„Niepraktyczne rozwiązanie” w opinii Wielkiej Brytanii i „skomplikowaność obsługi”, krótkie „Nie” Joe Bidena, obawy przed eskalacją Scholza – w ostatnich dniach podobne opinie dotyczące przekazania Ukrainie samolotów sypią się jak z worka. Dzieje się to przed spodziewaną dużą rosyjską ofensywą, która na pewno pochłonie za sobą niezliczone ilości ofiar w cywilach, zniszczenia infrastruktury oraz spowoduje kolejną falę migracji ukraińskich obywateli do innych krajów.
Zachodni partnerzy na razie nie wyrażają chęć posunąć się tak daleko. Chociaż decyzje o przekazaniu najnowocześniejszych zachodnich czołgów i wozów bojowych już stały się przełomem i podobnie jak przekazane wcześniej HIMARSy i KRABy rokują przyszłe sukcesy armii ukraińskiej na polu walki. Pozostaje zatem poważny problem polegający na tym, kto w wypadku dalszej eskalacji będzie kontrolował ukraińskie niebo.
31 stycznia rzecznik ukraińskich Sił Powietrznych Jurij Ignat oznajmił, że dla skutecznej obrony ukraińskiej przestrzeni powietrznej Ukraina potrzebuje 200 zachodnich samolotów wielozadaniowych, by zastąpić swoje stare samoloty sowieckiej produkcji różnych typów jednym rodzajem myśliwca wielozadaniowego. Jest nawet jasno wskazany typ samolotu, który mógłby do tego się nadać – F-16.
Ignat dodał także, że obecnie „wojskowo-kosmiczne siły Rosji”, zgrupowane na około 40 lotniskach w tym – na terenie kolaborującej Białorusi, a także na ukraińskich terenach okupowanych, mają co najmniej pięciokrotną przewagę liczebną.
Nie jest sekret, że z kolei Siły Powietrzne Ukrainy składają się z 11 brygad lotniczych a najnowszy samolot, jakim dysponuje ukraińska armia, to wysłużony Su-27, który wszedł do służby na Ukrainie jeszcze w 1991 roku.
Walka z czasem może przynieść smutne skutki. Z jednej strony wojsko ukraińskie dysponuje wieloma rodzajami broni, których nie mają nawet najbardziej zaawansowane kraje świata. Ukraińscy żołnierze i przedsiębiorcy prześcigają się w pomysłach jak lepiej dostosować cywilny dron do przenoszenia pocisków i ogrzać się w warunkach bez wody i prądu. Z innej strony ta ilość broni wciąż nie jest decydująca. I znaczącą przewagę rekompensującą inne braki mogą zapewnić właśnie samoloty.
Jedynym państwem, które na razie nie odrzuca pomysłu przekazania Ukrainie samolotów jest Polska. Prawdopodobnie chodzi jej bardziej o MiG-29 a nie F-16. Takie maszyny są także w posiadaniu wielu krajów byłego Bloku Warszawskiego. To są dziesiątki maszyn z unowocześnionym wyposażeniem i w dobrym stanie. Pomysł na przekazanie Ukrainie takich samolotów ma także Słowacja. Wcześniej wspominano także o Bułgarii. Tu chodzi o samoloty które przeszły modernizacje, zamontowano na nich niektóre nowe systemy, GPS, odbiorniki systemów nawigacyjnych NATO typu TACAN czy ILS, VOR i DME. W ostatnich dniach pojawiły się także sygnały, że Polska może przekazać Ukrainie także myśliwce F-16 w koordynacji z Sojuszem Północnoatlantyckim. „Mamy pozytywne sygnały z Polski, która gotowa jest przekazać je nam w koordynacji z NATO” – tak napisał na Telegramie szef Administracji Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak.
Przegrana Ukrainy to porażka i tragedia nie tylko dla mieszkańców kraju nad Dnieprem. Poskromienie sąsiada, który postradał zmysły, wówczas stałoby się problemem wszystkich krajów z nią sąsiadujących.
Rola „podającego naboje” ukraińskim żołnierzom, którą obecnie pełnią kraje demokratyczne, przewiduje pójście na całość a nie połowiczne rozwiązania. Inaczej w morzu rosyjskiego ognia zaczną ginąć tysiące mieszkańców krajów, które wojnę pamiętają wyłącznie z opowieści pradziadków. Oby nie było za późno.
Marek Sztejer, 3 lutego 2023 r.
Leave a Reply