Wicepremier, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wygłosił wykład na Narodowym Uniwersytecie im. Iwana Franki we Lwowie z okazji nadania mu tytułu doktora honoris causa. Proponujemy Państwu tłumaczenie wystąpienia szefa resortu na język polski.
Szanowny Panie Ministrze,
Szanowni Profesorowie i Drodzy Studenci Narodowego Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franki,
Drodzy Goście,
Poproszono mnie, abym zwracał się do Państwa po polsku, a nie po angielsku.
Angielski jest językiem globalnym, ale mam wrażenie, że w obecnych okolicznościach geopolitycznych strategiczne interesy Europy Środkowo-Wschodniej lepiej rozumieją ci, dla których językami ojczystymi w tym regionie są ukraiński i polski.
Na wstępie chciałbym powiedzieć, jak bardzo jestem wzruszony i jakim zaszczytem jest dla mnie otrzymanie tej nagrody w tak cudownym, historycznym miejscu, w którym – zarówno w tym wspaniałym mieście, jak i w tym konkretnym budynku – splata się tak wiele elementów historii naszego regionu.
Zawsze wzruszam się, słuchając hymnów Ukrainy i Polski, ponieważ są do siebie bardzo podobne. I nie chodzi tu tylko o inspirację literacką, ale o ich głęboką treść, bo w obu naszych hymnach przewija się wielkie pragnienie wolności. Ale na przykład w hymnie naszego większego sąsiada na pierwszym miejscu nie jest wolność, ale państwo i pragnienie dominacji. I to jest ogromna różnica między Ukraińcami i Polakami z jednej strony, a Rosjanami z drugiej. Rozumiemy walkę o wolność. Czujemy ją w kościach.
Chciałbym również złożyć kondolencje rodzinom ofiar ostatniego ataku na Lwów. Właśnie gdy byłem na miejscu jednego z pocisków, 5 października rosyjski agresor przeprowadził zmasowany atak lotniczy na zachodnią Ukrainę. Według informacji przekazanych przez władze Lwowa, był to największy atak na wasze miasto od 24 lutego 2022 roku. W obwodzie lwowskim zginęły cztery osoby, a osiem zostało rannych. Wiemy również, że od tego czasu doszło do wielu innych ataków, w tym wczorajszej nocy na cywilną infrastrukturę Kijowa i innych miast.
To kolejne morderstwo ukraińskich cywilów dokonane przez władze rosyjskie. To kolejna zbrodnia wojenna.
Od początku pełnoskalowej agresji popełniono ponad 14 000 takich zabójstw – bo inaczej nie da się tych działań nazwać. Rannych zostało ponad 36 000 cywilów , w tym tysiące dzieci. Dziesiątki tysięcy uprowadzono w głąb Rosji.
Wiele wojen uważa się za bezsensowne; za wybuchające w oparciu o fałszywe założenia lub błędne kalkulacje. Takie wnioski zazwyczaj przychodzą z czasem. Bezsensowność rosyjskiej agresji na Ukrainę była oczywista od pierwszego dnia. Tutaj, największy kraj świata – obejmujący 11 stref czasowych – oświadczył, że konieczne jest dla niego, rzekomo dla własnego bezpieczeństwa, zajęcie jeszcze większego terytorium.
Trzy i pół roku później ponad milion Rosjan zostało rannych lub zabitych na Ukrainie. Kreml pogrzebał lukratywne stosunki handlowe z Europą, wydał setki miliardów dolarów na podtrzymywanie działań wojennych, doprowadził gospodarkę na skraj załamania, uzależnił kraj od stosunków handlowych z Chinami i nadal finansuje, a teraz rekrutuje tysiące zagranicznych najemników z Korei Północnej, Bliskiego Wschodu, a nawet z Kuby.
Mimo to, po latach ogromnych nakładów finansowych i militarnych, Rosjanie wciąż walczą w Donbasie. Po 10 latach. Trudno nazwać to sukcesem „drugiej armii świata”. Dlaczego Kreml nie zabiega o honorowy pokój, skoro wojna wciąż trwa? Moim zdaniem odpowiedź jest oczywista – choć agresja już teraz godzi w dobrobyt przeciętnych Rosjan i nie leży w interesie Rosji, to leży w interesie samego Władimira Putina.
Bo władca Rosji, kolejny, stawia siebie ponad swoim ludem, swoim krajem, swoim państwem. Nie po raz pierwszy w historii.
Jak to się powinno skończyć? Widzę dwa rozwiązania.
Albo władze Kremla zdadzą sobie sprawę — im szybciej, tym lepiej — że nie są w stanie wygrać tej wojny za akceptowalną dla siebie cenę.
Czy rosyjskie społeczeństwo w końcu zrozumie, że rząd nie może wygrać tej wojny kosztem akceptowalnym dla ludzi?
Rosja już w przeszłości przegrała wojny na oba te sposoby. Życzę całemu światu – a przede wszystkim Ukrainie i Ukraińcom – aby dzień oświecenia dla rosyjskiego rządu i narodu rosyjskiego nadszedł jak najszybciej.
Szanowni Państwo,
Serdecznie dziękuję za nadanie mi tytułu doktora honoris causa Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego. To dla mnie zaszczyt dołączyć do grona wybitnych osób, które otrzymały ten tytuł przede mną, takich jak mój promotor, premier Donald Tusk, mój przyjaciel z czasów studenckich, premier Boris Johnson, a także marszałek II wojny światowej Ferdinand Foch i przyszły prezydent USA Herbert Hoover. Żałuję, że jestem zmuszony przyjąć to wyróżnienie w tak dramatycznych okolicznościach.
Spośród wielu wybitnych absolwentów Uniwersytetu Lwowskiego w jego długiej historii wymienię tylko dwa nazwiska: Aleksandra Ładosia i Jana Karskiego. Obaj po studiach podjęli pracę w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Obaj byli głosem sumienia wolnego świata w czasie II wojny światowej.
Lados stał na czele tajnej grupy w polskiej ambasadzie w Bernie, która wydała tysiące fałszywych paszportów południowoamerykańskich, ratując w ten sposób wielu Żydów przed śmiercią. Jan Karski, jako kurier Polskiego Państwa Podziemnego i naoczny świadek, który przebywał w jednym z niemieckich gett nazistowskich na ziemiach polskich, przekazywał do Londynu raporty dokumentujące systematyczną eksterminację narodu żydowskiego przez nazistowskie Niemcy. W naszej ambasadzie w Waszyngtonie wciąż stoi fotel i kanapa, na których siedzieli Jan Karski i sędzia Frankfurter, ówczesny najwyższy przedstawiciel mniejszości żydowskiej w Stanach Zjednoczonych. Karski opowiedział mu o Holokauście, opierając się na relacjach, w szczególności rotmistrza Witolda Pileckiego, i własnych zeznaniach. I to, co usłyszał: „Osobiście wierzę, ale nie mogę w to uwierzyć”. Dlatego między innymi Stany Zjednoczone, niestety, nie zbombardowały na przykład linii kolejowej prowadzącej do Auschwitz.
Dla polskich dyplomatów ci dwaj nasi poprzednicy są inspiracją, zwłaszcza jeśli chodzi o pomoc dla obecnie zagrożonej Ukrainy.
Uniwersytet Lwowski wciąż kształci wybitnych dyplomatów. Wielu ukraińskich ambasadorów wysłanych z misją dyplomatyczną do Warszawy, w tym obecny, to absolwenci waszej uczelni. Mój szanowny kolega, niedawny gość w moim domu, wasz obecny minister spraw zagranicznych, Andrij Sybiga, również jest absolwentem.
Nie dziwmy się, że to właśnie Lwów jest kuźnią kadr ukraińskiej dyplomacji.
Lwów – Lwów – Lemberg – Lwów: to miasto zawsze było wspólną, małą ojczyzną dla wielu grup – Ukraińców, Polaków, Żydów, Ormian i Niemców.
Bo Lwów to Europa w miniaturze. Jest silny bogactwem historii, życia intelektualnego i politycznego przywództwa. Wasz uniwersytet odegrał wyjątkową rolę w tworzeniu tego bogactwa.
Iwan Franko, patron tej uczelni, słusznie ceniony za wkład w literaturę ukraińską i umacnianie tożsamości ukraińskiej, jest jednocześnie wspaniałym przykładem współistnienia języka ukraińskiego z polskim i niemieckim. Świadczy o tym bogata niemieckojęzyczna korespondencja z przyjaciółmi z Berlina, Wiednia czy Heidelbergu [3] . A także liczne teksty pisane po polsku i członkostwo w redakcji polskojęzycznego „Kur’yera Lwowskiego”.
W 1896 roku w tekście zatytułowanym „A my jesteśmy w Europie” Franko pisał o narodzie ukraińskim jako o kimś, kto był „żywą iskrą w rodzinie narodów europejskich i aktywnie uczestniczył w budowie cywilizacji europejskiej”. „[…] w imię tych wzniosłych i jasnych ideałów” – argumentował – „[…] podnosimy głos, by dać świadectwo prawdzie. Przecież my też jesteśmy w Europie”. [5]
Tak – i Wy, Ukraińcy, i my, Polacy, jesteśmy w Europie od wieków. Razem z innymi narodami tworzyliśmy ją przez wieki. Dziś musimy czuć się odpowiedzialni za jej przyszłość.
Stoimy przed prostą alternatywą. Albo zaakceptujemy powrót demonów nacjonalizmu, które wielokrotnie dewastowały całą Europę – a zwłaszcza nasz region – albo wybierzemy drogę pokojowego współistnienia.
Większość wojen, które od wieków rozdzierały nasz kontynent, miała na celu zmianę granic, przejęcie terytoriów i zasobów naturalnych. Często podboje, skutkujące cierpieniem i śmiercią tysięcy ludzi, były krótkotrwałe i prowadziły do nowych wojen.
Wspaniałe potwierdzenie tej tezy znajdujemy w historii innego wielonarodowego miasta europejskiego – Strasburga, gdzie pełniłem funkcję posła do Parlamentu Europejskiego i regularnie odwiedzałem to miasto. Strasburg, który przechodził z rąk do rąk, wykształcił wielu wybitnych Francuzów, ale także wielu wybitnych Niemców. Jednym z nich był najwybitniejszy z niemieckich pisarzy, Johann Wolfgang von Goethe ; innym – autor francuskiego hymnu – Claude Joseph Rouget de Lisle .
2000 lat temu VIII Legion Cesarstwa Rzymskiego strzegł granicy na Renie między światem łacińskim a plemionami germańskimi w ówczesnym Argentorac. A granica między Niemcami a Francją, po 2000 latach, znów znajduje się tam, gdzie była – na Renie.
Ale w międzyczasie ta granica wielokrotnie się przesuwała – raz na wschód, raz na zachód. Ambicje przywódców zostały na krótko zaspokojone, ale szukanie długofalowych rezultatów politycznych jest bezcelowe. Pozostały cmentarze pełne ofiar. Lekcja z tego jest taka: zamiast zmieniać granice, lepiej sprawić, by były prawnie niewidoczne w procesie integracji europejskiej.
Jeszcze niedawno wydawało się, że po tragedii II wojny światowej, po zimnej wojnie, kiedy żyliśmy w cieniu bomby atomowej; po represyjnych reżimach komunizmu, ludzkość stała się mądrzejsza. Wydawało się, że nie widzimy już sensu w wyznaczaniu nowych granic pod lufami karabinów i czołgów. Wszak to dzięki zaangażowaniu dawnych wrogów – Francji i Niemiec – w Europie budowano nowy porządek, oparty nie na woli dominacji nad sąsiadami, lecz na pokojowej współpracy. Tak narodziła się Europejska Wspólnota Węgla i Stali, a później Unia Europejska. Nie powstała między przyjaciółmi. Powstała między wrogami, którzy uznali, że nie warto już zabijać się nawzajem.
Los Ukrainy dowodzi, że nawet w Europie marzenia imperialne nigdy nie wygasły.
Kiedy Polacy walczyli w powstaniach przeciwko okupacji rosyjskiej w XIX wieku, na ich flagach często widniał slogan: „Za waszą i naszą wolność”. Dziś to Wy, Ukraińcy, walczycie na swojej ziemi o Waszą i naszą wolność, wolność europejską. A my, Polacy, w ramach wielonarodowej koalicji, wspieramy Was w tej walce, ponieważ rozumiemy, jak wysoka jest stawka tej wojny. Zdajemy sobie sprawę, jak powiedział już Pan Rektor, że ta wojna toczy się nie tylko o Waszą niepodległość, ale także o bezpieczeństwo i tożsamość nie tylko Polski, ale całej Europy.
Nasza bezczynność wystarczyłaby, by Moskwa wygrała – Putin na to liczył. Wyciągnął jednak dwie nieoczekiwane wnioski. Pierwszą z nich był niezłomny opór dzielnej armii ukraińskiej i odwaga całego społeczeństwa od pierwszych dni wojny.
Drugą lekcją było nieustające wsparcie wolnego świata, od Europy, przez Stany Zjednoczone i Kanadę, po Australię i Japonię. Paradoksalnie, agresja Moskwy była dla wielu sygnałem ostrzegawczym. Putin marzył o osłabieniu Europy i odsunięciu NATO od jej granic. Zamiast tego zyskał dwa nowe państwa członkowskie i ogromny wzrost wydatków Sojuszu na obronność.
Nie zmienia to faktu, że bezpieczeństwo nie tylko naszego regionu, ale całej Europy, zostało znacząco nadszarpnięte. Rosja i jej sojusznicze państwa autorytarne przekonują, że demokracja jest w stanie upadku i niezdolna do obrony. Chłodna ocena sytuacji zmusza nas do przyznania, że odnoszą w tym zakresie pewne sukcesy, szczególnie w krajach tzw. Globalnego Południa.
Dlatego demokracje muszą wspólnie skupić się na kompleksowym bezpieczeństwie – militarnym, gospodarczym, prawnomiędzynarodowym i informacyjnym. Przecież bez możliwości obrony przed agresją zbrojną nie ma mowy o rozwoju gospodarczym, społecznym czy naukowym.
Szanowni Państwo,
Prawo jednostek i narodów do samostanowienia i wolności wyboru swojej przyszłości – o te wartości toczy się walka z moskiewskim agresorem. Walka wszystkich demokratycznych państw Europy.
Jestem przekonany, że tożsamość narodowa może harmonijnie współistnieć z szerszymi wspólnotami politycznymi. Tak jak mieszkaniec Polski może być jednocześnie krakowianinem, Polakiem i Europejczykiem, tak Ukrainiec może być jednocześnie lwowiakiem, ukraińskim patriotą i współtwórcą europejskiej potęgi.
Choć historia naszych krajów nie jest pozbawiona dramatycznych momentów, dziś naszym obowiązkiem jest solidarność. Historia czasem nas dzieli. Ale wspólnota kulturowa i wspólnota interesów, czyli teraźniejszość i przyszłość, muszą nas zjednoczyć.
Jak powiedział wspomniany Jan Karski, wybitny absolwent waszej uczelni: „Świat jest pełen niesprawiedliwości, a nawet zła, z którym musicie odważnie się zmierzyć. O sprawiedliwość, o wolność, o godność i jakość życia trzeba nieustannie walczyć”.
Słowo Polskie za: gov.pl, 11 grudnia 2025 r.
Leave a Reply