Szantaż

Źródło - InternetJak Zachód zareaguje na rosyjskie zastraszanie?

Od 20 lat Moskwa przygotowywała się do rewanżu. Kiedy stały wzrost cen nośników energii umocnił rosyjską gospodarkę, Kreml przeszedł do ofensywy. Najpierw, w sierpniu 2008 roku, nastąpiła inwazja na Gruzję. Później był „reset” w stosunkach rosyjsko-amerykańskich i katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem, w której zginęli prezydent Polski Lech Kaczyński oraz 95 przedstawicieli elity polskiej. Po tych wydarzeniach reżim Putina uwierzył w swoją bezkarność i nadal rażąco narusza normy prawa międzynarodowego. Wiosną 2014 roku Moskwa zdecydowała się przerysować granice w Europie. Dokonując aneksji Krymu, zniszczyła całą architekturę bezpieczeństwa światowego stworzoną w wyniku zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej w II wojnie światowej.

Putin chce za wszelką cenę ożywić imperium zła. W tym celu wywołuje konflikty, buduje strefę niestabilności, kupuje zachodnich polityków i podważa jedność bloku euroatlantyckiego. Po mistrzowsku wykorzystuje metodę kija i marchewki. W celu demoralizacji Zachodu Moskwa wyrzuca miliardy dolarów na potrzeby wojny psychologicznej. Ucieka się do szantażu i zastraszania, aby osiągnąć swoje cele na poziomie dyplomatycznym i ponownie przejść do ofensywy. Wykorzystuje zasadę cesarzy rzymskich, którzy by podporządkować sobie przeciwnika, nie doprowadzali do konfrontacji militarnej, a jedynie próbowali obezwładnić go zabiegami propagandowymi i szerzeniem strachu.

Oni są tchórzami! Oni się boją! Ich trzeba straszyć! Knutem! – grzmiał pod adresem cywilizacji euroatlantyckiej wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Władimir Żyrinowski na Krymie latem 2014 roku. − Zrobimy taką propagandę, by się jej bali, że czołgi ruszają na Kijów, że czołgi mogą dojść do Brukseli! Możemy w ciągu doby was zająć, zniszczyć! […] Oni powinni się bać! Bać się codziennie! W każdej godzinie! Potrzebujemy innego ministra spraw zagranicznych! Potrzebujemy ministra propagandy! By tego co on powie bało się pół Europy… By drżały im nogi im − wołał histerycznie, zerkając w stronę Putina.

Putin w wystąpieniach publicznych zachowuje się jak zuchwały nastolatek. Podczas transmisji na żywo w telewizji rosyjskiej 17 kwietnia 2014 roku, zapytany przez czołowego propagandystę Kremla Dmitrija Kisielowa o zagrożenie zbliżenia NATO do granic Rosji, zareagował nerwowo: „Udusimy ich wszystkich, czego pan się tak boi?”. Wkrótce w głównym kanale telewizji rosyjskiej Kisielow powiedział, że „Rosja to jedyny kraj na świecie, który jest w stanie obrócić USA w popiół radioaktywny”.

Wyraźnie widać, że Kreml dojrzał do globalnego konfliktu. Putin gardzi zachodnimi przywódcami i uważa, że Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego, obawiając się „ograniczonego ataku nuklearnego”, nie odważy się przeciwstawić rosyjskiej agresji w Europie Wschodniej. Stratedzy Kremla wierzą, że mogą zwyciężyć w konflikcie globalnym, nie zważając na to, iż Rosja jest znacznie słabsza od NATO, jeśli idzie o zasoby broni konwencjonalnej. Według politologa Andrzeja Piątkowskiego rosyjscy odwetowcy sądzą, że wygrają w przyszłej wojnie światowej dzięki własnej zuchwałości i duchowi bojowemu.

Dlatego Moskwa grozi, że jest gotowa użyć przeciwko państwom Zachodu taktyczną broń jądrową. Świadczy to o rosnącym rozbracie rosyjskiego przywódcy i elit politycznych tego kraju z rzeczywistością. Rosyjscy politycy posługują się nie tylko agresywną retoryką. Oprócz prowokacji, szantażu i propagandy do głównych instrumentów polityki zagranicznej Kremla należy dziś stosowanie brutalnej siły. Manewry wojskowe w pobliżu granic państw bałtyckich i Polski, naruszanie przestrzeni powietrznej UE, USA, Japonii i bezczelne działania rosyjskiej floty podwodnej u wybrzeży Szwecji stały się poważnym wyzwaniem dla bezpieczeństwa światowego.

Moskwa rozumie tylko język siły. W takiej sytuacji najbardziej adekwatną odpowiedzią na jej agresywną bezkompromisowość mogą być: zwiększenie sankcji wobec putinowskiej Rosji, aż do całkowitej blokady ekonomicznej kraju, oraz stworzenie potężnej grupy militarnej na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. Stosunki dyplomatyczne Zachodu z Federacją Rosyjską powinny przybrać taki charakter, jaki obowiązuje w relacjach z krajem będącym źródłem zagrożeń terrorystycznych – żadnych ustępstw, kompromisów i „resetu”.

Niestety, trudno dziś przewidzieć, jak wspólnota euroatlantycka zareaguje na pełzającą agresję Rosji. Zachód pozostaje podzielony, frywolny i beztroski. Wolny świat nadal nie jest świadomy ryzyka i zagrożeń. Europa nie rozumie, że stoi przed potężnym wyzwaniem − zachowaniem pokoju na świecie − ponieważ jest uspokajana przez rosyjską propagandę i ukołysana iluzją własnego bezpieczeństwa. Nadmierna biurokracja, przerośnięty pragmatyzm i pacyfizm nie sprzyjają właściwej ocenie sytuacji. Europejczycy nie zdają sobie sprawy, że w Donbasie Putin walczy nie tylko przeciwko Ukrainie, lecz przeciwko całej Europie.

Działania Moskwy są mistrzowskie. Wykorzystując siły prawicowe w poszczególnych państwach Europy, Rosja umiejętnie podważa jedność Unii i manipuluje opinią społeczną w jej krajach członkowskich. Działa zgodnie z zasadą dziel i rządź. Rozpala konflikty między państwami, kupuje pojedynczych przywódców europejskich, charakteryzujących się nadmiarem prowincjonalnej mentalności i brakiem strategicznego myślenia. Potwierdzają to oświadczenia niektórych szefów państw Europy Środkowej i Wschodniej, którzy domagają się całkowitego zniesienia sankcji wobec Rosji. Wielbiąc rosyjskiego złotego cielca, nie zdają sobie sprawy, że mogą stać się następną ofiarą krwawego imperium zła. Nie rozumieją, że są karmieni do uboju…

Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego stoi w obliczu poważnych wyzwań. Czy państwa członkowie NATO będą solidarnie bronić na przykład Estonii? Czy nie ugną się przed rosyjską presją i szantażem? To pytania retoryczne.

Włodzimierz Iszczuk

GK

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *