Od lat zastanawiam się, w jaki sposób zachować znikającą na oczach spuściznę Rzeczypospolitej na Ukrainie. W ciągu ostatnich 25 lat historycy z Uniwersytetu Jagiellońskiego zrealizowali projekt dotyczący opisania oraz inwentaryzowania katolickich kościołów, klasztorów, cmentarzy w Galicji, Podolu Zachodnim. Inicjatywa to ważna, ale nie wystarczająca, by objąć w całości tą spuściznę. Na Podolu Wschodnim, Wołyniu, Naddnieprzu, gdzie kultura łacińska należy do kultury mniejszości, kościoły już nie funkcjonujące od stu lat, niszczy czas i natura. Jedyne, co można z pewnością powiedzieć: taka inicjatywa wymaga wysiłków funduszy prywatnych i publicznych.
Przedsięwzięcie to ma jeszcze inny wymiar: w kontekście polsko-ukraińskich napięć historyczno-politycznych, perspektywa wspólnego dziedzictwa kulturowego pokazuje inną perspektywę sąsiedztwa obu narodów. Kultura zawsze łączy, wycisza, powstrzymuje, pokazuje punkty, które prowadzą do wspólnego mianownika, a nie dzielą. Widzę tutaj istotne wady nauczania historii, przynajmniej na Ukrainie. Aż się proszą zajęcia z przedmiotu o rozmaitości mapy kulturowej obu państw. Dobry sygnal dostałem w ubiegłym tygodniu: już pracuje grupa badaczy nad tym, w jaki sposób należy wykładać historię w Polsce i na Ukrainie, oby uczniowie byli świadomi nie liniowej historii, a przyswajali wiedzę o rozmaitych etnicznie i religijnie pejzaży własnych ojczyzn. To jest właściwa ścieżka do łamania stereotypów, uprzedzeń oraz poznawania własnej kultury z perspektywy wzorców kultury innej. Innej, ale nie obcej.
Vitaliy Perkun, fot. Kościół Św. Anny w Barze na Podolu wschodnim, 9 grudnia 2025 r.
Leave a Reply