„Widoki samego wnętrza miasta Kijowa przypominają nieco Lwów. Prawy kijowianin obraża się trochę, jak mu o tym podobieństwie wspomnieć, i żąda przynajmniej, żeby koniecznie dodać, iż położenie Kijowa jest daleko piękniejsze” – pisze Wacław Ciechowski w swym pamiętniku z 1874 roku. I porównuje dalej ze stolicą Galicji Wschodniej.
Gdyby można jednym rzutem oka objąć Kijów cały, mieć go pod nogami w całej jego rozciągłości, wtedy niewątpliwie byłby od Lwowa nierównie piękniejszym, ale sama jego rozległość i wielka liczba pagórków i wąwozów sprawia, że zawsze tylko jedną część ma się przed oczyma.
„Za to widok na Dniepr z pewnych uprzywilejowanych punktów, jak cerkiew Andrejewska lub ogród cesarski, o wiele znowu piękniejszy, niż lwowski” – dodaje.
Dalej autor wyszczególnia Dniepr, jako najwspanialszy z widoków Kijowa:
Ta ogromna masa wody, rozlana tak szeroko, że z żadną z rzek polskich, nawet z Wisłą w Warszawie, nie można jej porównać, a widoczna na płaszczyźnie w długości niesłychanej peanie kilku mil, a powiedziałbym kilkunastu, gdybym się nie bał być posądzonym o przesadę, to jest ozdoba, której nie tylko Lwów, ale niejeden z bardzo sławnych w świecie widoków mógłby Kijowowi pozazdrościć.
W ogóle Kijów ma fizjognomję miasta nieskończonego, wzrastającego, miasta, które się buduje i przebudowuje. Kijów ma właściwie jedną tylko ulicę, która się szczyci dwoma szeregami domów piętrowych, stojących szczelnie obok siebie i patrzących sobie wzajemnie w okna. Zresztą największa dowolność, nieład prawdziwie artystyczny.
Ulice i uliczki, drogi i ścieżki kręcą się, jak im się podoba, między domami i domkami, które nie trzymają się ani linji sznura, ani nawet tego prawa, które w nowszych miastach wszystkim domom każę stać frontem do ulicy. Stoją, jak chcą: przy ulicy, lub opodal, przodem do niej, bokiem lub tyłem.
Na samym końcu Kreszczatyku i najbliżej nad nim kościół katolicki. Na prawo zaś (zawsze od Kreszczatyku) cesarski ogród z nowo postawionym pałacem, cytadela, różne części miasta, których nazwać nie umiem, a wreszcie na końcu, najdalej z biegiem Dniepru posunięty, Peczersk ze sławną ławrą, która swoim mnóstwem większych i mniejszych budynków i kościołów zajmuje kilka pagórków i sama bez mała, jak miasto, wygląda.
Pod względem nowoczesnej cywilizacji, tak, na pierwszy rzut oka, powierzchownie — czy Kijów wygląda na miasto cywilizowane i w jakim stopniu?
Wielkie przestrzenie, nieregularnie zabudowane, wiele miejsc pustych, ogrodów. Cywilizacja wprowadziła tu niektóre swoje wynalazki, gaz naprzykład, ale nie wszystkie. Bruk, gdzie jest, straszny, a gdzie go niema, kurzawa, a po deszczu — błoto bezdenne — chodniki z cegieł nie z kamienia.
Jednak znać, że to miasto bogate, że robią się tu interesa, przyciągające cudzoziemców ze wschodu i zachodu. Napisy na każdym prawie sklepie francuskie, obok rosyjskich, w sklepie każdym zawsze ktoś mówi po francusku lub po niemiecku; jest i pewna liczba cudzoziemców osiadłych, są filje magazynów odeskich, petersburskich, moskiewskich.
Jeden z hotelów kijowskich, prawda, że nosi szumny tytuł Grand Hotel, jest tak porządny, tak wykwintnie i wygodnie urządzony, że wszędzie mógłby liczyć się do dobrych. Drugi — Europejski — na pozór mniej świetny jeszcze o wiele lepszy od wszystkich razem wziętych, jakie są w Krakowie i we Lwowie.
Słowem, choć mniej na europejskie miasto wygląda, uderza nas Kijów niektóremi znamionami europejskiej cywilizacji, ale znać doskonale, że to cywilizacja importowana, przesadzona i niedobrze zakorzeniona. Od hotelu czy w dół do mniej więcej podejrzanych ogródków i cafós chantants, czy w górę do Cesarskiego pałacu i uniwersytetu, widzi się i czuje wyraźnie, że to wszystko rośliny obce, egzotyczne, starannie, ale sztucznie hodowane.
Kijów bez ulic i placów, bez bruku, z jedną ulicą niby porządną robi wrażenie stolicy, powstałej z cywilizacji, odpowiadającej innym wyobrażeniom, ale stolicy imponującej. O jego wzroście opowiadają rzeczy dziwne. Pokazywano mi naprzykład część miasta pomiędzy bramą Mikołajowską a ławrą dziś zapomnianą, opuszczoną, bezludną. Przed laty trzydziestu te ulice bez bruku, te domy często bez piętra i drewniane stanowiły najświetniejszą, najwykwintniejszą dzielnicę, były tym, czym dziś jest cywilizowany Kreszczatyk.
Ruch w mieście duży, ale także dziwnego rodzaju; powiedziałbym, bardzo demokratyczny. Elegantów, pań, pięknie ubranych, ładnych powozów nie widzisz prawie wcale.
Najwięcej spotyka się sukman, baranich czapek i wózków, to wiejska publiczność, która tu licznie ściąga, a na noc wraca do domu. Uderza w tym wszystkim brak Żydów. Nie widać ich wcale. Od razu zdaje się, że to zakaz noszenia stroju sprawia ten dziwny fenomen i że poprostu Żyda przebranego trudno poznać w tłumie, ale tak nie jest. Naprzód zakaz ten nie bardzo ściśle jest przestrzegany, a powtóre Żydów istotnie niema w Kijowie. Do niedawna jeszcze było im zupełnie zakazanym mieszkać w mieście. Dziś bogatsi kupcy lub bankierowie osiedli w samym mieście, ubożsi mają gdzieś osobną wydzieloną sobie część miasta, która się nazywa Jewrejskaja Słoboda.
Słowo Polskie za: Ciechowski, Wacław (1867- ), Kijów i jego pamiątki : z planem, widokami miasta i rycinami ważniejszych budynków, 8 maja 2024 r.
Leave a Reply