„Tylko szczęście jest prawdziwym życiem” – o Zuzannie Ginczance w Barze

W dniu 30 września w Domu Polskim w Barze miało miejsce szczególne ze względu na specjalny klimat wydarzenie.

Był to wieczór poetycki poświęcony życiu i twórczości Zuzanny Ginczanki, poetki żydowskiego pochodzenia, która swój los związała z dwoma krajami – Polską i Ukrainą.

Zuzanna Ginczanka, a właściwie Zuzanna Polina Ginsburg, urodziła się 9 września 1917 roku w Kijowie w rodzinie żydowskiej, gdzie w domu mówiono po rosyjsku. W dzieciństwie Zuzanna słyszała w swoim otoczeniu różne języki, spośród których wybrała jezyk polski, jakim posługiwali się jej rówieśnicy. Jej pierwsze wiersze zostały opublikowane w gazetce gimnazjalnej, gdy ich autorka miała 10 lat. Prawdopodobnie właśnie wtedy zapragnęła zostać poetką.

Po ukończeniu polskiego gimnazjum wyjechała na studia uniwersyteckie do Warszawy, gdzie z powodzeniem łączyła obowiązki studentki z aktywnym życiem towarzyskim. Stała się bywalczynią kawiarni literacko – artystycznych, w których poznała między innymi Juliana Tuwima, Witolda Gombrowicza, Andrzeja Nowickiego, Antoniego Słonimskiego.

Wydany w 1939 roku debiutancki tomik poezji Zuzanny Ginczanki „O centaurach” ugruntował jej pozycję wśród kulturalnej elity stolicy Rzeczypospolitej. W jej poezji ciągle przeplatały się dwa nastroje – optymizmu i fatum, radości życia i poczucia niewytłumaczalnej trwogi przed przyszłością. Najwyrażniej widać to w wierszu „Maj 1939”, gdzie pisze:

„Raz wzbiera we mnie nadzieja,
Raz jestem niespokojna.
Zbyt wiele rzeczy się dzieje –
Coś przyjdzie: miłość lub wojna.”

W okresie przedwojennym Zuzanna Ginczanka ściśle współpracowała z grupą literacką „Wołyń”, której założycielem był Czesław Janczarski. Członkami i sympatykami grupy byli w tym czasie Józef Łobodowski, Jan Śpiewak oraz Józef Czechowicz. To właśnie przyjaciele z grupy „Wołyń” byli tymi, którzy po wojnie zadbali , aby spuścizna literacka poetki nie została zapomniana.

Latem 1939 roku Ginczanka wyjechała z Warszawy na letnie wakacje. Wybuch drugiej wojny światowej uniemożliwił jej powrót do stolicy. Wraz z mężem osiedli we Lwowie, gdzie mieli nadzieję przeczekać niepewne czasy. W czasie okupacji Lwowa oboje ukrwali się, w czym bardzo pomógł im malarz, Janusz Wożniakowski.

W latach 1939 – 1941, pomimo spowodowanych przez wojnę ograniczeń, poetka dość aktywnie uczestniczyła w życiu literackim Lwowa. Została przyjęta do Związku Narodowych Pisarzy Ukrainy, zajmowała się przekładem poezji Tarasa Szewczenki, Lesi Ukrainki, Pawła Tyczyny, Włodzimierza Majakowskiego.

Okres lwowski zaowocował ironicznym przekładem dwóch poetyckich testamentów: „Exegi monumentum” Horacego i „ Testamentu mojego” Juliusza Słowackiego.  Do tego ostatniego nawiązuje  wiersz Ginczanki „Non omnis moriar” obnażający najniższe instynkty człowieka:

„Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota

W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja w pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.”

Piękna, młoda, odważna i bardzo utalentowana  kobieta. Legenda warszawskiej bohemy lat 30-stych, często towarzysząca przy kawiarnianym stoliku Witoldowi Gombrowiczowi. Ulubienica Juliana Tuwima, która kochała życie towarzyskie, pijała kawę w kawiarni „Mała mieszczańska”, tańczyła w „Adrii” i „Oazie”. Podzieliła los narodu żydowskiego. Przestraszona, aresztowana, poniżona, rozstrzelana –  PRZEŻYŁA TYLKO 27 LAT!!!
Hitlerowcy zabili Zuzannę Ginczankę w Krakowie – Płaszowie, prawdopodobnie 5 maja 1944 roku.

W pamięci tych, którzy ją znali pozostała jako zawsze piękna, uśmiechnięta, dwudziestokilkuletnia kobieta.

Jej bliski przyjaciel – Józef Łobodowski –  we wstępie do tomiku swoich wierszy „Pamięci Sulemity”pyta:

„Czy rosną jakieś kwiaty na bezimiennej mogile Zuzanny Ginczanki, rozstrzelanej tylko dlatego, że należała do hebrajskiej rasy? Dlaczego nie zrobiono wyjątku dla jej młodości, urody i talentu poetyckiego. Ilekroć ją wspominam, zastanawiam się o czym mógł myśleć – o ile w ogóle myślał – ten niemiecki knecht, kiedy wpakował kilka kul w przepiękne ciało Zuzanny? Czy była ona dla niego tylko Żydówką, którą ze względu na pochodzenie należało zlikwidować, czy żywym człowiekiem, którego jedynym przewinieniem była przynależność do rasy przeznaczonej na zgubę?”

Spotkanie z poezją Zuzanny Ginczanki zostało przygotowane – w ramach dialogu kultur – na podstawie pierwszego zbioru przekładów jej wierszy na język ukraiński. Pierwszoplanowymi adresatami wieczoru poetyckiego byli członkowie diaspory żydowskiej Baru. Przybyli również nauczyciele filologii ukraińskiej, członkowie Stowarzyszenia Polaków w Barze oraz inni zainteresowani tematem.

Autorką scenariusza i prowadzącą spotkanie była pani Małgorzata Miedwiediewa – dyrektor Domu Polskiego w Barze, zaś w rolę Zuzanny Ginczanki wcieliła się pani Inna Nagajewska – nauczycielka filologii ukraińskiej. Wzruszający komentarz przedstawiał fakty z życia poetki oraz dramatyczne okoliczności jej tragicznej śmierci. Ilustracjami do komentarza były utwory muzyczne związane z kulturą i tradycją hebrajską oraz wiersze Zuzanny Ginczanki recytowane w języku polskim i ukraińskim. Na scenie pojawił się również pan Michał Kupersztejen, przedstawiciel miejscowej społeczności żydowskiej, który przeczytał wiersz poświęcony Zuzannie Ginczance, napisany przez swoją córkę. Było to piękne, emocjonalne podsumowanie wzruszającego wieczoru.

Tak więc, prawie zapomniana po tragicznej śmierci poetka, w sto lat od daty swoich narodzin, aktywnie powróciła do sfery kulturalnej swoich dwóch ojczyzn – Polski i Ukrainy.

Małgorzata Michalska, nauczyciel skierowany do pracy przez ORPEG, 9 października 2020 r.

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *