Kontakt z Polską zostawia przeważnie miłe wspomnienia u wszystkich Ukraińców, którzy z powodu pracy, nauki czy turystyki odwiedzają ten kraj. Lecz są przypadki, gdy z powodu niewielkiego konfliktu lub nieporozumienia obywatele ze kraju, położonego na wschód od Polski wracają do domu z twardym przekonaniem, że zostali wrobieni w czyjeś malwersacje.
W drugiej połowie lutego pod numer redakcyjny „Słowa Polskiego” zadzwonił Jurij Łatkin – 55-letni żołnierz Gwardii Narodowej, który został ranny niedaleko miejscowości Pisky i teraz przechodzi przez kurs leczenia w winnickim szpitalu wojskowym. Podczas spotkania Pan Jurij opowiedział, że jeszcze przed mobilizacją do wojska był oficjalnie zatrudniony przez polską firmę budowlaną do pracy przy budowie nowych korpusów Politechniki Gdańskiej. Każdego dnia on był wpisywany na listę osób, którzy przystępowali do wykonania określonych zadań zgodnie z wymogami polskiego prawa. Po przepracowaniu blisko miesiąca Jurij Łatkin otrzymał zawiadomienie o tym, że musi stawić się na komisariacie w Żmerynce w celu przystąpienia do służby wojskowej. Pan Łatkin nie doczekał się wypłaty wynagrodzenia i natychmiast wrócił na Podole. Po przejściu przez komisję medyczną został skierowany do ośrodka szkoleniowego i później – do strefy przeprowadzenia operacji antyterrorystycznej.
Wyjeżdżając z Gdańska polska firma obiecała Juriju Łatkinowi, że pokryje zaległości za pomocą przelewu. Minęło ponad 6 miesięcy i… nic. 1500 PLN – to niewielkie pieniądze dla Polski, lecz na Ukrainie to ogromna kwota.
– Nie chodzi mi o to, żeby kupić sobie drogi telefon czy telewizor. Te środki można przekazać bezpośrednio do naszej winnickiej jednostki 3008 Gwardii Narodowej, stacjonującej na wschodzie, w celu kupienia krótkofalówek – opowiada Pan Jurij. Po kontuzji na wojnie on ma poważne problemy ze zdrowiem ale myśli tylko o jednym – jak pomóc swoim braciom, walczącym na froncie, póki sam on przebywa w spokojnym miejscu.
Jurij Łatkin nie stroi z siebie inteligenta, mówi wprost i jego słowa brzmią bardzo prawdopodobnie – zapłacił horrendalną kwotę pieniędzy za wizę, usługi pośrednika, który szukał pracy, za własny koszt przyjechał do Gdańska, pracował przez blisko miesiąc, wrócił na zawołanie Ojczyzny i… został oszukany przez nieuczciwych Polaków.
Jeżeli ktoś w Polsce może pomóc Panu Juriju w odzyskaniu pieniędzy, prosimy napisać pod nasz redakcyjny adres ([email protected]). On na pewno pamięta, że jego nazwisko codziennie widniało na listach pracowników, którzy pracowali przy budowie nowego korpusu Politechniki. Może to będzie zaczepka, która doprowadzi do nieuczciwego pracodawcy.
Słowo Polskie, 23.02.15 r.