Weszło już razem wojsko polskie do Połonnego, a w godzin dwie, już się Kozacy przed miastem pokazywali.
Wysłano zaraz bagaże do Szepetowki, a lazaret i kassę do Dubna, z powodu zaś nieukończonej fortyfikacji i złej sytuacji na obóz i krążącej z prawego skrzydła na Łabuń rosyjskiej dywizji, zdecydowano ruszyć wojsko z Połonnego, nie zostawiając nawet garnizonu, który by łatwo wzięty był przez Moskali i zmniejszyłby liczbę ludzi do boja.
W proporcji wystaranych wozów, koni, wołów, zabrane były armaty, amunicja, prowianta i sprzęty. Zostało się trzy tysięcy korcy mąki z owsem i kilka armat zagwożdzonych, darowanych przez księcia generała Czartoryskiego.
Drugiego dnia wyszło wojsko z Połonnego, generał Kościuszko formował ariergardę; chociaż pospiech był wielki wywozu, tak go to jednak spóźniło było, iż czterema godzinami ruszył później od armii. Za nim wraz wyszli Moskale a gdy dochodzili go, na upatrzonej stanął pozycji, front zrobił i uszykował dywizję dla przyjęcia onych, dając znać o tym księciu generałowi Poniatowskiemu, aby w potrzebie od niego mógł być sukursowanym. Nieśmiałe Moskali attakowania ariergardy oczekującej dwie godzin na placu, przywróciło cokolwiek śmiałości i sprawiło, iż w nocy stanęło ze wszystkim wojsko w Szepetówce.
Tu odebrał książę generał Poniatowski od książęcia Michała Lubomirskiego raport, że z dywizją wynoszącą do sześciu tysięcy ludzi stanął w Zasławiu; książę generał rozkazał mu, aby wyszedł naprzeciw niemu, obawiając się zbliżającej się kolumny moskiewskiej od prawego skrzydła. Nazajutrz ruszyło wojsko z miejsca obozowania do Zasławia. Ariergardą komenderował generał Kościuszko. Taż kolumna rosyjska odebrawszy wiadomość fałszywą, iż konwój mały idzie z bagażem Wojska Polskiego, a nie samo wojsko, forsowała marsz, i dopędziła mniemany konwoj pod Zieleńcami w tenczas, kiedy książę Michał Lubomierski złączył się z armią.
Ujrzawszy książę Józef Moskali natychmiast swej armii rozkazał onych atakować. Chociaż w akcji tej stracili Moskale więcej jak dwa tysiące ludzi, jednak niedopełnione generałów naszych rozkazy i niezdatność niektórych, którzy w rejteradzie a nie w boja mieli skłonność kommenderować, niewiadomość liczby Moskali, o co najtrudniejsza rzecz była, gdyż nigdy szpiegów dobrych dostać nie można było, wszystko to zaszkodziło Polakom w ich wygranej, i nieczekanie na dywizję generała Kościuszki który, w ten czas nadszedł, czyniąc największy pospiech, kiedy Wojsko Polskie
rejterować się zaczęło.
Nie mógł przejść przez błoto przed nim leżące, bo przez nie tylko przez groble iść można było. Na przeciwko zaś Moskale postawili byli nierównie mocniejszą artylerię na górze, to jest szesnaście armat, z których nieustannie dawali ognia, oczekując powrotu armii do drugiego ataku. To wszystko było przyczyną, że kolumna rosyjska od ośmiu tysięcy najlepszego żołnierza, niebyła wzięta cała w niewolą.
Książę generał zabrawszy rannych ludzi swoich poszedł do Zasławia. Generał Kościuszko wziął się w prawą, udając, iż idzie do Sławuty, ale wszedłszy w las, wziął drogę idącą do Zasławia i złączył się z księciem generałem równo z dniem. W drodze tej brygadier R. uciekł do Moskali. Przez sąd wojskowy był portret jego powieszony, ale od targowickiego spisku patentem został obdarzonym na generała majora.
Po dwu dziennym spoczynku w Zasławiu, zostawiwszy mocno rannych ludzi w klasztorze dla niedostatku wozów, ale z opatrzeniem wszelkiem dla ich wygody, wyszło wojsko do Ostroga, obiecując zatrzymać się w mocnej jakiej pozycji, zwłaszcza, źe attaki nieprzyjaciela choć w naj niesposobniejszych miejscach po kilka razy były bezskuteczne. Z tem wszystkim dla niedostatku armatniej amunicji, oczekiwanej dawno i przekładania przez kwatermistrza, wcale niezdatnego lub przekupionego i protegowanego zawsze, o niesposobności dostarczenia żywności i furażu, chociaż wykomenderowany generał Kościuszko z dywizją o mile tylko od Ostroga miał pod dostatkiem wszystkiego i naokoło wsie były napełnione chlebem, mąką, sianem i owsem, wyszło wojsko z najlepszej sytuacji do Warkowic, zostawiwszy kilkadziesiąt korcy owsa na placu.
Dywizja, która miała być w ariergardzie znalazła się pomiędzy samą armią i tylko co nie wyprzedziła ochoczym marszem awangardę generała Kościuszki.
Tu potrzeba powiedzieć, i przez cały przeciąg kampanii taka była niestaranność kwatermistrza, iż dywizje musiały wysyłać osobno komendy dla opatrzenia siebie żywnością i furażem; powtóre nigdy niemożna było dostać szpiega znajomego i chciwego usłużenia krajowi; chociaż dobrze płacono, zawsze jednak niedoskonałą każdy przywiózł nowinę o nieprzyjacielu.
W Dubnie spodziewał się żołnierz odpoczynku, wygody, opatrzenia, tam brakowało wiktu i posiłku przytomność obiecywano samego króla. Obywatel zasmucony z rejterady wojska, nie wchodząc w przyczynę, na powieść przybycia króla, jeden uzbrajał się po kryjomu w zakącie swym, drugi wiadomy słabości króla, uchodził ze łzami z familią za granicę.
Gdy się wojsko rozlokowało, znaleźli się tacy, co weszli po kryjomu w korespondencję z generałem Kochowskim. Nie przygotowano chlebów i furażu. Nie wyprowadzono sukna na płaszcze dla całego wojska, namiotów, ani prowiantu lub innych sprzętów, chociaż ostrzegano.
W czasie przytomności armii, amunicja tylko po części wywieziona była i nieroztropnie w lesie przy granicy austriackiej złożona, która potem równie z magazynem dubienieckim łupem się dostała Moskalom. Tak znaczna strata dla kraju nie powinna nigdy przejść w niepamięć w gorliwym sercu obywatela.
Dla braku furażu i przerzynającej się moskiewskiej kolumny z lewego skrzydła, wymaszerowało wojsko do Włodzimierza, stamtąd nazajutrz rano wyszło wojsko spiesznie do Dubienki, chcąc uprzedzić pozycją miejsca za Bugiem, której to rzeki bronić Moskalom udeterminowano.
Ucierali się Kozacy z forpocztami, a w godzinę całe wojsko rosyjskie w jak najspieszniejszym marszu atak przypuściło na ariergardę kommenderowaną przez generała Kościuszkę. Ale bez innego skutku, jak że zabito jednego kanoniera, z strony zaś swojej stracili Moskale kilkadziesiąt ludzi i wrócić się musieli.
Podług ułożonego planu, w Dubience został się generał Kościuszko z dywizją mu daną. Książę zaś generał z korpusem poszedł do Horusłe milę dalej. A generał Wielhorski z dywizją wybraną jak zawsze do Opalina, od Opalina zaś generał Zabiełło miał zlecenie bronić kurs dalszy rzeki Bugu.
Słowo Polskie za: Obraz Polaków i Polski W XVIII. wieku czyli zbiór pamiętników, 1842 r., 8 lutego 2020 r.
lp
Leave a Reply