W dniach 5 i 6 października 2012 roku we wschodniej stolicy Kresów odbyła się konferencja poświęcona obchodom XX-lecia działalności Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie. Organizatorom, a szczególne pani prezes Emilii Chmielowej, należą się ogromne podziękowania za wspaniale przygotowane spotkanie.
Delegaci poszczególnych stowarzyszeń polskich przygotowali referaty na temat działalności swych organizacji w minionym dwudziestoleciu.
Konferencja rozpoczęła się od uroczystego powitania uczestników, po którym zaproszeni goście wygłaszali referaty, pani Emilia Chmielowa wygłosiła mowę powitalna, w której streściła cele powstania i działalności stowarzyszeń polskich, działających na Ukrainie w ramach FOP. Podkreśliła w swoim wystąpieniu znaczenie współpracy polskich organizacji dla utrzymania dobrych relacji pomiędzy narodami ukraińskim i polskim.
Obecna na spotkaniu przewodnicząca Wydziału Oświaty miasta Kamieniec Podolski Pronozuk Ołena życzyła wszystkim zebranym sukcesów w ich działalności, podkreśliła swoje osobiste wsparcie dla polsko-ukraińskiej współpracy, polegające na wprowadzeniu języka polskiego do szkolnych programów nauczania. Przykładem takiej udanej współpracy jest Szkoła Nr 13, której dyrektor Kiszko Walentyn Pietrowicz zgodził się na wykładanie języka polskiego w niektórych klasach.
Tematy, omawiane na konferencji, były pozornie aktualne, podejmowały przede wszystkim bilans własnych dokonań w minionym okresie, ze szczególnym uwzględnieniem własnych sukcesów . Odniosło się, niestety, wrażenie, iż większość wystąpień miała na celu prezentację i pochwałę własnych organizacji – ile zrobiliśmy przez ten czas, jakimi jesteśmy zuchami, jak wszystko u nas wspaniale się układa… Ludzie w swoich wystąpieniach bali się przyznać, że istnieją prawdziwe problemy. Czy bali się wyglądać na słabeuszy? Czy stare radzieckie «pryncypia», których nie mogą ciągle porzucić, zmuszają ich do tego, że trzeba udawać, iż nie mamy problemów problemów i idziemy pewnie naprzód… Wielu obecnym na konferencji taki sposób ukazania naszej codziennej rzeczywistości wydawał się nie do zaakceptowania.
Można było odnieść także przeciwny wniosek, płynący z referatów, iż w ciągu 20 lat pracy wszyscy mieliśmy tylko same sukcesy i wspaniałe osiągnięcia, a czy może być inaczej?
Kto niczego nie robił, czy robił za mało, został za kadrem, zajmując się innymi sprawami, to – osobisty wybór każdego.
Zebraliśmy się nie dla wysławiania, a dlatego, żeby podzielić się swoim doświadczeniem, a doświadczenie zdobywamy w przezwyciężaniu trudności, przeszkód i o tym trzeba było mówić na konferencji — o swoim niekłamanym zaangażowaniu. Nad czym pracowaliśmy, co udaje się, czy nie udaje się, jakie przeszkody mamy ze strony ukraińskiego prawa oraz władz, jak rozwiązywać te problemy… ? To spotkanie powinno było stać się wymianą doświadczenia w działalności, łączącej Polaków na Ukrainie. Ale tutaj potrzebna jest szczerość i otwartość. Jeżeli będziemy zajmować się tylko wysławianiem swoich osiągnięć — to nadal zostaniemy każdy przy swoim, tak jak nie ma pomiędzy nami szczerości, która nas łączy. Chociaż i nazywamy się Polonią czy Rodowitymi Polakami, ale żyjemy według radzieckich zasad: robimy zebranie, na którym przechwalamy się własnymi sukcesami, schlebiając temu, kto może być nam w czymś pożyteczny i przydatny, a całkiem inaczej myśląc, odczuwając i mówiąc w obcym środowisku… jednym zdaniem: co innego robić, a pragnąć całkiem innego.
To, co usłyszałam z wystąpień prezesów – to po prostu referaty, których nikt nie chciał słuchać, gdyż zawierały jedynie życzenie i jednocześnie oczekiwanie na dotację ze strony Państwa Polskiego. Wielokrotnie można było usłyszeć frazy, że w tym roku ktoś nie otrzymał pieniędzy na swoją działalność; tego typu zarzuty były tak częste, że mogły wywołać jedynie uśmiech zażenowania na twarzy. Takie stawianie sprawy nie powinno mieć miejsca na nowoczesnej konferencji podsumowującej XX-lecie ogromnej organizacji społecznej.
Ale warto wspomnieć o dwóch dobrych, bijących żywą energią referatach, których wszyscy słuchali w skupieniu, nikt się nie nudził, nikt nie patrzył na zegarek, nie sprawdzał, ile czasu minęło, od kiedy przemawiający rozpoczął wystąpienie. To referaty profesora Siergija Tkaczenki z Tarnopola i Jana Glinczewskiego, prezesa Miejskiej Organizacji Konfederacja Polaków Podola z Winnicy. Referaty obu prezesów prezentowały przede wszystkim aktualne i realne trudności w codziennej pracy, także sukcesy, zwycięstwa i niepowodzenianiami, traktowały o tym, co jeszcze trzeba zrobić, co bardzo boli. Sumienie nie uspokoi się, dopóki sprawy nie doprowadzimy do końca. Takie myślenie, taki stan świadomości wywyższają człowieka ponad przeciętność i kierują go ku przyszłości.
Praca na rzecz krzewienia polskości – to altruistyczna działalność: nikt ci za to nie zapłaci, jest tylko jedna nagroda – spokojne sumienie oraz poczucie dobrze wykonanej roboty.
Referat prezesa Konfederacji Polaków Podola – Jana Glińczewskiego, wygłoszony podczas konferencji
Szanowni Państwo!
W imienu Konfederacji Polaków Podola –społecznej organizacji z Winnicy- chcę serdecznie przywitać wszystkich członków Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie i osobiście Pani Prezes – Emilię Chmielową – z 20. rocznicą jej pracy z zrzeszenia świadomych Polaków, których los oraz przesunięcie granic pozostawiło poza granicami Kraju. Efekty jej i naszej pracy są oczywiste: organizacja się rozrosła do takich rozmiarów, że już trudno znaleźć salę, która by mieściła chociażby samych prezesów. Dzisiejsza akademia powinna jednak uświadomić nam, że w tak trudnych warunkach zrobiono dużo, ale trzeba zrobić jeszcze o wiele więcej by ilość przeszła w jakość, żeby rosły szeregi nie tylko osób posiadających Kartę Polaka, ale i mających Duszę Polską.
Niestety, mieszkamy na Ukrainie – w kraju, któremu są obce standardy europejskie co do mniejszości narodowych, nie możemy marzyć chociaż o jakimś parytecie, w porównaniu z tym co mają Ukraińcy w Polsce. Chyba trudno mówić o pomocy państwa ukraińskiego, które wydaje niepotrzebne elementarze polskie po cenie 640 hrywien, nas całkiem zadowalają elementarze Falskiego, które wytrzymały ponad stuletnią próbę czasu. Wciąż to państwo nie wykonuję swoich obowiązków co do rozwoju szkolnictwa polskiego, na odwrót co raz bardziej odczuwamy opór w tej kwestii. Tak w ubiegłym roku, po raz pierwszy na mojej pamięci doświadczeń z KGB „z otwartą przyłbicą” wystąpiły służby przeciwko wprowadzeniu języka polskiego jako przedmiotu do szkoły w b. „polskiej trójwsi” k/Winnicy: Helenówka, Izabelówka, Aleksandrówka, chociaż pod tym podpisali się wszystkie 100 % rodziców. Wolę „protestujących” dla czegoś wyraził miejscowy pop moskiewskiego patriarchatu. Zmuszono rodziców odwołać swoje podpisy, ale to tylko świadczy o tym, jak głęboko jeszcze siedzi strach w kościach Polaków, którzy przeżyli holocaust stalinowski.
Władze Winnicy, szczycące się rozwojem współpracy ukraińsko-polskiej, pozwolili na wprowadzenie języka polskiego aż w trzech szkołach miasta uważając to za najwyższe osiągnięcie. W tym roku na spotkaniu w Generalnym Konsulacie w Winnicy w obecności delegacji na czele z Prezydentem i Przewodniczącym Rady Miasta Kielce „przyparte do ściany” one definitywnie i ostentacyjnie odmówili otwarcia w jednej ze szkół klasy z językiem polskim jako wykładowym, nie rozumiejąc nawet co to znaczy język mniejszości narodowej. Wygląda na to, że w 2014 roku nie będziemy mogli świętować 400-lecie polskiej szkoły w Winnicy. Założone w 1614 r. przez jezuitów kolegium z konwiktem na 440 uczniów podlegający po reformie oświaty w 1773 r. pod uniwersytet wileński skończyło wielu nie tylko Polaków, upomnieć warto chociażby Seweryna Goszczyńskiego – poetę i aktywnego uczestnika powstania listopadowego. Muzeum Krajoznawcze w Winnicy wydrukowało ogromne tomisko z krótkim życiorysem słynnych Polaków Winniczyzny. Nie zważając na represje caratu, szczególnie po powstaniu styczniowym, Winnica aż do przewrotu bolszewickiego rozmawiała po polsku, chociaż Polacy stanowili tylko 10 % mieszkańców miasta: tak potężny był wpływ kultury polskiej. O wiele więcej Polaków mieszkało na wsi – przesiedleńców z centralnej Polski od razu po Unii Lubelskiej. Przed początkiem ludobójstwa do 1935 roku w obwodzie winnickim działały 191 szkoła polska oraz ponad 200 szkół mieszanych – polsko-ukraińskich, polsko-żydowskich, etc. Wszystkie zostały zamknięte, los nauczycieli jest znany jak i Polaków- „kułaków” („raz polak – znaczit kułak”), nie wstępujących do kołchozu i aktywnych wierzących (tak został rostrzelany mój dziadek), nareszcie zgodnie z postanowieniem CK wzięli się nadgorliwie za karczowanie nieistniejącej siatki POW – Polskiej Organizacji Wojskowej. Dlatego Winnica słynie ze swojego „Katynia”.
Według moich obliczeń, wśród rozstrzelanych wskutek tzw. zbyt delikatnie represji stalinowskich Polacy stanowili ponad 60 % mężczyzn i 85 % kobiet. Trupy zaczęto najpierw grzebać na cmentarzu polskim (w samym centrum miasta), potem przeszły na drugą stronę ulicy – na cmentarz prawosławny, potem na tzw. Ogród Miejski, gdzie chowano ofiary bardziej przewidująco: na dużej głębokości, zalanych wapnem, tak jak to widzieliśmy na filmie o Katyniu. „Winnicka Katyń” zasłynęła na całym świecie dzięki odkopaniu trzech głównych grobów masowych (ogółem wszystkich znanych w Winnicy i wokół niej historycy zachodni naliczyli 87) po trzech tygodniach w Katyniu. Podobno byli świadkowie, którzy widzieli i szczątki ludzi w mundurach polskich. W Warszawie na pomniku Pamięci Polaków Zaginionych na Wschodzie jest krzyż z nadpisem „Winnica”. Nie mamy go jednak w Winnicy. Mało tego, w czerwcu roku b. Winnica odznaczała 75 – lecie Parku Kultury i Wypoczynku założonego przez NKWD na byłym cmentarzu polskim. Komentarzy chyba nie trzeba.
Helena Pszeneczniuk – KPP
Kilka zdjęć z imprezy
{morfeo 197}
Leave a Reply