Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Klęska powstania na samym jego początku. Wspomnienia Stanisława Wacowskiego z roku 1863

Klęska powstania na samym jego początku. Wspomnienia Stanisława Wacowskiego z roku 1863

Korytarz w fortecy kijowskiej który prowadził do cel gdzie trzymano powstańców styczniowych. Fot. Redakcja

Uzbrojenie nas czterech składało się z jednej tylko dubeltówki myśliwskiej, lecz broń miała być dostawiona na punkt zborny.

Ponieważ drogi do Krutyhorbów nie znaliśmy, kazano nam, byśmy, przejeżdżając przez leżącą na drodze naszej, wieś Kosiakówkę, wstąpili do miejscowego dzierżawcy p. Szyszkowskiego, gdzie bliższe wskazówki i świeże konie ze znającym drogę furmanem otrzymamy. W domu p. Szyszkowskiego zastaliśmy naczelnika powiatu p. A. J., który powiedział nam, że oddział już się zbiera i że broń na punkt zborny wysłana została, prosił przytem p. Szyszkowskiego o spieszne dostarczenie nam koni, co ten z całą uprzejmością i pośpiechem wykonał. Gdyśmy już wyjeżdżać mieli, nadjechało jeszcze dwóch naszych sąsiadów pp. Ewarest Lejtner i Antoni Piskorski, więc wraz z już nimi wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Zadaniem oddziału do którego dążyliśmy, było, po zebraniu, połączyć się natychmiast ze, zbierającym się w lasach Koszowackich oddziałem Zielińskiego, który później pierwszy w Kijowie rozstrzelanym został.

Gdyśmy około godziny pierwszej na punkt zborny przybyli, zastaliśmy tam zebranych z setnikiem Doktorem Franciszkiem Misunną do dwudziestu ludzi, lecz wśród nich panował już wielki niepokój, gdyż przed chwilą otrzymano zawiadomienie, że kilku dążących na punkt zebrania powstańców włościanie na drogach wyłapali, i że transport broni, który również mało schwytanym nie został, musiano z drogi zwrócić i tymczasowo w miejscu bezpiecznym ukryć. A gdy nas przytem doszedł ze wsi, pod którą zbieraliśmy się, odgłos bijących na alarm dzwonów cerkiewnych i głuchy pomruk tłumów, a wysłane zwiady doniosły, że ogromny tłum, uzbrojonych w kosy i drągi włościan, widocznie do napadu na nas się gotuje, złożono naprędce wtedy naradę, na której postanowiono rozejść się i, podzieliwszy na grupy, a nawet i pojedynczo, dostać się na drugi punkt zborny, którym miała być niezbyt odległa, leżąca u zbiegu kilku dróg i sąsiedztwie sporego lasu, karczma. W lesie tym były przybyłe wcześniej grupy do czasu zebrania się innych, z łatwością ukryć się mogły. Tu był koniec naszego powstania, gdyż włościanie pochwyciwszy większość dążących na nowy zborny punkt powstańców, zebrania się naszego już nie dopuścili…

Część II

Część I

Wstęp

Walery Franczuk za: Stanisław August Wacowski, W półokrągłej baszcie. Wspomnienia z roku 1863 r. , 11 września 2023 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *