Co roku, gdy tylko w supermarketach znicze ustąpią miejsca bombkom, pudełkom z fantazyjnymi kokardami i innym Bożonarodzeniowym akcentom, uwagę mediów przyciągają informacje o świątecznych wydatkach konsumentów.
Ekonomiści szukają w nich informacji o poziomie optymizmu konsumentów, handlowcy wskazówek, które pomogą im lepiej oszacować wielkość niezbędnych zamówień, a zwykli czytelnicy – punktu odniesienia dla własnych wydatków czy po prostu zaspokojenia ciekawości.
Na szczęście, kiedy Święta wreszcie nadchodzą, ciepła atmosfera rodzinnego spotkania wypiera chłodne analizy i każe zapomnieć o gorączce zakupów i przygotowań. Jednak – niestety – nie dla wszystkich. Wśród tych, którym przy świątecznym stole zabraknie tego, co najważniejsze, jest także wielu emigrantów.
Skoro jednak wspomnieliśmy o liczbach, to przyjrzyjmy się im przez chwilę.
Jak wynika z cyklicznie prowadzonych badań „Zakupy świąteczne” realizowanych przez Deloitte w 10 europejskich krajach, Polacy zamierzają wydać na Święta stosunkowo najmniej: 882 zł, czyli odpowiednik 209 euro. Europejska średnia wyniosła 368 euro, natomiast rekordziści – Brytyjczycy i Hiszpanie – wydadzą odpowiednio 550 i 526 euro.
Wydatki na Święta nie są jedynie funkcją zamożności społeczeństw: dużo majętniejsi od nas Holendrzy planują wydać niecałe 240 euro. Poza tym należy pamiętać o tym, że w związku z różnicami cen i zarobków, 550 euro dla Brytyjczyka jest czymś zupełnie innym, niż 209 euro dla Polaka.
Głębsze analizy, biorące pod uwagę na przykład różnice w sile nabywczej, mogłyby więc zmienić obraz powyżej, ale… czy to, że akurat w tej klasyfikacji zajmujemy ostatnie miejsce, to źle? Wysokie wydatki to przecież także w dużej mierze efekt komercjalizacji Świąt, a to zjawisko pozytywnie oceniają chyba przede wszystkim handlowcy.
Za tym, że ta niska kwota może być wyrazem rozsądku, przemawiają także wyniki badań Barometr Providenta. Mimo nawałnicy reklam kredytów i pożyczek gotówkowych, świąteczne wydatki zamierza finansować w ten sposób zaledwie 2% Polaków. Najwyraźniej powiedzenie „zastaw się, a postaw się” straciło na aktualności, przynajmniej w odniesieniu do Bożego Narodzenia.
Polskie Święta na obcej ziemi
Jednak koszty finansowe to nie wszystko. Święta większości z nas kojarzą nam się z ciepłą, rodzinną atmosferą, ale jak co roku, części z nas nie będzie dane się nią cieszyć. Takie osoby spotkamy między innymi wśród emigrantów: im dalej od Polski, tym więcej. To oczywiście bardzo prozaiczna obserwacja, ale zależność tę widać nawet… w danych firm działających na rynkach finansowych.
W grudniu odnotowujemy wyraźny spadek średniej wielkości przelewu chociażby z Niemiec do Polski, podczas gdy na przykład średnia kwota przelewu do Polski z Wielkiej Brytanii rośnie – zauważa Magdalena Gołębiewska z TransferGo, firmy realizującej internetowe przelewy zagraniczne, usługę, z której chętnie korzystają emigranci. Ze względu na odległość i koszty podróży, Polakom z Niemiec stosunkowo łatwiej jest wrócić na Święta do Polski, więc w okresie świątecznym rzadziej odczuwają potrzebę, by korzystać z naszych usług.
Co innego w przypadku Wielkiej Brytanii czy Irlandii: tamtejsi Polacy relatywnie częściej zostają na Święta w swoim emigracyjnym domu. Coraz większa część z nich dlatego, że swoich najbliższych – dzieci, żony, mężów – mają już ze sobą i co prawda za granicą, ale spędzą z nimi prawdziwe, polskie Święta, obdarowując ich prezentami. Jednak wciąż pozostają ci, którzy Świętymi Mikołajami mogą zostać w dużej mierze tylko wirtualnie, rekompensując swoją nieobecność przelewem powiększonym o dodatkowe środki na prezenty.
Spędzanie czasu z rodzina jest bez żadnych wątpliwości najbardziej cenionym elementem Świąt. Ale jest jeszcze kilka innych istotnych: dobre jedzenie i picie, rytuały religijne, pielęgnowanie tradycji, przygotowywanie i kupowanie prezentów, przyjmowanie prezentów i pomaganie innym – zauważa Katarzyna Wawer-Dziedziak, licencjonowany psycholog, pracująca w Birmingham, w Wielkiej Brytanii. Jeśli więc tym razem ktoś spędza Boże Narodzenie bez swoich najbliższych, warto, żeby nie rezygnował z pozostałych wymienionych składników dobrego świątecznego nastroju.
Warto tu zwrócić szczególną uwagę na kupowanie prezentów.
Badania nad psychologią wydawania pokazują dwa interesujące zjawiska związane ze świątecznymi upominkami. – wyjaśnia psycholog. Po pierwsze, przemyślane prezenty są lepsze od dawania gotówki, szczególnie przy obdarowywaniu dorosłych. Po drugie, wydawanie pieniędzy na innych daje nam więcej szczęścia, niż wydawanie ich na siebie.
Nie z własnej woli
Powody, dla których Polacy zostają w Święta na obczyźnie, są różne. Dla niektórych są to kwestie finansowe: bilety lotnicze na przełomie roku są po prostu bardzo drogie. Oczywiście pewnym wyjściem jest ich zarezerwowanie z dużym wyprzedzeniem, niestety – pracodawcy najczęściej ustalają świąteczne plany urlopowe długo po tym, jak linie lotnicze podnoszą ceny. Tacy pracownicy „rodzinne Święta” obchodzą więc w listopadzie czy w styczniu, a w Wigilię przy świątecznym stole mogą zasiąść co najwyżej z tabletem i Skypem.
Ci, którzy nawet byliby gotowi zapłacić za bilet kupiony prawie na ostatnią chwilę, często nie mają takiej możliwości. Doskonale znamy prawdziwie boje, jako potrafią rozgrywać się w polskich firmach czy instytucjach odnośnie tego, kto bierze urlop w Wigilię, a kto między Świętami i Nowym Rokiem. Za granicą ten problem urasta do jeszcze większych rozmiarów.
W przypadku naszych rodaków za granicą stawka jest po prostu wyższa: urlop lub jego brak to nie różnica pomiędzy całym dniem spędzonym z rodziną, a ośmioma godzinami pracy i „zaledwie” kilkoma godzinami dziennie spędzonymi z rodziną. Na emigracji to wóz albo przewóz: albo całe Święta z rodziną, albo całe Święta ze Skypem. Ewentualnie ze współlokatorami czy współpracownikami, a przecież nie zawsze są to ludzie szczególnie bliscy.
Nie ułatwia sytuacji fakt, że w wielu europejskich krajach, w tym także goszczącej największą liczbę naszych rodaków Wielkiej Brytanii, Wigilia jest najzwyklejszym dniem pracującym, podobnie zresztą, jak drugi dzień Świąt.
Powrót to nie zawsze idylla
Także tym, którzy na Święta wrócą do najbliższych, Święta czasami przynoszą rozczarowanie. Po pierwsze – oczywiście, szalenie szybko mijają. Po drugie, z różnych powodów mogą okazać się nie tak wspaniałe, jak podpowiadają oczekiwania. Nie bez znaczenia jest też „syndrom żony marynarza”. Przebywając dłuższy czas z daleka od siebie, partnerzy w pewnym stopniu przyzwyczają się do samotności: każde nabiera swoich przyzwyczajeń i wyrabia nawyki, które obecność drugiej osoby po prostu zakłóca. W takiej sytuacji łatwiej o konflikt i to między innymi jest jednym z powodów, dla których tak wiele związków nie wytrzymuje „próby odległości”.
Zazwyczaj idealizujemy święta. Oczekujemy, że partner będzie nam mówił, że jesteśmy wspaniali, nikt nie przesadzi z alkoholem, rodzice okażą nam, że są z nas dumni i nic nie wyprowadzi nas z dobrego nastroju. – tłumaczy Katarzyna Wawer-Dziedziczak. I radzi, by zrezygnować z tych nierealistycznych oczekiwań. Nie należy z góry zakładać, że nasze życie na pewno zamieni się w bajkę chociaż na te kilka świątecznych chwil. Zamiast tego, lepiej znaleźć 3 rzeczy, za które jest się wdzięcznym: za spotkanie z dawno nie widzianymi, chwile bez myślenia o pracy i za pyszne śledziki. I kiedy przyjdzie jedno z rozczarowań, przypomnieć sobie, za co jest się wdzięcznym.
Po powrocie za granicę, atmosfera Świąt często pryska, i to nie tylko w powodu ponownie dzielącej od najbliższych odległości. W Polsce tradycyjnie ubieramy choinkę w Wigilię, trzymając ją nawet do początku lutego. W Europie bywa na odwrót – Święta wyznaczają nie pierwsze, ale ostatnie dni świątecznych dekoracji w domach.
Na szczęście większości z nas Święta przynoszą to, na co czekamy. Postarajmy się jednak pomyśleć także o tych, którzy mają mniej szczęścia od nas – o tych, którzy szczebiot dzieci czy głosy bliskich usłyszą tylko z głośnika w laptopie. I zrobić dla nich coś, co pozwoli im lepiej znieść rozłąkę z najbliższymi.
Słowo Polskie na podstawie informacji All4Comms, 15.12.17 r.
Leave a Reply