Pod koniec ubiegłego roku Watykan ustalił z rosyjskimi władzami, że krymskie parafie rzymskokatolickie, należące do diecezji odesko-symferopolskiej zostaną zrzeszone w Krymskim Okręgu Duszpasterskim, zarządzanym przez centralę, utworzoną pod kierownictwem biskupa Jacka Pyla OMI, rezydującego w Symferopolu. Jednak do chwili obecnej (5 marca) nie udało się zarejestrować żadnej z 9 katolickich parafii na Krymie. Nie został także trwale uregulowany status ani jednego z katolickich duchownych, ani obrządku łacińskiego, ani wschodniego.
Stan niepewności jest coraz większy. – Modlimy się i czekamy, – informował bp Jacek Pyl Andrzeja Grajewskiego (portal info.wiara.pl), prosząc o modlitewne wsparcie wszystkich wiernych w tej sprawie.
Po upadku Związku Sowieckiego na półwyspie krymskim monopol patriarchatu moskiewskiego został przerwany. W krótkim czasie ten region przeżył okres rozwoju różnych form życia religijnego. Jeśli na początku lat 90. zarejestrowanych było zaledwie 37 wspólnot religijnych, to w marcu 2014 – ich ilość wzrosła do 2083.
Według oficjalnych danych prawosławni stanowią ponad 42% mieszkańców Krymu, muzułmanie 29%, a ewangelicy 20%. Wierni kościoła katolickiego byli w zdecydowanej mniejszości i jeszcze przed drugą falą okupacji rosyjskiej (po raz pierwszy Krym siłą wcielono do składu Imperium Rosyjskiego w 1783 roku) i musieli walczyć o każdy kościół i każdą parafię z miejscowymi władzami.
Nierozstrzygnięta pozostała kwestia zwrotu kościołów wybudowanych przez Polaków w XIX wieku w Sewastopolu i Symferopolu. Wiele wskazuje na to, że dotychczas różnorodny pod względem religijnym Krym stanie się obszarem, gdzie legalnie będą działać jedynie parafie prawosławne, uznające kanoniczą zwierzchność moskiewskiego patriarchatu. Wszystko to za sprawą nowych reguł prawnych, wprowadzonych na półwyspie po aneksji Krymu przez Rosję. Zarządzono, że wszystkie wspólnoty religijne muszą zarejestrować się na nowo, zgodnie z prawem rosyjskim. Czas dano do końca 2014 roku, później termin ten przedłużono do marca roku 2015.
W praktyce zadanie okazało się niewykonalne. Według ostatnich informacji władz do końca lutego zarejestrowano tylko 9 wspólnot religijnych. Dokumenty 73 podmiotów są w trakcie rejestracji. Co będzie z resztą, nie wiadomo. Konsekwencje braku rejestracji są bardzo poważne. Duchowni z tych wspólnot zostaną usunięci ze służby zdrowia, szkolnictwa, więzień oraz innych miejsc publicznych. Wspólnoty bez rejestracji nie będą mogły także zapraszać duchownych z innych krajów, ani otwierać kont bankowych, lub prowadzić inwestycji budowlanych. Najtrudniejsza jest sytuacja wspólnot krymskich Tatarów.
Żadna z 647 wspólnot muzułmańskich nie otrzymała do dzisiaj rejestracji. Władze zapewniają, że rejestracja jest formalnością, ale w praktyce okazuje się, że bardzo trudno ją spełnić. Tym bardziej, że ostateczne decyzje są podejmowane w Moskwie, a nie w Symferopolu. Wielkie trudności mają także miejscowi katolicy – szczególnie obrządku wschodniego.
Euforia, którą wiało na Krymie od „ruskiego mira” powoli spada. Mieszkańcy półwyspu zrozumieli, że domniemany rosyjski dobrobyt przyniósł także utrudnienia w postaci blokowania wolnych mediów i jakichkolwiek wyrazów protestu społecznego. Po postawieniu w Jałcie pomnika Stalina wszystkie wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane. Każdy, kto odwiedza dziś Krym, ma wrażenie że powtarza los przysłowiowego kundla ze starego kawału, który, uciekając przez ukraińską granicę do Rosji, po kilku godzinach wrócił z powrotem. Ukraiński pogranicznik zapytał go: „Co się stało? Czyżby tam było gorzej?”. Na co pies mu odpowiedział: „U nas przynajmniej szczekać nie zabraniają” – i takie są dziś krymskie realia.
Słowo Polskie, na podstawie artykułu Andrzeja Grajewskiego (info.wiara.pl), 08.03.15 r.; KZ
Więcej na temat: Rosyjskie władze na Krymie zmuszają polskich zakonnic i księży do opuszczania półwyspu, Kościół katolicki na Krymie w warunkach okupacji rosyjskiej, Jak przetrwać na Krymie. Wywiad z biskupem pomocniczym Jackiem Pylem OMI z Symferopola