Dobrobyt w zakątku, kędy cukrownictwo czy cukrowarstwo panuje, pośród gminu widoczny; wyradza on pewne zachcenia wygody, zwracającej niemal na każdym kroku uwagę wędrowca. Chaty duże, czysto utrzymane, poczucie potrzeby świeżego w nich powietrza, więc okienka odmykane, zwykle zwrócone ku ulicy, kiedy dawniej wychodziły tylko na podwórko chłopskiej zagrody,- estetyczne popędy – więc firanki i wazoniki w tych oknach.
W ogrodach trochę więcej wyszukanego kwiecia, bo obok lubystka, ostróżek, maków i malw wysoko sterczących, zapanowała piwonia, a i róża zdobywa sobie prawo obywatelstwa; w sadach nie dziczki już, ale doborniejsze drzewa owocowe.
I w ubiorach modyfikacja znaczna: kmieć, obok kapelusza i czapki baraniej, używa kaszkietu, używa i kamizelki, a szyję okręca czerwonym szalem, dla ozdoby widocznie, bo zarówno zimą jak latem; zamiast długiej opończy z kapiszonem, suto wyszywanej, gunia z sukna siermiężnego, a często kaftan dymowy, szpetny; buty koniecznie do nogi robione, na korkach, bez śladów dziegciu; łapciów skórzanych, tak zwanych „postołów” nie widziałem już nigdzie.
W ubiorach kobiecych zmiany jeszcze bardziej rażące. Stare wprawdzie niewiasty noszą do dziś „zapaski”(płachty wełniane zamiast spódnic), rozmaitej barwy, stosownie do miejscowości, grube lniane koszule, marszczone na ramionach i piersiach; ale ich córy nadobne zupełnie się wyrzekły dawnego obyczaju, – szczególnie postrzegać się to daje w osadach wiejskich, w okolicy miasteczek położonych, w sąsiedztwie fabryk cukrowych, jak w Kuryłowcach, Jaryszowie, Szarogrodzie.
Tak w ostatnim z nich widziałem sui generis przystrojenie: koszula perkalowa bez żadnych wyszywań, pierś cała obwieszana koralami, pośród których figuruje duży zloty medalion, zwany zwykle dukaczem; – dawniej była to donatywa z XVI albo z XVII wieku, wreszcie moneta staroniemiecka, bo odbijanych w fabrykach za Dnieprem (podobno w Głuchowie), dla ozdoby tego rodzaju przeznaczonych wyłącznie, tutaj nie spotykaliśmy nigdy. Teraźniejszy dukacz nowiutki, wymuskany wyrób mennicy wiedeńskiej, z wizerunkiem Franciszka Józefa, reprezentujący wartość 25 rubli. Za to zapaska wypędzona ostatecznie, a na jej miejscu kilka różnokolorowych spódniczek, z których spodnia najdłuższa, inne coraz krótsze; na nogach butynki, zamiast kolorowych butów; na głowie, zamiast złoconego barwinku, kiczki i bind różnokolorowych do niej upiętych, sztuczne kwiaty, włos zaś upomadowany, we dwie kosy upleciony.
Jaryszowianki w podobny także sposób stroją swoje główki; na perkalowych koszulach wyszywania bardzo skromne; kaftaniki cienkie sukienne, przypominające mantyle; spódnice ciemne, bufiaste, (kiedy w sąsiednich Kuryłowcach czerwone, jaskrawe); ale za to o nogę dbają najwięcej i pończocha jest powszednim przyodziewkiem; butynki kunsztowne, na wysokich korkach, zesznurowane barwnym wełnianym sznurkiem, o sutych chwastach, a zapiętki nabite żółtymi metalicznymi guzikami.
Walery Franczuk na podstawie tekstu Dr. Antoniego J. (Rolle), „Po małych drogach”, „Kłosy”, 1884 r., 20 października 2018 r.
ewa
Piękne, tradycyjne stoje