Polsko-sowiecka umowa pokojowa w Rydze – zdrada Ukraińców petlurowskich na rzecz Ukraińców bolszewickich i koniec marzeń Piłsudskiego o Międzymorzu

Podpisanie traktatu. Z lewej Leonid Obolenski i Adolf Joffe, z prawej Jan Dąbski. Fot. wikipedia

Podpisany 18 marca 1921 roku pokój w Rydze było słodko-gorzkim zwycięstwem wojny polsko-bolszewickiej. Za stołem wówczas nie było przedstawicieli niepodległej Ukrainy. Natomiast byli przedstawiciele marionetkowej Ukrainy radzieckiej. Polacy cieszyli się z tego, że została obroniona niepodległość kraju, a sowieckie zagrożenie zażegnane. Choć okazało się że tylko na 20 lat.

Jak zaznaczają dziennikarze Polskiego Radia w wyniku postanowień pokojowych pogrzebana została nie tylko Ukraina Symona Petlury. W gruzach legła także koncepcja zbudowania bloku państw środkowoeuropejskich.

Traktat ryski kończył wojnę polsko-ukraińsko-bolszewicką i wyznaczał granice państwa polskiego na wschodzie. Ostatecznie w wyniku rokowań granice II Rzeczypospolitej na wschodzie kończyły się niemal w granicach drugiego zaboru.

Stanowił o odszkodowaniach dla Polski i miał regulować sprawy repatriacji oraz polityki wobec ludności polskiej na terenie Rosji Sowieckiej. Dziś, podobnie jak przed 90 laty, oceny traktatu są rozbieżne. Dla jednych był on porażką polskich elit politycznych, dla drugich zwycięstwem ich realizmu. Jedno jest pewne, granice, które wyznaczył traktat przetrwały do 1939 roku.

Po zwycięstwie armii polskiej w bitwie nad Niemnem zakończonej 28 września 1920 roku i zdobyciu Mińska 12 października podpisano rozejm z Sowietami. Rokowania rozpoczęły się jednak już dużo wcześniej i to w zupełnie innych okolicznościach. W sierpniu 1920 roku, gdy Sowieci parli na Warszawę, do Mińska pojechała ze stolicy delegacja na rozmowy pokojowe.

Karta odwróciła się zupełnie po „Cudzie nad Wisłą”. Polacy występowali już nie jako petenci, ale zwycięzcy. Sowieci dobrze o tym wiedzieli. „Komisarze bolszewiccy w słusznym przeświadczeniu, że Polska zażąda przesunięcia swoich granic aż po Berezynę i Dniepr nakazali ewakuowanie całego ruchomego majątku z całego obszaru Orszy i Smoleńska” – pisał prof. Marian Zdziechowski.

Dlaczego wobec pójścia w rozsypkę wojsk Frontu Zachodniego i Frontu Południowo-Zachodniego Armii Czerwonej nie gnano bolszewików dalej? Dlaczego zrezygnowano z dalszego wsparcia Ukraińskiej Republiki Ludowej na czele z Symonem Petlurą? Odpowiedź mogła wynikać z różnicy potencjałów przeciwników. Polska dysponowała wówczas armią licząca milion żołnierzy. Rosja bolszewicka mogła liczyć na rezerwy liczące 5 milionów.

– Nie bylibyśmy w stanie prowadzić tej wojny dalej. Zbliżała się zima. 70 proc. budżetu państwa w sierpniu i wrześniu było przekazywane na cele wojska. Brakowało rąk do pracy – wyjaśniał prof. Adam Dobroński w audycji Katarzyny Jankowskiej z cyklu „Naukowy zawrót głowy”.

W podobnej sytuacji obecnie w marcu 2024 roku i 103 lata po zdradzieckim pokoju ryskim jest obecny rząd ukraiński. Rosjanie dysponują pięciokrotną przewagą w rezerwach ludzkich i pociskach artyleryjskich. Ukraina wydaje na obronę i bezpieczeństwo prawie 100 proc. własnych dochodów. Z pieniędzy przekazywanych przez partnerów zagranicznych finansowana jest medycyna, oświata, emerytury i inne świadczenia społeczne. Solidarny system wsparcia dla walczącego kraju czasami chwieje się czasami szybko się rozwija. Wciąż niewiadomy jest los pieniędzy z USA, które już zostały policzone jako część wpływów do ukraińskiego budżetu na rok 2024. Rosja przygotowuje kolejną falę mobilizacji do wojska a Ukraina nie może przebrnąć z własną ustawą mobilizacyjną od grudnia ubiegłego roku. Państwo autorytarne walczy z państwem demokratycznym, w którym nawet fortyfikacje nie da się zbudować bez przetargu. Barbarzyńcy contra zachodnia cywilizacja. Z nadzieją że nie dojdzie do porozumienia w stylu „pokój w Rydze 2.0”.

Sergij Porowczuk, inni członkowie redakcji Słowa Polskiego, fot. Wikipedia, 21 marca 2024 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *