Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Przed wejściem do kościoła nie zapomnij umyć buty!

Przed wejściem do kościoła nie zapomnij umyć buty!

Ksiądz Władysław Chałupiak podczas pracy duszpasterskiej w Jampolu. Źródło: http://www.kresowianie.infoTo nie będzie artykuł o muzułmańskiej świątyni, lecz o rzymskokatolickim kościele gdzieś na Wschodnim Podolu.

W Winnicy mieszka kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Winnicy o polskich korzeniach. Całe pokolenia ukrywały w czasach komuny tę polskość, bo perspektywa spędzenia reszty życia na Syberii lub niedostania się na studia do atrakcyjnych nie należała. A teraz, gdy sowieckie imperium legło w gruzach, dokopujemy się do coraz głębszych pokładów polskości. Kościół, polscy nauczyciele, organizacje polonijne to widoczne oznaki jej odrodzenia.

Rok 1992. Jest w Winnicy dzielnica – Piętniczany. Część Piętniczan jest nazywany przez winniczan „Koreją”. Drewniane, stare domki, gruntowe uliczki zamieniające się  po każdym deszczu w grząskie bajora… Uliczki noszą nazwy rosyjskich „dekabrystów”: Czernyszewskiego, Rylejewa, Bestużewa, Murawiowa-Apostoła…Jest też uliczka Dymitra Michajłowskiego. Pod numerem 113 – wysoki, szczelny parkan. Za nim kilka zabudowań: parterowy barak, w którym mieszkają zakonnice i dość duży, jak na „koreańskie” warunki, dom. Zadaszony ganek, długie, wąskie okna i … dym z komina. Na dachu krzyż.

Po przekroczeniu furtki wszystko się wyjaśnia: to kaplica parafialna pod wezwaniem św. Franciszka. Przed wejściem kilka metalowych wanien napełnionych wodą.  Obok ściereczki. A nad nimi napisy. Po ukraińsku, rosyjsku i po polsku: „Przed wejściem do kościoła – umyj buty”. W kaplicy: maleńkiej, skromniutkiej, ale zawsze gościnnie otwartej, cała podłoga pokryta jest dywanikami, chodniczkami. To wierni, czym kto mógł poprzykrywali surowy beton posadzki. Żeby było przytulnie jak w domu. Bo to wszak dom niezwykły – Boży!

W przylegającym do zakrystii pokoiku w owych czasach mieszkał proboszcz – ksiądz Władysław Chałupiak – trzydziestoparoletni kapłan urodzony i wychowany na Ukrainie. Ukończył konspiracyjne seminarium duchowne w Rydze na Łotwie. W Winnicy pracował od czasu, gdy władze łaskawie zezwoliły na adaptację mieszkalnego domu na kaplicę. W mieście jest kilka obiektów, które przed październikowym przewrotem 1917 roku były kościołami rzymskokatolickimi.

Kiedy na początku lat 90. z archidiecezji wrocławskiej przybył do Winnicy młodziutki ksiądz Jarosław Giżycki, „szalały” za nim dzieciaki. Dorośli, zresztą, też! A on brał gitarę i, otoczony gromadką wiernych, szedł przez miasto śpiewając religijne pieśni. W samym centrum, przy ulicy Lenina (dzisiejsza Soborna) stał jeden z dawnych kościołów przerobiony na sale lekcyjną. Na stopniach kościoła siadał ksiądz Jarek i jego „owieczki”. Śpiewali. Było ich coraz więcej. A kilkadziesiąt starszych osób pod kierownictwem pań: Musiatowskiej i Jakubczakowej odbywało wtedy głodówkę w Bardzo Ważnym Urzędzie w Moskwie (w Moskwie zawsze były Bardzo Ważne Urzędy). I wreszcie, w 1991 roku, władza uległa. Oddano kościół.

Przyjechali ojcowie kapucyni z Krakowa, kontynuując rozpoczęty przez księdza Władysława remont. Mimo dziur w ścianach spowodowanych rozbiórką niepotrzebnych stropów (budynek był przebudowany, zrobiono w nim dwa piętra), cały czas służy wiernym. Tu butów myć nie trzeba. Nie ma sensu, wszak kościół stał się jednym wielkim placem budowy. Wierni przynosili foliowe torebki, na których klękają.

Kiedy dach wyremontowano na tyle, że można było umieścić na nim krzyż, pan Stefan Musiatowski pospawał jakieś rury, kątowniki… Był krzyż! Aby zawieźć go do kościoła, umocował krzyż na dachu swego „zaporożca”. Na 6-kilometrowej trasie 6 razy zatrzymywała go milicja. Ale mandatu nie wypisali. Krzyż stoi dumnie na dachu kościoła przy ulicy, która nie tak dawno nosiła imię wodza rewolucji.

Ksiądz Władysław Chałupiak budował kolejne świątynie. Razem siedem. W liście do mnie pisał: „Panie Zbyszku, proszę kupić i przywieźć mi trzy telewizory „panasonic”. Potrzebne są na łapówki dla dyrektorów przedsiębiorstw budowlanych. Inaczej nie sprzedadzą mi materiałów. Pieniądze zwrócę”. Zawiozłem (nie bez problemów na granicy!) Dzięki temu kościoły w Strzyżawce i Kalinówce już „wychodzą z ziemi”.

Zbigniew Lewiński, Starachowice, 30.10.16 r.