Jesteś tutaj: Home » Inne » Listy do redakcji. Kapelani wojskowi

Listy do redakcji. Kapelani wojskowi

„Siłę zwycięstwa zdobywa się nie tylko dzięki potędze broni, ale też dzięki sile wiary i modlitwy do Boga.

To właśnie kapelani wojskowi pomagają wzmacniać ducha bojowego wojskowych jako niezwykle ważnej części składowej naszego zwycięstwa” (Sztab Generalny Armii Ukraińskiej).
Potrzeba kapelanów wojskowych w Ukrainie jest ogromna. Żołnierze potrzebują ich jak powietrza i wody, a szczególny wzrost zapotrzebowania zauważa się od lutego 2022 roku, kiedy nastąpiła agresja zbrojna Rosji na ten kraj.

Kapelan jest powołany do tego aby przede wszystkim inspirować duchowo ale również służyć pomocą w ekstremalnych sytuacjach. Dlatego wśród potencjalnych kandydatów zdobywana jest wiedza nie tylko z zakresu Teologii ale i psychologii, dyscyplin wojskowych czy medycyny taktycznej.

Małżeństwo Robin i Rosslyn Stevenson – Szwec z Polski, to certyfikowani kapelani wojskowi, działający w ramach Olsztyńskiego Konwoju Humanitarnego pod barwami Ukrainy. W Kijowie ukończyli Szkołę Kapelanów Wojskowych.

Są wolontariuszami OKH i od początku wojny biorą udział w każdej misji humanitarnej do Ukrainy. Swoje dwumiesięczne urlopy poświęcają by służyć posługą duszpasterską żołnierzom na froncie.

Rosslyn:

„Skoro Bóg dał nam do zrozumienia, że mamy tam być, działać i my też tak to odczuliśmy, to kim bylibyśmy żeby Mu się sprzeciwić?”
„Od naszego Pastora Adama Giski otrzymaliśmy niezbędne rekomendacje i błogosławieństwo. To Pastor wraz z całym Zborem poprzez modlitwy zabezpieczają nasze tyły, gdy my jesteśmy na pierwszej linii frontu.”
„Jesteśmy szczęśliwi i zaszczyceni, że możemy przyczyniać się do tego, aby w tak trudnym okresie przyprowadzać żołnierzy do Chrystusa. Nie jest to łatwa misja.” Robin:
„W czasie wyjazdów na front łączymy 2 w 1, jedziemy jako kapelani, ale również dostarczamy pomoc humanitarną żołnierzom. Na 0-1-2 linii frontu przeważnie towarzyszy nam min. jeden starszy kapelan ukraiński, który działa na tym terenie. Zawsze mamy ustalony plan działania, ale w kraju wojny, przy nagłych zwrotach akcji, wcześniejsze plany mogą zawieść. Dlatego musimy być przygotowani na bardzo szybkie, trudne i często spektakularne decyzje, adekwatne do danej sytuacji i okoliczności. Zdarzało się, że musieliśmy zmieniać trasę lub przedłużyć nasz pobyt w bazie, ze względu na ostrzał lub zbombardowane drogi i mosty. Wszystko zależy od tego gdzie się znajdujemy. Nigdy do końca nie da się przewidzieć, gdzie czyha wróg. W zależności od okoliczności decydujemy na miejscu co robimy i jak działamy.”
„ Naszym priorytetem jest przyprowadzić jak najwięcej żołnierzy do Chrystusa. Zaakceptować ich takimi jakimi są, ze wszystkimi ich słabościami. Dać wsparcie, okazać empatię, dobroć. Okazać umiejętność współodczuwania. Pokazać im, że w obecnej sytuacji, normalną rzeczą jest, że się boją, że płaczą.
Rozmowa z chłopcami z okopów jest dla nich jak zbawienie. Oni tego pragną, otwierają się, chcą być wysłuchani, chcą się modlić, być namaszczani. Przyjmują Boga do serc, bo zdają sobie sprawę, że to może być ich ostatnia chwila. Ale czasami trzeba razem pomilczeć, przytulić ich, powiedzieć jesteśmy z Wami. Spędzić ten czas w ciszy, choć wokół szaleje ostrzał.” Rosslyn:
„Przez 2 lata naszej służby spotkaliśmy się z jednym przypadkiem dowódcy ateisty. To było na pierwszej linii frontu pod Chersoniem, który wówczas był zajęty przez Rosjan. Ostrzał trwał, od 21.00 do 6.00 rano. Nasze rozmowy z chłopcami zajęły nam ok. 2 godz. Dowódca Ilia, ateista, przyjął wówczas Jezusa do serca i z własnej woli poprosił o modlitwę i Biblię. To był balsam na nasze serca.
Awdijiwka (północne przedmieścia Doniecka) na linii frontu „0”.
Wszystkie nasze plany i wcześniejsze ustalenia spaliły na panewce. Teraz wiemy, że tak musiało się stać, aby przy permanentnym ostrzale jedna z wojskowych łączniczek, lekko ranna, mogła doświadczyć spotkania z żywym Bogiem, poprzez modlitwę z włożeniem rąk. Później, gdy uciekliśmy z tego piekła, przekonała się, jak wielka jest ochrona Boga nad nami, którzy braliśmy udział w tej akcji. Kiedy 3 rosyjskie rakiety uderzyły w miejsca, gdzie wcześniej stały nasze 3 pojazdy, my byliśmy już 2 km dalej. Zginęło wówczas dwóch cywilów ukraińskich pomagających nam przy rozładunku, a jeden z żołnierzy został ranny. Takie są realia wojny, ale nie znaczy to, że mamy ustawać w swoich działaniach, do których zostaliśmy powołani.”

Robin:

„Żołnierze, młodzi i starsi przeważnie deklarują się jako wierzący. Tam na froncie nie ma podziałów na wyznania. Liczy się tylko Bóg i Jego sprawcza moc. Tam są potrzebne spektakularne cuda, których żołnierze często doświadczają. Wiele razy mieliśmy okazję oglądać przestrzelone Biblie, które uratowały życie żołnierzom lub słuchać świadectw, ocalałych z ostrzałów czy od min chłopców, którzy nie powinni już żyć. Ich wiara jest ogromna, mogą ufać tylko Bogu, ale tę wiarę w nich trzeba utwierdzać, rozwijać, pielęgnować. I po to Bóg nas posyła.
Izium, Łymań, jechaliśmy do bazy skupiającej 40 żołnierzy. Pierwsza linia frontu, ostrzały non stop. Tam były ogromne potrzeby, duchowe i pomocowe. Towarzyszyło nam 2 kapelanów wojskowych starszych rangą. Modliliśmy się o cud. I Pan ten cud uczynił. Cud, który był świadectwem dla żołnierzy i dowództwa. Przez cały czas, kiedy przebywaliśmy z nimi, Bóg wstrzymywał ostrzał, bombardowania, rakiety. Mogliśmy w ciszy i spokoju spełniać naszą misję, głosić żołnierzom, rozmawiać i modlić się z nimi. Wszyscy otrzymali Biblie i pomoc humanitarną. To był bardzo dobry i budujący czas. Po kilku dniach, kiedy wyjechaliśmy, wrogie wojska poczyniły straszne szkody i zniszczenia. Zginęło wielu żołnierzy i cywilów. Ufamy, że ci, którzy polegli, odeszli do Pana.”

Rosslyn:

„Kiedy jest silna ofensywa ze strony wroga, nie mamy szans, żeby głosić do większej grupy żołnierzy. Oni wówczas skupiają się na monitorowaniu sytuacji wokół. Ich wzrok i słuch jest podporządkowany przetrwaniu, ratują swoje życie. To takie instynkty samozachowawcze. Tak jest np. w Bachmucie, Awdijiwce, Łymaniu na linii frontu „0”, Chersoniu czy Zaporożu. Wtedy można rozmawiać tylko indywidualnie z poszczególnymi żołnierzami.”
„Musieliśmy oduczyć się oceniać innych. Zwłaszcza żołnierzy. Często milczeć i słuchać. To było trudne. Ale przecież nigdy nie wiemy tak naprawdę, co dzieje się w głębi duszy danej osoby, co czuje, co przechodzi. My, nie doświadczając na co dzień tych strasznych wojennych sytuacji, często nie mamy pojęcia jaką traumę i stres przechodzą, ale uwierzcie, ich system nerwowy jest na krawędzi. Starają się przeżyć blokując emocje. To reakcja obronna organizmu. Niektórzy z nich walczą już tak długo, że nie pamiętają życia w cywilu, nie potrafią żyć bez wojny. Nie mają marzeń, często rodzin, tracą poczucie własnej wartości. To jest straszne, ale takie są realia wojny.” Robin:

Bóg posyła nas na front do żołnierzy, żeby uświadomić im, że są dziećmi Boga, pomóc odnaleźć im cel i sens życia, zainspirować do przetrwania wojny. Przewartościować ich sposób myślenia, aby mogli odnaleźć się po zakończeniu wojny. I żeby nigdy nie zapomnieli co uczynił dla nich Bóg.”

Naszym życiowym mottem, które pomaga nam w przetrwaniu i wykonywaniu misji na ukraińskim froncie, jest werset z Biblii z Księgi Jozuego 1,9

„Rozkazałem ci przecież: Bądź mocny i dzielny! Nie bój się i nie przerażaj, ponieważ z tobą jest PAN, twój Bóg, dokądkolwiek się udasz.”

Kolejna misja Olsztyńskiego Konwoju Humanitarnego wyrusza 16 lutego 2024.

Wszystkich o wielkich, otwartych sercach prosimy o wsparcie zrzutki. https://zrzutka.pl/25ddbd

SP, 22 stycznia 2024 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *