Udział Polaków w rosyjskiej reformie samorządowej przed powstaniem styczniowym na Podolu i Wschodnim Wołyniu

Czaty powstańców. Autor: Edward RomerWybory do „władz samorządowych”, w których mieli zasiąść w carskiej Rosji po 1861 roku także zwykli chłopi, odbywały się po podolskich i wołyńskich wsiach łub miasteczkach, w których ustanawiano zarząd gminy, dokąd zjeżdżała komisja, złożona z marszałka powiatowego, mirowego pośrednika i sprawnika, lub jego pomocnika.

Jaki był stosunek chłopów z panami, Leonard Bośniacki, władający posiadłością na Podolu, miał tego próbę u siebie. Wybory odbywały się u niego, na obszernym dziedzińcu zgromadzili się wyborcy z miejscowej i z kilku okolicznych wiosek do gminy należących. Po wytłumaczeniu wyborcom w jakim celu są zwołani i czego się wymaga od nowych urzędników, to jest, że powinni być uczciwi, trzeźwi, posiadający zaufanie wspólziemian i na tyle roztropni, by mogli łatwo poznać i nauczyć się czego od nich prawo wymaga i co im ono nadaje. Co wyłożywszy organizatorzy wyborów poszli na obiad z panami komisję stanowiącymi.

Po obiedzie wyszedłszy zobaczyli ożywione narady wyborców, bardzo poważnie prowadzone, nareszcie kilku poważniejszych wyborców oddziela się pomiędzy innych i podchodzi do komisji. Pośrednik pyta ich czy już obrali kogo należy – powiadają – nie. ale chcemy się zapytać, czy to koniecznie mamy wybrać pomiędzy nas, chłopów? — tak, powiadają, prawo żąda. By urzędnicy wasi byli wybierani tylko z pomiędzy was. Szkoda, powiadają, bo myśmy się obradzili, żeby prosić tego pana — wskazując na mnie — żeby był naszym starszyną, my jemu wierzymy, a on by nas ciemnych pewnie objaśnił w każdym względzie i szczerze by poradził w każdym wypadku.

Wtedy jeszcze niemało było przykładów takiej ufności ze strony włościan i daleko więcej na dalszych kresach aniżeli na Wołyniu.

„Polski” kredyt zaufania ze strony ludności ukraińśkiej podkopany został  parę lat później, przez systematyczną usilność policji, a następnie – przez czeredę nasłanych z Zadnieprza koronnych mirowych pośredników, którzy od razu stali się pośrednikami niepokoju, waśni, niezgody i rozdmuchiwaczami namiętności. Pierwsze kroki ludu pospolitego na drodze samorządu, jako ludu wiekami gnębionego w niewoli i utrzymywanego w ciemnocie – były oczywiście niedołężne, lecz zarazem nacechowane ufnością względem inteligencji, do której zwracano się z ich strony po objaśnienia i wskazówki. Gdzie tedy był pisarz roztropny i uczciwy, tam szło wcale nieźle od razu — zwłaszcza przy pilnej baczności obranych z pomiędzy Polaków pośredników. Otóż należało wtedy od razu stłumić wszelkie pokuszenia czerwonych, czyli partii ruchu do zamiarów rewolucyjnych, dopóki się przynajmniej nic ułożą i nie utrwalą nowe stosunki z ludem, zwłaszcza, gdzie inteligencja reprezentowała inną, a lud inną narodowość.

Partia umiarkowanych szczerze i z dobrą wiarą pracowała nad zbliżeniem ludu z inteligencją, na czele tej partii stal jak wiadomo, Hr. Andrzej Zamojski, a pomagało mu w tym Towarzystwo Rolnicze. Partia czerwonych, czyli ruchu, gorącym swym animuszem i nadmiernym parciem się naprzód, psuła ciągle powolną pracę umiarkowanych, Hr. Zamojski czy nie umiał, czy nie miał dość taktu, by wysunąć się naprzód i pokierować umysłami, a gdy władzę legalną objął margrabia Wielopolski, pomimo wielkiego rozumu, zbyt despotycznie i dumnie sobie poczynał — i dlatego nie tylko nie powstrzymał, ale nawet przyśpieszył wybuch. Walka między temi stronnictwami toczyła się w Warszawie i w Kongresówce. Jednakże wszystko to, co się stało na Podolu i Wschodnim Wołyniu, było tylko odbiciem tego, co dochodziło z Warszawy.

Na początku 1962 roku Leonard Bośniach przeniósł się Ukrainy na Wołyń do jego dziedzicznego majątku. Tu wraz ze wszystkimi sąsiadami zajął się układaniem listów nadawczych (Ustawnej Hramoty), co carską ustawą była polecona. Czynność ta, bez wyjątku prawie, dokonywała się sumiennie, szczerze, nawet z gotowością do niesienia pewnych ofiar, byle utrzymać dobrą harmonię z ludem i wyrobić wzajemną ku sobie ufność. Wśród takich czynności przeszedł cały 1862 rok  wśród pilnego jednak nasłuchiwania, co się dzieje w Kongresówce, jak tam idą sprawy, kto bierze górę, czy umiarkowani, czy czerwoni, czy też Wielopolski.

Z historii wiemy, jak się to skończyło niestety, a na własnej skórze nosimy dotąd niezatarte blizny.

Wielopolski z początkiem 1863 roku najprzód przyczynił się do zamknięcia Towarzystwa Rolniczego i wywołał masę ku sobie niechętnych, a nadto, zbliżył umiarkowanych do czerwonych, lak, że ci ostatni niezmiernie zasileni zorali i ostatecznie wzięli górę. Margrabia, chcąc się pozbyć niespokojnych żywiołów, nakazuje pobór wojskowy i takowy dokonał się w styczniu 1863 roku i stal się pierwszym kontygentem powstania.

Słowo Polskie, na podstawie wspomnień Leonarda Bośniackiego, 28.01.16 r.

Skip to content