Przy słabo zabudowanym dawniej mieście Lwów wybijały się swoją powagą i krasą jak drogowskaz niekiedy i znak orientacyjny, albo nadawały właściwy charakter uliczce o małych domkach i połamanych parkanach. Wtedy chrzczono nazwą drzew tych ulice, co zwali się odtąd „Pod smerekiem”, „Lipowa”, „Pod dębem”, czy wreszcie „Zielona”.
Nazwa tej ostatniej znacznie w przeszłość sięga, bo jeszcze w wiek szesnasty. Od roślinnego poszycia wziął miano również przysiółek za łyczakowską rogatką „Jałowiec”. Dziś krzaków tych może tam już i niema. Do niedawna jeszcze ród przed dworkiem przy drodze do Krzywczyc, wspaniaty jałowiec — starzec, w smukle drzewo wybujały. Był on okazem zabytkowym i ze wszech miar zasługiwał na ochronę. Jest drzewo we Lwowie tu i ówdzie rosnące, które w latach dwudziestych ubiegłego stulecia sadziła moda.
W czasach sentymentu gitar i sztambuchów kochano się w smukłych cyprysach, drzewach smutku i melancholii. Bez cyprysu, czasem brzozy płaczącej, zwieszającej listki nad kolumną złamaną, prawie że nie obszedł się żaden sztambuchowy rysunek. Kiedy nie wszędzie klimat dogadzał sentymentalnej modzie i kapryśnym potrzebom cyprysu, zastępowano drzewo smutku topolą włoską, z którą już nie byto kłopotu. Przyjmowała się łatwo na gruncie lwowskim, rosła szybko w myśl intencji nadobnych ogrodniczek i wieczorami, gdy „miesiąc zaszedł, psy się uśpiły” szumiała im o miłości, która musiała w tych czasach być tęskliwą i łzawą.
Na koniec trudno nie wspomnieć o drzewach-pomnikach, co wielkiego czynu czy myśli górnej miały być świadectwem. Na pamiątkę odsieczy wiedeńskiej sadził hetman Stanisław Jablonowski w ogrodzie swym na Skałce ośm czworoboków lipowych. W myśl intencji hetmana, miała to być jeśli już nie wieczysta, to długotrwała pamiątka wielkiego zdarzenia. Tymczasem przywarł do murów hetmańskiego pałacu błędnym kotem nietoperza duch obcy: siedzibę magnacką zamieniono na koszary, a ogród wyniszczono i udeptano pod tak potrzebny i ważny… „exerzierplatz”.
Inne drzewo-pomnik to dąb Artura Grottgera w Jezuickim ogrodzie. Sam artysta sadził to drzewko, a to już niezaprzeczona racja, by dąb Artura otoczyć pieczą należytą. Gdy rozrośnie się, zmocarzy i w pniu zgrubieje, rzeźbioną kapliczkę przydrożną winno miasto na nim zawiesić z kopią Matki Bolesnej, przecudnie oddanej przez Grottgera w cyklu „Wieczory zimowe”.
Oto krótka historia drzew lwowskich, przeważnie już nieistniejących. że z ziemi polskiej wyrosły, w zieleń ją odziewaty z wiosną każdą, smutnym myślom człowieka ukojeniem szumiały, toż godne są wspomnienia stare lwowskie drzewa, godne zaprawdę.
Część II
Słowo Polskie za: Mieczysław Opałek, Ziemia : dwutygodnik krajoznawczy ilustrowany : organ Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. R. 11, 1926, nr 21 , 27 kwietnia 2025 r.
Opis ilustracji: Aleja drzew na Wysokim Zamku we Lwowie, fot. NAC
Leave a Reply