1859 r., 3 lutego 2020 r.
Leave a Reply